10 listopada 2008

Listy – W sprawie punktów edukacyjnych

W „Pulsie” z października 2008 r. ukazał się krótki tekst Ryszarda Majkowskiego dotyczący obowiązku ustawicznego kształcenia zawodowego lekarzy oraz związanych z tą kwestią problemów. Osobiście pragnę zwrócić uwagę na jeszcze jeden, moim zdaniem, bardzo ważny aspekt całej sprawy.
Otóż w praktyce w obecnie obowiązującym systemie punkty edukacyjne łatwiej jest kupić, niż je zdobyć, rzetelnie poszerzając lub ugruntowując swoją wiedzę zawodową. Tym samym liczba zdobytych przez poszczególnych lekarzy punktów edukacyjnych w wielu przypadkach może bardziej świadczyć o zasobności ich portfela lub (oraz) znajomości odpowiednich osób (np. przedstawicieli firm farmaceutycznych, którzy sponsorują im udział w konferencjach naukowych) niż o ich rzeczywistej chęci rozwoju zawodowego czy posiadanej przez nich wiedzy. Wydaje się, że sam obowiązek ustawicznego kształcenia lekarzy w obecnej formie służy bardziej interesom finansowym pewnych grup biznesowych niż dążeniu do podniesienia kwalifikacji lekarzy oraz zainteresowania ich nowoczesną wiedzą.
Wystarczy tylko spojrzeć na dostępne możliwości zdobywania punktów edukacyjnych, aby dobitnie się o tym przekonać. Tak oto punkty edukacyjne można zdobyć za prenumeratę wybranego czasopisma medycznego (nikt nie weryfikuje potem, czy byłem łaskaw takie pismo przeczytać, czy też może postanowiłem palić nim w piecu – ważne, że opłaciłem rachunek za prenumeratę), za wykupienie abonamentu prywatnej telewizji medycznej czy też za zgłoszenie uczestnictwa w konferencji naukowej organizowanej przez koncern farmaceutyczny (nikt nie weryfikuje potem, czy byłem łaskaw zjawić się choć na jednym wykładzie – ważne, że zapłaciłem, niemałe, wpisowe).
Oczywiście, dostępna jest pewna ilość darmowych – doskonałych merytorycznie – kursów edukacyjnych. Niestety, w większości są one organizowane w godzinach pracy, trwają kilka dni, zaś liczba przypisanych im punktów edukacyjnych jest często nieporównywalnie mniejsza od liczby punktów możliwych do zdobycia za kilkusetzłotową opłatę wpisowego na organizowaną przez firmę farmaceutyczną konferencję.
Na uczestnictwo w darmowych kursach zdecyduje się lekarz, któremu naprawdę zależy na poszerzaniu swojej wiedzy. Ten zaś, którego (z różnych względów) interesować będzie jedynie zdobycie w prosty sposób odpowiedniej liczby punktów edukacyjnych, zapłaci raczej wpisowe na jedną z wielu konferencji czy też zaprenumeruje jedno lub dwa czasopisma. Obowiązek kształcenia ustawicznego zostanie dopełniony. Tylko czy równocześnie wzrosną realne umiejętności oraz lekarska wiedza?
Próbowałem tym problemem zainteresować MZ. Niestety, jak do tej pory bezskutecznie. Urzędnicy z Miodowej uważają, że póki istnieją darmowe kursy edukacyjne, opisany przeze mnie problem nie istnieje, zaś „kupowanie” punktów edukacyjnych jest jedynie fikcją. Czy aby na pewno?

Piotr Sławiński
Szpital Praski w Warszawie

Archiwum