2 lipca 2022

Rejestr ciąż. Wiele hałasu o… coś?

Powstał niepotrzebny ferment, nie zmieniamy żadnego przepisu prawa karnego, nie ma żadnego zagrożenia dla kobiet – przekonywał w czerwcu w Sejmie wiceminister zdrowia Waldemar Kraska, obwiniając opozycję, że na tzw. rejestrze ciąż, który nie istnieje, próbuje zbić polityczny kapitał. Czy jednak rzeczywiście nie ma podstaw do obaw?

Małgorzata Solecka

W Sejmie 9 czerwca została przedstawiona, na wniosek klubu Lewicy, aktualna informacja dotycząca rozporządzenia ministra zdrowia z 3 czerwca 2022 r. zmieniającego przepisy w sprawie szczegółowego zakresu danych zdarzenia medycznego przetwarzanego w Systemie Informacji Medycznej oraz sposobu i terminów przekazywania tych danych do SIM, czyli m.in. tworzenia „rejestru ciąż”.

Przemawiając w imieniu wnioskodawców, posłanki Lewicy pytały przede wszystkim o dostęp do „rejestru ciąż”, jakim dysponuje prokuratura. – Po co pan minister dał prokuraturze dostęp do wrażliwych danych pacjentek? Brak wiary, niechęć i lęk kobiet przed zajściem w ciążę wzrasta – mówiła Daria Gosek-Popiołek.

Pragnę podkreślić z wielką mocą, że wprowadzenie rozporządzenia ministra zdrowia zmieniającego rozporządzenie w sprawie szczegółowego zakresu danych zdarzenia medycznego przetwarzanego w Systemie Informacji Medycznej oraz sposobu i terminów przekazywania tych danych do SIM, nie tworzy rejestru ciąż – tłumaczył Kraska.

Chcemy, aby dane zawarte w Systemie Informacji Medycznej zapewniały pracownikom medycznym jak najszerszy dostęp do danych konkretnego pacjenta. Aby świadczenia medyczne były na jak najwyższym poziomie i by udzielanie dostępu do danych nie odbywało się ze szkodą dla zdrowia pacjenta. Na pewno padną pytania o to, kto jest uprawniony do dostępu do takich danych, więc odpowiadam: po pierwsze pracownik medyczny, który wytworzył daną dokumentację elektroniczną, także pracownik medyczny, który pracuje w danej placówce i będzie odpowiadał np. za dalszą diagnostykę. Trzecią osobą jest lekarz, pielęgniarka lub położna pracujący w POZ. Czwartą osobą jest każdy pracownik medyczny, gdy wystąpił stan zagrożenia życia – wyliczał wiceszef resortu zdrowia. – Nie muszę przekonywać lekarzy, którzy znajdują się na tej sali, jak ważna jest informacja, czy kobieta jest w ciąży, czy nie. Oprócz tego, że będziemy dodawać tę informację, w systemie znajdą się także inne dane medyczne, czyli informacje o wszystkich wizytach, zabiegach i hospitalizacjach.

Wiceminister Kraska wyjaśnił również, jakie będą dalsze zmiany w systemie: – Wprowadzamy informacje o wyrobach medycznych zastosowanych u pacjentów, następnie o alergiach i – absolutnie bezcenną – o grupie krwi. Ostatnia informacja dotyczy ciąży. Każdy lekarz zajmujący się pacjentką musi wiedzieć, czy jest ona w ciąży, żeby leczenie nie wyrządziło szkody nie tylko pacjentce, ale i dziecku.

Wiceministrowi nie udało się jednak przekonać posłanek i posłów opozycji, nie tylko zresztą z Lewicy. Barbara Nowacka (KO) podkreśliła, że obecne pomysły rządu są kolejnym sposobem na zastraszanie: – Polki boją się zachodzić w ciążę, a wasza propozycja jest kolejnym etapem zastraszania i polityką antykobiecą. Odnosząc się do tych głosów w podsumowaniu dyskusji, Kraska ostro replikował: – Jako parlamentarzysta nie mogę akceptować, aby z mównicy polskiego Sejmu padały kłamstwa. Państwo dzisiaj wielokrotnie, pewnie dziesiątki razy, mówiliście o „rejestrze ciąż”. To jest ewidentne kłamstwo. Nie tworzymy żadnego „rejestru ciąż”, a państwo powtarzacie to kłamstwo, aby przestraszyć polski naród i kobiety. Prokurator będzie miał dostęp do dokumentacji medycznej taki sam jak do tej pory. Przypomniał też, że „w tej chwili dane, które są w systemie, czyli także o wizycie u ginekologa i położnika oraz receptach wystawianych z refundacją dla kobiet w ciąży, skierowaniach na badania okresowe i L4, są w systemie. My dodajemy oddzielną jakby ramkę, aby szybkość informacji w tych stanach zagrożenia życia mogła spowodować optymalne leczenie kobiety i dziecka. Dostęp do informacji medycznej jest taki sam, jak był do tej pory”.

Wielu lekarzy podpisuje się pod wyjaśnieniami resortu zdrowia. Tomasz Zieliński, wiceprezes Federacji Porozumienie Zielonogórskie, od początku w swoich mediach społecznościowych aktywnie zwalczał zbitkę semantyczną „rejestr ciąż”, tłumacząc – podobnie jak przedstawiciele resortu zdrowia – jak ważna jest, z punktu widzenia medycznego, wiedza o ciąży pacjentki.

Jeśli jednak nic się nie zmienia, po co wprowadzać zmiany? A jeśli są wprowadzane, czy aby na pewno w sposób celowy, a przede wszystkim dobrze zaprojektowany? To tu, abstrahując od opozycji i politycznych przepychanek, pojawia się najwięcej wątpliwości ze strony lekarzy. Praktycznie codziennie ktoś na Twitterze lub w innych social mediach lekarskich pyta o obowiązek wprowadzania do SIM informacji o ciąży pacjentki. Pytają dermatolodzy, stomatolodzy, okuliści, którzy już zetknęli się z kobietami informującymi przy okazji wizyty o swojej ciąży, bynajmniej niewidniejącej jeszcze w dokumentacji medycznej. Czy taki lekarz ma prawo (czy też nawet obowiązek) dokonania takiego wpisu? Według Ministerstwa Zdrowia – nie. Resort zdrowia, odpowiadając portalowi Prawo.pl (tuż przed sejmową debatą), stwierdził, że informacje o ciąży będą przekazywane do SIM jedynie wówczas, gdy „usługodawca uzyska je w związku z udzielaniem świadczenia zdrowotnego lub realizacją istotnej procedury medycznej”. Informacja ta będzie daną identyfikującą świadczenie zdrowotne, a jej przekazanie do SIM będzie uzależnione „od zakresu i specyfiki świadczenia udzielanego przez usługodawcę”. Mówiąc wprost, lekarz wpisze do systemu fakt ciąży, jeśli potwierdzi go badaniami. Sama deklaracja kobiety nie wystarczy.

Problem w tym, że – nie pierwszy i zapewne nie ostatni raz – to jedynie interpretacja, czyli prawo powielaczowe. Bo przepis rozporządzenia wydaje się znacznie szerszy. Zgodnie z nim rejestr zdarzeń medycznych ma być uzupełniony o informację o ciąży pacjentki, o ile „usługodawca uzyska ją w związku z udzieleniem świadczenia zdrowotnego lub realizacją istotnej procedury medycznej”. Czy to znaczy, że jeśli kobieta przekaże dentyście informację o ciąży, co wpłynie na jego decyzję dotyczącą przebiegu leczenia, stomatolog ma odesłać ją do gabinetu ginekologa, by potwierdziła ciążę? Absurd! – twierdzą dentyści.

Lekarze, sceptycznie nastawieni do zmiany przepisów, nie kwestionują sensowności umieszczania w dokumentacji medycznej informacji o ciąży. Zwracają jednak uwagę na niedostatek precyzji – z jednej strony dotyczącej wpisu, z drugiej – jego usunięcia. Kto, kiedy ma prawo (obowiązek) ich dokonania, a przede wszystkim, na jakiej podstawie?

Z punktu bezpieczeństwa zarówno pacjentki, jak i lekarza ma to kluczowe znaczenie, a próżno szukać takich zapisów w rozporządzeniu. Co więcej, wydaje się, że to właśnie brak precyzji skutkuje łatwością formułowania tez o rzekomym „rejestrze ciąż”. W połączeniu z zaostrzonymi przepisami antyaborcyjnymi jest to mieszanka wybuchowa, która poza wszystkim innym może osłabiać zaufanie między pacjentką a lekarzem.

Forum dyskusyjne - napisz komentarz

Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.

Archiwum