7 września 2020

Dentysta z dyplomem, ale jakim?

Dariusz Paluszek

wiceprezes ORL w Warszawie ds. lekarzy dentystów

Przyszli lekarze dentyści na czwartym i piątym roku studiów poświęcają dużo czasu na zajęcia praktyczne i ćwiczenia. W minionym już roku akademickim, z powodu epidemii i zamknięcia uczelni, wiele z tych zajęć się nie odbyło. Studenci piątego roku nie zrealizowali w całości programu praktyk, ale należy mieć nadzieję, że nadrobią braki podczas stażu w gabinetach stomatologicznych. Z większym problemem zmierzą się studenci czwartego roku, gdyż nie mamy pewności, jaki scenariusz napisze nam koronawirus jesienią i zimą. Być może przerwa w zajęciach potrwa dłużej i nie będzie im równie łatwo nadrobić zaległości jak kolegom ze starszego rocznika. Czas pokaże, ale musimy być przygotowani na różne sytuacje. Oczywiście, liczymy na szczepionkę, nie wiadomo jednak, kiedy ją dostaniemy.

Tymczasem musimy zastanowić się nad procesem kształcenia i odpowiedzialnością za wiedzę i umiejętności, jakie zdobędą wkraczający na rynek pracy lekarze dentyści. Nie od dzisiaj pojawiają się głosy o potrzebie reformy systemu kształcenia lekarzy dentystów. W Europie i na świecie lekarzy dentystów brakuje, inaczej jest w Polsce. Nasze środowisko lekarskie uważa, że rynek stomatologiczny jest nasycony kadrą, tymczasem kandydatów na studia uniwersyteckie na kierunku lekarsko-dentystycznym jest coraz więcej. Dlatego nie brak osób zainteresowanych otwieraniem uczelni niepublicznych nastawionych na kształcenie przyszłych dentystów, przekonanych, że skoro są chętni, zapewne będzie to dochodowe przedsięwzięcie.

Tu rodzi się jednak pytanie o tryb działania tych szkół i zakres programowy. Jakim zapleczem dydaktycznym, kadrą naukową i szkoleniową będą dysponowały? Z jakim dyplomem, a przede wszystkim, z jakimi umiejętnościami wypuszczą na rynek absolwentów? Powinniśmy odpowiedzieć sobie, czy w tak delikatnej materii jak odpowiedzialność za ludzkie zdrowie możemy pozwolić na potężną nadprodukcję kadry w placówkach o niepotwierdzonej jakości kształcenia.

Być może planowane uruchomienie nowych szkół medycznych (niewykluczone, że powstaną nawet w kilku miastach) wiąże się z dalekosiężnymi zmianami na rynku usług stomatologicznych. W Polsce działają już duże sieci medyczne, a kolejne grupy inwestycyjne wchodzą na rynek. Są to najczęściej fundusze kapitałowe skupujące gabinety stomatologiczne, często wielostanowiskowe. W perspektywie 10 lat rynek stomatologiczny będzie zmierzał w kierunku usieciowienia. Potrzebni będą zatem lekarze do wykonywania głównie prostych zabiegów stomatologicznych, którym raczej nie zapewni się rozwoju zawodowego. Wydaje mi się, że stąd zapotrzebowanie na nowe, szybko wykształcone kadry dentystyczne. Sieciowe przychodnie stomatologiczne na pewno będą z takich lekarzy zadowolone, płacąc im 1/3 stawki, którą otrzymaliby, pracując u siebie, we własnym gabinecie.

Czy na tych zmianach skorzysta pacjent? Raczej nie. Przede wszystkim dzisiaj nie musi szukać potwierdzenia, że dostał się do dobrego lekarza (bez względu na to, czy dentysta świadczy usługi w ramach ubezpieczenia, czy komercyjnie). Oczywiście, stomatolog może być manualnie bardziej lub mniej sprawny, ale na pewno kształcił się na uniwersytecie medycznym, był dobrze nauczany, a dyplom, który uzyskał, potwierdza jego umiejętności.

Jest jeszcze inna sprawa. Choć nikt z decydentów takich deklaracji oficjalnie nie składał, coraz częściej mówi się o odejściu od finansowania stomatologii przez NFZ. Prywatna, komercyjna stomatologia miałaby wypełnić powstałą lukę i zaspokoić potrzeby społeczeństwa w zakresie leczenia chorób jamy ustnej. Wydaje się to zadanie dość karkołomne, ale z punktu widzenia lekarzy dentystów nie jest niemożliwe. Co innego oznaczałaby taka zmiana dla pacjenta i jego kieszeni. Podobna sytuacja miała miejsce na rynku farmaceutycznym, gdy małe osiedlowe, rodzinne apteki z tradycjami zamykano, gdyż nie wytrzymywały konkurencji finansowej z placówkami sieciowymi. Farmaceuci podjęli jednak działania, które doprowadziły do zmian ustawowych dotyczących otwierania punktów aptecznych. Im się udało.

Czy my, przedstawiciele samorządu lekarskiego, sprostamy wzywaniu? Czy nasz głos będzie dostatecznie silny, aby wskazywać zagrożenia?

Obecnie jesteśmy skupieni na pracy i leczeniu pacjentów w okresie epidemii, zajmujemy się bieżącymi sprawami związanymi z działaniem naszych gabinetów, ale musimy mieć świadomość, że nie tylko toczy się dyskusja na temat alternatywnych wobec uniwersytetów medycznych miejsc kształcenia lekarzy dentystów. Już są podejmowane działania mogące mieć duży wpływ na kadrę w naszym zawodzie i rozwój rynku usług stomatologicznych. W kwestii dydaktyki: za nami okres boomu na naukę zawodu technika dentystycznego
w szkołach „weekendowych”, które licznie powstawały w reakcji na duże tym kierunkiem kształcenia. Niestety, absolwenci owych placówek, choć zapłacili za naukę i uzyskali dyplom, nie pracują w zawodzie, gdyż nie znaleźli pracy. Dla przyszłych dentystów pracy zapewne nie zabraknie, ale tylko w sieciowych klinikach, których rozwój wydaje się nieunikniony.

Oczywiście, statystycznie zwiększy się liczba miejsc udzielania świadczeń, ale czy pacjent skorzysta na tym? Raczej nie, gdyż będzie miał problem z dostępem do specjalistycznego leczenia w bardziej skomplikowanych zdrowotnie przypadkach. Czy my, lekarze już pracujący, mający ugruntowaną pozycję, powinniśmy się martwić? Nam zapewne uda się dopracować do emerytury, ale przecież na naszych barkach spoczywa troska o przyszłość profesji, odpowiedzialność za prestiż zawodu lekarza dentysty, dobrze wykształconego, dbającego o pacjentów, mogącego zaoferować nie tylko leczenie prywatne, ale też w części refundowane przez NFZ. Wiemy, że są osoby, które takiej refundacji wymagają, gdyż bez niej nie będą w stanie opłacić leczenia w prywatnym gabinecie dentystycznym. Z myślą o naszych podopiecznych powinniśmy dobrze się zastanowić nad tym, jak ma wyglądać kształcenie kadr dla stomatologii, a w szerszej perspektywie – leczenie stomatologiczne w Polsce

Forum dyskusyjne - napisz komentarz

Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.

Archiwum