7 listopada 2017

Nie kijem go, to pałką

Na marginesie

Ewa Gwiazdowicz-Włodarczyk

redaktor naczelna

Nasz protest przybrał formę manifestu ideowego. Zarzucano nam, że głodówką powinno się walczyć o ideały, ale przecież walczymy  o ideały – mówi Łukasz Jankowski, 30-latek, wiceprzewodniczący Porozumienia Rezydentów OZZL. Młodzi lekarze walczą o podwyższenie nakładów na ochronę zdrowia do 6,8 PKB do 2021 r., domagają się też podwyższenia zarobków – tego nie ukrywają. Ale to przecież jest postulatem od ponad dwudziestu kilku lat. Dla dobra pacjentów i tych, którzy im pomagają, ich ratują. Lekarzy i innych pracowników ochrony (lub służby) zdrowia. „Jesteśmy gotowi do działania energicznie, chcemy zmieniać świat, mamy nadzieję, że nam się to uda. Chociaż po tych dwóch tygodniach protestu muszę powiedzieć, że jesteśmy już bardzo zmęczeni
i rozgoryczeni, choć nadal zdeterminowani”.

Pojawiły się teraz publiczne wypowiedzi polityków: „Jeśli uczciwie głodują, to schudną”. „Niech wyjeżdżają”. „Protest jest idiotyczny”…
Pozostawiam to bez komentarza, bo nie potrafię tego skomentować.

Nasz felietonista, Paweł Kowal, apeluje do ministra zdrowia o publiczne wezwanie, by nie eskalować kampanii medialnej przeciwko lekarzom. „Chodzi o szacunek dla zawodu i powołania lekarza oraz budowanie wokół tego odpowiedniej atmosfery społecznej”. 

W połowie lat 90. ubiegłego wieku, tzn. wtedy, gdy obecni decydenci byli 40- 30-latkami, głodówkę w sprawie polepszenia sytuacji służby zdrowia, w siedzibie izby pielęgniarskiej – u zbiegu ulic Świętokrzyskiej i Nowego Światu – prowadzili m.in.: Teresa Kamińska, późniejsza prezes Urzędu Nadzoru Ubezpieczeń Zdrowotnych, a potem bliski współpracownik premiera Jerzego Buzka, i obecny p.o. prezes Narodowego Funduszu Zdrowia Andrzej Jacyna. Protest głodowy jest ostatecznością, ale – jak pokazuje historia – decydują się na niego ideowcy.

Młodzi, znakomicie wykształceni Polacy, lekarze, mają wizję, energię i wiarę. Na jak długo im teraz wystarczą? Nie chcą czekać do 2025 roku, jak proponuje rząd. Nie chcą, bo, jak się nieraz okazywało – to mogą być gruszki na wierzbie! Przypomnijmy deklarację premiera Donalda Tuska z „Białego szczytu” w 2008 r. o podwyższeniu składki zdrowotnej!

Perspektywy, scenariusze?

Kilka lat temu pojawił się apel jednego z polityków: „weźmy lekarzy w kamasze”. A teraz słyszymy: – Rozważamy opcję, żeby wynagrodzenia za rezydentury były wypłacane w formie stypendium. Ale byłby jeden warunek. Lekarze musieliby potem pracować w Polsce. Jeżeli chcieliby wyjechać, musieliby zwrócić stypendium – to mówi minister zdrowia.

A premier Beata Szydło: „Jeżeli chcieliby wyjechać, musieliby je [stypendia] zwrócić. To jest pomysł, który pojawia się w dyskusji […]. W tej chwili duża grupa osób po ukończeniu studiów medycznych, i nie tylko, wyjeżdża z Polski po zdobyciu specjalizacji”.

I jeszcze jeden, całkiem nowy, trochę kuriozalny pomysł resortu zdrowia, o którym donoszą media – zatrudnienia w Polsce lekarzy z Ukrainy i Białorusi – by pracowali bez uprawnień wymaganych dotychczas w Polsce i oczywiście w UE – do czasu uzyskania pełnych praw wykonywania zawodu w naszym kraju (nostryfikacji dyplomu). Nasuwa się refleksja: Nie kijem go, to pałką. 

Forum dyskusyjne - napisz komentarz

Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.

Archiwum