1 stycznia 2009

Epitafium

Dr
Roman

Dzierżanowski
(1918-2008)


23 września 2008 r. zmarł dr n. med. Roman Dzierżanowski, ftyzjatra, historyk medycyny, pisarz odznaczony Medalem „Gloria Medicinae”.

Urodził się w 1918 r. w Kijowie. W 1937 r., po maturze w warszawskim liceum im. Stanisława Staszica, rozpoczyna studia medyczne. Podczas okupacji kontynuuje naukę na tajnym Wydziale Lekarskim UW, pracując równocześnie w II Klinice Chorób Wewnętrznych pod kierunkiem prof. Witolda Orłowskiego. Bierze udział w obronie Warszawy we wrześniu 1939 r. i w Powstaniu Warszawskim. Po upadku powstania trafia do Zakopanego, gdzie pracuje m.in. w sanatorium akademickim, od 1948 r. jako ordynator, tuż po dyplomie na Wydziale Lekarskim UJ. W 1950 r. zostaje powołany do wojska na półtora roku – przesłuży 23 lata. Trzy lata po dyplomie ma już doktorat na podstawie pracy „501 zabiegów przepalania zrostów opłucnej”.
Żeni się z lekarką Jadwigą Matusiak, rodzi im się syn Edward.
W 1951 r. zostaje ordynatorem oddziału w Centralnym Wojskowym Sanatorium Przeciwgruźliczym w Zakopanem. Po pięciu latach obejmuje stanowisko komendanta Centralnego Wojskowego Sanatorium Przeciwgruźliczego w Otwocku. W latach 1963-64 przebywa w Wietnamie jako lekarz polskiej grupy Międzynarodowej Komisji Kontroli
i Nadzoru. Otrzymuje kambodżańskie Odznaczenie „Sacha Metru”. Po powrocie do kraju pracuje jako redaktor naukowy wydawnictw wojskowych w Instytucie Medycyny Pracy, a od 1967 r. – kierownik Zakładu Dokumentacji Naukowej Centrum Szkolenia Podyplomowego Wojskowej Akademii Medycznej w Warszawie.

W 1973 r., w stopniu pułkownika, przechodzi na emeryturę. W latach 1978-83 jest lekarzem personelu latającego LOT-u.

Dr Roman Dzierżanowski był autorem książki „Każdy chory ma doktory” (1972), „Słownika chronologicznego dziejów medycyny i farmacji” (PZWL, 1983) oraz zbioru anegdot o polskich lekarzach „Swawolny Hipokrates” (1998). Pisał artykuły z zakresu ftyzjatrii, a także dokumentacji naukowej i bibliografii lekarskiej oraz felietony poświęcone historii medycyny, którą się pasjonował.

Wśród licznych odznaczeń, jakie otrzymał, najbardziej sobie cenił Medale „Gloria Medicinae” i „Bene Meritus”, najwyższe odznaczenia nadawane wybitnym lekarzom przez PTL.

opr. Ed

Prof. Jan ORŁOWSKI
(1936-2008)

9 października 2008 r. zmarł prof. dr hab. med. Jan Orłowski, jeden z najwybitniejszych chirurgów ortopedii i traumatologii narządu ruchu, wychowanek lwowskiej szkoły ortopedycznej, której prekursorem i twórcą w latach trzydziestych ub. stulecia był prof. dr hab. med. Adam Gruca, a kontynuatorem – prof. dr hab. med. Marian Garlicki, opiekun pracy habilitacyjnej prof. Jana Orłowskiego.

Szkoła lwowska wykształciła wspaniałych ortopedów. Wielu z nich pełniło funkcje kierowników katedr i klinik w Polsce i poza jej granicami, dyrektorów szpitali. Byli także twórcami centrów rehabilitacji narządu ruchu (m.in. w Piekarach Śląskich). Wychowali wspaniałą kadrę lekarzy: operatorów, diagnostów i organizatorów ludzi oddanych chorym i poszkodowanym, niosących ulgę w cierpieniu.
Do nich właśnie należał prof. Jan Orłowski, człowiek niezwykłej dobroci, świetny operator, dla którego pacjent był największym dobrem – za podstawowy obowiązek lekarza uważał przywrócenie go do zdrowia i uratowanie od kalectwa.
Nad wyraz skromny, uczynny, nikogo w życiu nie skrzywdził i nie obraził. Nigdy nie powiedział złego słowa o swoich kolegach. Bronił ich w trudnych sytuacjach zawodowych i życiowych. Nie dążył do nadzwyczajnych sukcesów i awansów, ustępował miejsca innym, zwykle pozostając
w cieniu. Rzadko można spotkać w obecnych czasach takie osobowości.

Urodził się we Lwowie w 1936 r. Na skutek powojennych „regulacji” granic Rzeczypospolitej, tak jak tysiące innych lwowiaków, musiał opuścić rodzinne miasto. Zamieszkał z rodzicami w Mielcu, gdzie ukończył szkołę średnią. Po studiach na Wydziale Lekarskim Akademii Medycznej
w Krakowie przeniósł się do Warszawy. Związał się na stałe ze Szpitalem Urazowo-Ortopedycznym w Otwocku – początkowo, po wygraniu konkursu, był ordynatorem Oddziału Ortopedyczno-Urazowego, a następnie, po przemianowaniu na Szpital CMPK, został powołany na kierownika I Kliniki Urazowej, której szefował aż do przejścia w stan spoczynku.
Jego pasją była chirurgia i szkolenie młodych lekarzy, a przede wszystkim leczenie i pomoc chorym. Jego nazwisko – znane w świecie ortopedycznym w związku z licznymi referatami, doniesieniami oraz metodami operacyjnymi – budziło powszechny szacunek. Szczególnie interesował się urazami narządu ruchu, m.in. u sportowców, oraz leczeniem uszkodzeń stawu kolanowego.
Drugą pasją jego życia był sport. Świetnie grał w piłkę siatkową, jeździł na nartach, grał w tenisa. Uzyskał specjalizację z medycyny sportowej. Przez wiele lat pełnił funkcję lekarza kadry narodowej w piłce siatkowej mężczyzn. Brał udział w Igrzyskach Olimpijskich w Monachium w 1972 r. jako opiekun medyczny. Po olimpiadzie odszedł z pracy w sporcie. Nie mógł znieść przemian, jakie w nim nastąpiły: komercjalizacji, dążenia do osiągnięcia zwycięstwa za wszelką cenę, w tym stosowania dopingu.
Nasze drogi po raz pierwszy skrzyżowały się w 1972 r. na Olimpiadzie w Monachium, gdzie opiekowałem się reprezentacją Polski w piłce nożnej. Po raz drugi – w latach 1988-1991 w Emiratach Arabskich, gdzie pracowaliśmy razem. Przez trzy długie lata mieszkaliśmy pod jednym dachem. Po pracy godzinami dyskutowaliśmy o życiu, o najbliższych, oddalonych o tysiące kilometrów, o planach na przyszłość. A zbliżały się już lata wielkich wydarzeń, które wstrząsnęły nie tylko Polską, ale i światem, zmieniając bieg historii.
W czasie naszego wspólnego pobytu w Emiratach Arabskich Jasiek dał się poznać jako wspaniały człowiek i kolega. W pracy zawsze można było liczyć na Jego pomoc i bardzo przemyślane działania lekarskie w leczeniu chorych, co w odmiennych warunkach kulturowych okazywało się bardzo ważne. Przez pewien okres pełnił funkcję lekarza reprezentacji Emiratów Arabskich, współpracując z trenerem śp. Bernardem Blautem. Na stanowisku tym zaskarbił sobie wielki szacunek.
Zwykle na obczyźnie ujawniają się różne ukryte talenty. Janek okazał się wspaniałym kuchmistrzem – przyrządzane przez niego wyśmienite potrawy budziły powszechny podziw. Wieczorem po pracy z zapałem graliśmy w tenisa. Braliśmy też udział w różnego rodzaju miniturniejach, najczęściej grając w deblu. Potem siadaliśmy do posiłku, a po kolacji rozpoczynały się wspomnienia.
Janek opowiadał o rodzinie, którą bardzo kochał i martwił się o nią. Takie rozmowy bardzo zbliżają ludzi, zacieśniając więzy przyjaźni. Często wspominaliśmy nasze kochane miasto Lwów. Janek zawsze powtarzał, że jak wróci – to w pilotce na głowie. Śpiewaliśmy znaną pieśń: „Może uda się, że powrócę znów i zobaczę miasto Lwów – kochane”.
Niestety, nie wróciliśmy do naszego kochanego miasta – nasze losy potoczyły się inaczej.

Zostałeś, Janku, pochowany na pięknym Cmentarzu Powązkowskim w Warszawie. Nie na kochanym Łyczakowie, gdzie z góry można podziwiać najpiękniejszą nekropolię na świecie – Cmentarz Obrońców Lwowa, a z drugiej strony – Wysoki Zamek, kopiec Unii Lubelskiej, ratusz, wieżę katedry i cały Lwów. Myślę, że dobry Bóg otoczy Cię wielką miłością za to, co zrobiłeś i jaki byłeś na ziemi. Osobiście nie zapomnę Ci wielkiej troski, jaką razem z żoną otaczaliście moich kuzynów Halinę i Staszka Donsaftów, zastępując im najbliższą rodzinę.
Pozostaniesz we wdzięcznej pamięci Twoich bliskich i przyjaciół oraz Twoich pacjentów. Wielu z nich w nekrologach dziękowało Ci za powrót do zdrowia, a często – za uratowanie życia.
Pozostaniesz w naszych sercach jako wspaniały kolega i przyjaciel, lwowiak o złotym sercu, będący przykładem dla następnych pokoleń.

Janusz Garlicki

Archiwum