29 stycznia 2021

Kotwice w rejsie do przyszłości

Dariusz Paluszek
wiceprezes ORL w Warszawie ds. lekarzy dentystów

Lekarze dentyści są gotowi na techniczny skok w przyszłość. Rozwój polskiej stomatologii napotyka jednak przeszkody niezależne od naszego środowiska. To zarówno stare problemy, jak i te, które pojawiły się w ostatnim roku.

Wizja przyszłości stomatologii, jaką mieliśmy przed pandemią, była inna niż dzisiejsza. COVID-19 wymusza inne myślenie o rozwoju techniki i oprzyrządowania do wykonywania zabiegów dentystycznych.

Efektem pandemii jest całkowita zmiana modelu działania, przede wszystkim w związku z koniecznością stosowania środków ochrony indywidualnej. Inżynierowie muszą dostosować sprzęt do nowych warunków. Przykładem jest praca „w powiększeniu” – praktycznie niemożliwa, jeśli ma się na twarzy gogle czy przyłbicę. Nie wiemy, jak długo pandemia jeszcze potrwa, ale nie wykluczam, że np. zwiększenie ochrony lekarza i pacjenta zostanie zachowane.

Pacjenci oczekują od nas coraz nowocześniejszych metod pracy, coraz lepszych materiałów, coraz bardziej zaawansowanego sprzętu. Te oczekiwania stymuluje internetowa wiedza o tym, jak wykonywane są skomplikowane zabiegi na Zachodzie. Ale gabinety stomatologiczne w Polsce stoją na wysokim poziomie technicznym i jesteśmy w stanie wykonywać takie same zabiegi bez większych problemów.

Ponadto lekarze dentyści cały czas się uczą. Uniwersyteckie Centrum Stomatologii WUM edukuje studentów w zakresie nowych technologii. Starsi poznają je podczas szkoleń podyplomowych, mają do dyspozycji szeroką gamę łatwo dostępnych kursów. Nasza izba też uczestniczy w projektach służących rozwojowi zawodowemu dentystów, czego przykładem są Mazowieckie Spotkania Stomatologiczne. Niestety, na skutek epidemii kształcenie stopniowo przechodzi na system online. To dobre tylko dla zajęć teoretycznych, a przecież nasz zawód opiera się na praktyce. Podczas kształcenia konieczny jest zatem bezpośredni kontakt nauczyciela z uczniem.

Kursy przygotowywane przez izbę są nieodpłatne, lecz większość szkoleń, szczególnie tych wysokospecjalistycznych, kosztuje słono. Nie istnieje żaden system dotowania kursów doszkalających z pieniędzy publicznych. Lekarz musi wszystkie koszty pokryć z własnej kieszeni. A jeśli już je pokryje, często nowo nabytej wiedzy nie ma jak spożytkować. Szczególnie w mniejszych ośrodkach popyt na usługi nowoczesne i przez to kosztowne jest niewielki z uwagi na niższą niż w dużych miastach średnią dochodów pacjentów. NFZ wszakże zapewnia refundację tylko najprostszych usług, w wielu krajach uważanych za przestarzałe. Nawet systemy dobrowolnych dodatkowych ubezpieczeń nie uwzględniają finansowania leczenia nowocześniejszymi, lepszymi metodami.

Nie wszystko jednak da się wytłumaczyć niedoborem pieniędzy, np. ciągłe zwiększanie obciążeń biurokratycznych osób prowadzących gabinety dentystyczne. Administracja państwowa od lat tworzy wiele przepisów służących wyłącznie do sporządzania statystyk albo przerzucania obowiązku ich opracowywania z urzędników na lekarzy. Przykładem może być rejestr urządzeń radiologicznych. Prowadzony jest przez każdy wojewódzki sanepid na podstawie informacji uzyskanych podczas wydawania zezwoleń na użytkowanie aparatów RTG. Tymczasem od stycznia my, dentyści, mamy obowiązek zgłaszania tych samych urządzeń do Systemu Ewidencji Zasobów Ochrony Zdrowia. Na przyjęcie czeka zaś projekt przepisów ustanawiających obowiązek zgłaszania wspomnianej aparatury do Krajowej Bazy Urządzeń Radiologicznych.

Obciążenie formalnościami powinno się zmniejszać, skoro lekarze są coraz bardziej potrzebni. Czy w sytuacji, gdy uwagę dentysty kieruje się na wykonywanie czynności administracyjnych, przez co zabiera się mu czas potrzebny na poznawanie najnowszych trendów w sztuce lekarskiej, można mówić, że państwo stymuluje rozwój techniczny stomatologii?

Mnożenie formalności jest motywowane troską urzędników o stomatologię, ale prawdziwe intencje obrazuje fakt, że nie została umieszczona w Narodowym Programie Zdrowia na najbliższe lata. Jako samorząd lekarski będziemy w tej sprawie interweniować, już podjęliśmy konkretne działania. Stomatologia nie interesuje rządzących, niezależnie od barw partyjnych. Przed laty została zmuszona do prywatyzacji i pozostawiona sama sobie. Dziś lekarz dentysta sam musi zdobyć pacjentów, utrzymać personel, spełnić zmienne wymogi administracyjne. Poza tym powinien znaleźć czas na życie rodzinne i odpoczynek. W efekcie często pierwszoplanowa jest walka o codzienny byt i utrzymanie placówki, wdrażanie nowych technik schodzi na plan dalszy. Nie dlatego, że mamy przed nimi opory, ale dlatego, że związuje się nam ręce.

Forum dyskusyjne - napisz komentarz

Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.

Archiwum