10 grudnia 2021

Gdy ilość nie przechodzi w jakość

Marek Balicki

Na łamach jednego z portali medycznych wywiązała się ostatnio dyskusja w sprawie zbyt dużej liczby szpitali w Polsce. Pierwszy zabrał głos były wiceminister zdrowia Jakub Szulc, który stwierdził, że nie da się w Polsce utrzymać ponad 1 tys. szpitali. Odpowiedział mu prof. Wiesław Jędrzejczak: „Skoro jest taki nadmiar szpitali, to po co w czasach COVID-19 tworzone są placówki tymczasowe, a chorym na nowotwory zabiera się oddziały onkologiczne i hematologiczne?”.

Asumpt do debaty stanowiła wypowiedź marszałka Senatu Tomasza Grodzkiego z końca lata, że powinniśmy wziąć przykład z Danii, która radykalnie zmniejszyła liczbę szpitali. Według duńskich standardów powinno być ich u nas zaledwie 130. Stwierdzenie wzbudziło liczne kontrowersje i lawinę dość powierzchownej krytyki. Problem jednak istnieje i wart jest poważnej debaty. Zresztą od kilku już lat jest coraz częściej dyskutowany w czasie różnych konferencji branżowych.

Minister Szulc słusznie wskazał, że nasz model opieki zdrowotnej ciągle opiera się na lecznictwie szpitalnym. Wiąże się to z niewydolnością opieki ambulatoryjnej i brakiem koordynacji opieki nad pacjentem. Ze względu na długie kolejki do specjalistów i badań diagnostycznych racjonalnym rozwiązaniem z perspektywy pacjenta wydaje się hospitalizacja. Zatem samo zwiększenie nakładów na ambulatoryjną specjalistykę będzie niewystarczające. Potrzebne są szersze zmiany systemowe.

Wady naszego systemu potwierdza monitorowany w UE współczynnik możliwych do uniknięcia przyjęć do szpitala z powodu wybranych problemów zdrowotnych. Jest u nas dwukrotnie wyższy niż europejska średnia.

Prof. Jędrzejczak ocenił sytuację z punktu widzenia byłego kierownika kliniki hematologiczno-onkologicznej, który sam reorganizował praktykę w kierunku opieki ambulatoryjnej i dziennej. Jego zdaniem hospitalizacji całkowicie zastąpić się nie da. Efekty postępu medycyny, zwłaszcza w odniesieniu do chorób przewlekłych, pociągają za sobą zwielokrotnienie korzystania z usług. Nie jest także możliwe pełne obłożenie szpitali. Zawsze musi być jakaś rezerwa. Duża odległość do najbliższego szpitala wpływa na pogorszenie dostępności leczenia.

Wydaje się, że przedstawione perspektywy nie są sprzeczne. Raczej pokazują złożoność problemu. Wspomniany na wstępie chaos związany z funkcjonowaniem szpitali w kolejnych falach pandemii oraz kolejki karetek przed SOR nie wynikały z niewystarczającej liczby łóżek, ale z niewłaściwej ich alokacji i nieskutecznej koordynacji rozmieszczania chorych w szpitalach. Nadmiarowa liczba rywalizujących ze sobą szpitali należących do kilkuset różnych właścicieli dodatkowo tę sytuację komplikowała.

Z problemem trzeba się jednak uporać. Lekcja, jaką dała nam pandemia, nie powinna pójść na marne. W Danii zmiany w szpitalnictwie były powiązane z reformą administracyjną. Centralistyczne rozwiązania się nie sprawdzają. Widzimy to po funkcjonującej od kilku lat tzw. sieci szpitali. Potrzeba więc może, jak w Danii, reformy administracyjnej. Wzmocnijmy znacznie rolę samorządów wojewódzkich, przekazując im szpitale wraz z finansami na ich utrzymanie. Może to jest u nas warunek konieczny naprawy szpitalnictwa, która uwzględni również kwestie podnoszone przez prof. Jędrzejczaka. I na koniec: w 2020 r. Dania nie odnotowała skrócenia oczekiwanej długości życia. U nas kobiety żyją 1,1 roku krócej, a mężczyźni aż 1,5 roku krócej niż w Danii.

Forum dyskusyjne - napisz komentarz

Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.

Archiwum