3 października 2018

Na nieludzkiej ziemi

Ciekawe miejsca

Jacek Walczak

Andrew Gilmour, zastępca sekretarza generalnego ONZ, w marcu 2018 r. ogłosił światu: – Czystka etniczna Rohindżów dokonywana przez birmański rząd wciąż trwa. Wypowiedź miała miejsce po jego czterodniowej wizycie w obozie dla uchodźców w Koks Badźar, w Bangladeszu. Liczbę osób, które od sierpnia 2017 r. zbiegły z Myanmar do Bangladeszu, szacuje się na 700 tys.

Oficjalnie Związek Narodów Myanmy (dawna nazwa: Birma) uznaje 135 grup etnicznych tworzących społeczeństwo kraju. Nie ma na tej liście birmańskich muzułmanów Rohindża. Konflikt toczy się od lat 70. XX w. w stanie Rakhine, w zachodniej Birmie, chociaż nienawiść między buddystami i muzułmanami trwa tam od 1947 r. Rząd uznaje Rohindżów za nielegalnych imigrantów z Bangladeszu, „obcych” i „terrorystów”, którzy dążą do islamizacji. Zamieszkiwali Arakan, gdzie miejscowa buddyjska ludność spokrewniona z Birmańczykami stanowi większość. Populacja Rohindżów liczy około miliona osób. To jedna trzecia mieszkańców rejonu.

Jeszcze w XVIII w. Arakan był jedną z pięciu monarchii południowej Azji, która nigdy nie poddała się Birmańczykom. Pozostały po niej tajemnicze ruiny prześwietnej niegdyś stolicy królestwa Mrauk U. Już od IX w. przybywali tam kupcy arabscy, mongolscy, tureccy, a nawet portugalscy. W 1785 r. Birmańczycy podbili Arakan. Zniszczyli większość meczetów, wzięli do niewoli tysiące mieszkańców. Sytuacja radykalnie zmieniła się podczas kolonialnych rządów Anglików. Nowi gospodarze namawiali bengalskich chłopów do migracji do Arakanu. Nowo przybyli, łącząc się ze swoimi muzułmańskimi pobratymcami, tworzyli zalążki dzisiejszej wspólnoty Rohindżów. Podczas ostatniej wojny ich potomkowie walczyli po stronie Anglików, a buddyjscy Arakanie – po stronie Japonii. W styczniu 1948 r. Birma stała się niepodległa i opuściła Commonwealth. Wojskowa junta od lat 60. wypisała na swoich sztandarach hasła „birmańskiej drogi do socjalizmu” przy wsparciu chińskich komunistów.

Myanmar nie jest ekonomicznym rekinem, a peryferyjna prowincja Arakan należy do najbiedniejszych, choć 40 proc. dochodów kraju przynoszą występujące w niej złoża gazu. Mówi się, że czas tam się nie zatrzymał, tylko się cofa. W 1978 r. rozpoczęła się Operacja „Król Smok”, której celem było zmuszanie Rohindżów do niewolniczej pracy bądź emigracji. Wojskowi poczynali sobie wyjątkowo brutalnie. Według miejscowych władz Rohindżowie są bezpaństwowcami i podlegają wyłącznie zakazom. Nie mają dokumentów, nie mają swobody przemieszczania się, dzieciom nie wydaje się aktów urodzenia, jak gdyby realnie nie istniały. Arakanie uważają Rohindżów za śmiertelne zagrożenie dla swej rasy i buddyjskiej tożsamości. W czerwcu 2012 r. buddyjscy Arakanie spalili 20 wiosek i zrównali z ziemią 33 meczety wokół Sittwe. 140 tys. Rohindżów nie pozwolono wrócić do domów. Zamknięto ich w getcie Aung Migalar, w centrum Sittwe, i w obozach wokół miasta. Nielicznym udało się zbiec do ościennych krajów.

Na bazie pogromów zrodziła się partyzantka Arakan Rohingya Salvation Army. W 2017 r. oddziały ARSA zaatakowały posterunki policji i wojska. Władze odpowiedziały jeszcze bardziej brutalnie. Generałowie wykorzystali pretekst, by do końca pozbyć się Rohindżów. Tym, którzy przeżyli, zezwolono na przeprawę do Bangladeszu przez wartką i zdradliwą graniczną rzekę Naf. Po drugiej stronie uciekinierzy przeżywają kolejny dramat. Przeludniony i biedny kraj nie może im pomóc. Uchodźcy praktycznie nie mają nic. Powrotu też. Birmańskie wojsko zaminowało swój brzeg rzeki Naf. ONZ uznała Rohindżów za najbardziej prześladowaną mniejszość narodową na świecie. <

www.jacekwalczak.com

 

Forum dyskusyjne - napisz komentarz

Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.

Archiwum