28 czerwca 2015

SMS z Krakowa

Jeśli brakuje nam lekarzy, to droga do poprawy tego stanu rzeczy wydaje się prosta. Albo zwiększymy nabór młodzieży na studia medyczne, albo sprowadzimy sobie lekarzy z zagranicy, np. ze Wschodu. W tym drugim przypadku problem w tym, czy dla nich jesteśmy wystarczająco Zachodem, a dla nas, czy specjaliści z Iwanofrankowska są równie wiarygodni dla polskich pacjentów jak lekarze z Collegium Medicum.
Natomiast w pierwszym przypadku występuje aberracja. Oto kilka uczelni, tzw. niepublicznych, wychodząc naprzeciw niedostatkowi lekarzy, postanowiło podjąć próbę uruchomienia dodatkowego kierunku – lekarskiego. Trafiły na zaporę w postaci rzadko spotykanego sojuszu Ministerstwa Zdrowia i Konferencji Rektorów Akademickich Uczelni Medycznych. Sojusznicy, wzajemnie się krytykując, uznali, że pomysł naruszenia swego rodzaju monopolu edukacyjnego godzi w fundamenty polskiej medycyny.
W zaniedbanej dzielnicy Krakowa, w miejsce chaszczy Zabłocia, powstała w minionej dekadzie, z inicjatywy trzech uniwersyteckich profesorów i jednego ekonomisty, Krakowska Akademia im. Andrzeja Frycza Modrzewskiego zatrudniająca kilkuset pracowników. Liczba jej słuchaczy na sześciu wydziałach sięgnęła w chwili wyżu 17 tys. Wiarygodność przedsięwzięcia, zapoczątkowanego przed laty otwarciem Wydziału Zdrowia i Nauk Medycznych, nie budzi więc wątpliwości.
Jednak rektorzy protestują. Ich zdaniem „żadna instytucja nie potrafi oszacować liczby brakujących lekarzy” (widać analizy Naczelnej Izby Lekarskiej i rejestr są bez znaczenia); „uczelnie medyczne posiadają potencjał pozwalający na kształcenie większej liczby lekarzy”, tylko nabór limituje MZ; szkoły niepubliczne nie mają bazy klinicznej; wreszcie – i tu już KRAUM wyraża „głęboką obawę” – uczelnie niepubliczne zamierzają wprowadzić „do systemu edukacji kształcenie zagranicznych studentów”. A to może sprawić, że Departament Edukacji USA cofnie akredytację wszystkim polskim uczelniom medycznym, bo kształcenie będzie na niewłaściwym poziomie. Słowem katastrofa. Widać ci sami profesorowie uniwersyteccy będą się legitymować różną wiedzą, w zależności od miejsca wykładu.
Niepokój o kasę, czyli o przyjmowanie studentów zagranicznych, dobrze ilustruje ogólnopolska konferencja lekarzy w Gdańsku. Pada pytanie: – Dlaczego ministerstwo ogranicza nabór na studia medyczne? Odpowiedź: – Nie ogranicza, tylko ze względu na potrzebę planowania budżetu prosi o wcześniejsze wnioski dotyczące wzrostu naboru. – Ile wniosków wpłynęło w tym roku? – Na jedenaście uczelni – trzy. – Czy wszystkie zostały uwzględnione? – Tak. – Czy za tym poszły pieniądze? – Owszem, ale z zastrzeżeniem, że nie mogą być wykorzystane na nabór studentów zagranicznych.
Na wspomnianej konferencji wypowiedź rektora Gdańskiego UM prof. Janusza Morysia na temat bezsensu zniesienia podyplomowego stażu została przyjęta brawami za wyjątkowo klarowny dowód absurdu kontynuowanego ze względów politycznych. Z podobną powagą trzeba traktować stanowisko KRAUM w sprawie trudności finansowych i organizacyjnych w szkoleniu zbliżającego się do finału rocznika słuchaczy kształconych zgodnie ze skróconym tokiem studiów. Będzie z tym za rok nie lada kłopot.

Stefan Ciepły

Archiwum