19 września 2007

SMS z Krakowa – Sezon ogórkowy…

Co było słychać w Krakowie latem, wiedzą Państwo najlepiej z przekazów telewizyjnych. Festiwal za festiwalem, koncert za koncertem, tu spektakl, tam rewia, jeszcze gdzie indziej jubileusz bądź noc cudów. Rynek trzeszczał w szwach, ale wciąż jego spory fragment pozostaje niedostępny (w podziemiach bowiem powstaje muzeum).
W materii urbanistycznej Śródmieścia zmienił się wygląd Małego Rynku (to już nie parking, ale salon) i placu Wszystkich Świętych przy Drodze Królewskiej (gdzie powstało coś na kształt sławnej piramidy w Luwrze). Ale to muszą Państwo zobaczyć.
A w świecie medycznym trwa powściągliwa reasumpcja akcji strajkowej.
Dr Piotr Watoła, prywatnie – skromny internista z niewielkiego ZOZ-u w Oświęcimiu, oficjalnie – członek krajowego Prezydium OZZL i szef akcji strajkowej na Małopolskę, nie może się nachwalić krakowskiej Izby za metamorfozę, która się w niej dokonała w kwestii pomocy udzielonej w tym roku protestującym w różnych formach lekarzom. „To ogromny przełom – mówi. Bierny i anemiczny przed rokiem region, wpisał się nagle wyraziście do ogólnopolskiej czołówki strajkujących, z największym bodaj w Polsce udziałem środowisk akademickich”. Faktycznie, wśród protestujących placówek medycznych Krakowa znalazły się dwa wielkie szpitale kliniczne: Uniwersytecki i Polsko-Amerykański Dziecięcy na Prokocimiu (używam tu dawnej nazwy, z której poza sentymentem niewiele pozostało). Ale protestowały nie tylko one.
Do strajku dołączyły też dwa wielkie szpitale nowohuckie (im. L. Rydygiera i im. S. Żeromskiego), zaś ostre napięcia wystąpiły też w Szpitalu im. Jana Pawła II, czyli w krakowskim centrum kardiologii, oraz w Miejskim Szpitalu im. Narutowicza, choć dyrekcje tych dwu ostatnich robiły, co mogły, by uczestnictwu załóg w akcji zapobiec.
„Izba pomogła we wszystkim” – mówi dr Watoła – i wymienia długą listę konkretów, podkreślając zaangażowanie materialne Izby. Gdy pytam, czy nie jest przypadkiem tak, że to wreszcie związkowcy zrozumieli, iż nie mają co liczyć na bezpośredni udział samorządu w organizowaniu akcji? – czuje się nieco skonsternowany. Ale tak chyba jest także na szczeblu centralnym.
Izba tymczasem przeżywa kataklizm remontu kapitalnego siedziby. Parter przeniósł się na piętro, wszystkie działy siedzą sobie na głowie w jednej sali konferencyjnej, ściany pozastawiane są po sufit szafami, redakcja „Biuletynu” wysłała sekretarza ORL na urlop i zajęła jego pokój, biuro prawne niemal wyeksmitowało dyrektora, księgowość się rozpycha, zaś prezes najchętniej reprezentuje teraz firmę „na zewnątrz”. Rolę herszta tego całego zamieszania przejął wiceprezes, dr Robert Stępień, i tylko w nim nadzieja, że kiedyś się to skończy.
Natomiast z przykrością muszę poinformować, że w Krakowie nie ma aktualnie żadnej ogólnopolskiej afery; że nikogo ważnego nie aresztowano; nikogo znaczącego nie odwołano; nikt nikogo nie pomówił; żadnej koalicji nie zawarto ani nie zerwano. Jednym słowem, wciąż trwa urlopowy „sezon ogórkowy”, którego i Państwu jak najdłużej życzę.
Wasz Cyrulik z Rynku Głównego

Archiwum