22 lutego 2014

Jeszcze wiele problemów

Kolejki do lekarza to, obok bezrobocia, największa plaga społeczna współczesnej Polski – usłyszeliśmy ze szczytów władzy. Dobrze, że problemy ludzi chorych w naszym kraju zostały nareszcie zauważone. Minister zdrowia, który ma za zadanie problem kolejek rozwiązać, chce tego dokonać przez zmiany w lecznictwie podstawowym, które ma przejąć część pacjentów z poradni specjalistycznych. Ale jak do tego ma się wynikający z ustawy refundacyjnej i zarządzeń NFZ obowiązek poświadczania przez lekarzy specjalistów konieczności wypisywania leków refundowanych? Jak wprowadzić ubezpieczenia dodatkowe bez ograniczenia koszyka świadczeń gwarantowanych? Jak znieść limity w onkologii bez uszczerbku dla innych specjalności i jak to wszystko zrobić, nie dokładając do systemu pieniędzy? Wydaje się, że sposobem na rozwiązanie tych i wielu innych problemów w ochronie zdrowia mają być zmiany kadrowe. Odwołano szefową NFZ, bo się domagała pieniędzy, odszedł sekretarz stanu w Ministerstwie Zdrowia, odwołano dyrektora Mazowieckiego Oddziału Wojewódzkiego NFZ (też się pewnie domagał pieniędzy, tym razem dla Mazowsza). Karuzela się kręci, ale od samego mieszania herbata nie stanie się słodsza i kolejki do lekarza się nie zmniejszą, a pacjenci nie poczują się bezpieczniej. Trzeba sobie wreszcie powiedzieć jasno, że ochrona zdrowia w Polsce jest rażąco niedofinansowana i bez zwiększenia nakładów na nią nie ruszymy z miejsca.
„Przez pieniądze lekarze zaczęli się zachowywać jak wilcze stado”, „optymalna jest stawka godzinowa; wtedy anestezjolog jest żywotnie zainteresowany jak najdłuższym przygotowaniem pacjenta do operacji i żeby go za szybko nie obudzić”, „widzę wielu lekarzy, którzy skończyli specjalizację, a nie mieli w ogóle kontaktu z medycyną światową” – donosi na łamach poczytnego tygodnika jeden z naszych kolegów. Na pytanie dziennikarki o konkretne osoby kolega odpowiada: „nazwisk nie podam, ale takie sytuacje się zdarzają”. Oczywiście jak się rzuca błotem, lepiej bez nazwisk, zasięg będzie większy. W tym donosicielstwie tak się kolega zapędził, iż doniósł na samego siebie, że bezkrytycznie podpisuje młodym lekarzom karty specjalizacyjne bez sprawdzenia ich wiedzy. Ale najlepsze jeszcze przed nami: „dlaczego nikt uczciwie nie powie, że zamiast przeszczepić jedną twarz, można było dziesięciu pacjentów z raka wyleczyć”. Tak myśleć i mówić lekarzowi nie wolno, bo to jest niemoralne. Leczyć musimy wszystkich i ratować życie każdemu. I temu, komu trzeba przeszczepić twarz, i chorym na raka, bez względu na koszty. O tempora! o mores! Z człowieka sfrustrowanego, rzucającego na prawo i lewo nieudokumentowane oskarżenia, media robią idola, wyrzut sumienia lekarzy. Tak nie można, środowisko lekarzy ma wiele problemów, izba lekarska od nich nie ucieka, ale przez takie uogólnienia i przerysowania ich nie rozwiążemy, a obrażamy dziesiątki tysięcy uczciwych, ciężko pracujących lekarzy. Zwykła ludzka przyzwoitość nakazuje powiedzieć w tej sytuacji: przepraszam.

Archiwum