6 lutego 2018

Kruchy filar

Punkt widzenia

Paweł Walewski

Największy ból głowy, jaki można sobie wyobrazić po rozpoczęciu nowego roku, odczuli tym razem nie amatorzy całonocnych libacji sylwestrowych, lecz dyrektorzy szpitali, starając się dopiąć od 1 stycznia grafik dyżurów w placówkach dotkniętych niedostatkiem lekarzy. Wypowiadanie klauzuli opt-out nie wywraca systemu do góry nogami i jest akcją w skali kraju wciąż jeszcze symboliczną, niemniej jednak pokazuje, że ochrona zdrowia opiera się na bardzo kruchym fundamencie, skoro ma być nim praca personelu powyżej ustawowej normy. Wystarczy, że blisko 5 tys. specjalistów zrezygnowało z dodatkowych apanaży, uznając je za niewarte utraty zdrowia i czasu dla rodziny, a kłopoty z obsadą na oddziałach stały się w niektórych szpitalach sporą bolączką.

Ministerstwo Zdrowia na barki dyrektorów zrzuca teraz cały ciężar odpowiedzialności, jakby wcześniej nie było żadnych zaniedbań ze strony kreatorów polityki zdrowotnej. Głodówka rezydentów nie przyniosła im tego, czego oczekiwali. Ale skoro rządowi udało się protest spacyfikować, dosypać grosza niektórym (dzieląc przy okazji całe środowisko), naród uwierzył, że znów jest dobrze, a nawet będzie jeszcze lepiej. Otóż nie jest! Bo jeśli grafik dyżurów w szpitalach można ułożyć tylko dzięki lekarzom przyjętym z łapanki albo tym, którzy przyzwyczaili się do pracy ponad normę – nie jest to sytuacja normalna, która może trwać wiecznie.

Owszem, zbieramy żniwo wieloletnich zaniedbań, ale ta fastryga już długo nie wytrzyma. Jak więc zarzucać lekarzom, że wypowiadanie klauzuli opt-out to „igranie z bezpieczeństwem pacjentów”, jeśli to właśnie zgoda na przekraczanie limitu godzin pracy za cenę wyższej pensji wydaje się działaniem w pewnym sensie nieetycznym? Możliwość skorzystania z klauzuli, do czego tak ochoczo lekarze są dziś namawiani, to przecież zachęcanie do bylejakości, notoryczne naginanie prawa. W wielu punktach jest być może absurdalne, lecz wyznacza przecież pewne standardy. Ministerstwo powinno więc sprzyjać raczej tym, którzy chcą przepisów przestrzegać, niż wymachiwać sakiewką przed słaniającymi się na nogach ze zmęczenia medykami i obiecywać, że jeśli pracować będą jeszcze więcej, to otrzymają nagrodę.

Wreszcie widać, na jakich filarach wspiera się nasz publiczny system ochrony zdrowia i za jaką cenę – lekceważenia kodeksu pracy – pacjenci mogą czuć się bezpieczni (skoro ten argument tak często pojawia się w wypowiedziach samego ministra, nie mam oporów przed użyciem go). Mamy w tej chwili wiele teoretycznych gwarancji poprawy sytuacji, ale wciąż nie wiadomo, na ile są realne. Teoretyczne państwo ma się świetnie. 

  Autor jest publicystą „Polityki”.

Forum dyskusyjne - napisz komentarz

Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.

Archiwum