28 czerwca 2015

Medyczny Jarocin

Przeprowadzona w 1950 r. denominacja złotego miała uchronić nasze państwo przed galopującą inflacją. W przypadku wynagrodzeń i cen produktów zastosowano przelicznik 100:3, natomiast w przypadku oszczędności – 100:1, więc 2/3 pieniędzy trzymanych w bankach wyparowało. Strata, oceniając kwotę przez pryzmat współczesnych zarobków, niby niewielka, bowiem przeciętna pensja w tamtych czasach wynosiła równowartość 20-30 dol. Zastanawia jednak, dlaczego nie wywołała społecznego buntu, skoro jedną decyzją pozbawiono obywateli oszczędności będących owocem wielu lat pracy. Być może wyjaśnia to popularna wówczas anegdota:
Podczas spotkania międzynarodowego prezydent USA rozmawia z I sekretarzem PZPR.
– Przeciętny Amerykanin zarabia 2 tys. dol., z tego połowę wydaje na życie – mówi prezydent USA.
– A co robi z resztą? – pyta I sekretarz.
– Nie wnikamy w to! – odpowiada prezydent USA.
– A u nas przeciętny Polak zarabia 2 tys. zł, a na życie wydaje 4 tys. zł – ripostuje I sekretarz.
– Skąd bierze resztę? – dziwi się prezydent USA.
– Nie wnikamy w to! – mówi z przewrotnym uśmiechem I sekretarz.
Na przełomie lat 70. i 80. coraz więcej osób myślało o równości, demokracji i swobodzie wypowiedzi. Ówczesna władza znalazła jednak doskonały sposób na skanalizowanie takich tendencji. Zaczęto organizować Ogólnopolski Przegląd Muzyki Młodej Generacji, który po przeniesieniu z lokalnego domu kultury na błonia stał się sławnym Festiwalem Muzyków Rockowych w Jarocinie. Możliwość wykrzyczenia złości na system polityczny, obrzucenia błotem muzyków, których utwory nie znalazły poklasku, lub innych widzów działała niczym wentyl bezpieczeństwa wobec frustracji młodej części społeczeństwa.
Dziś młody lekarz zarabia na etacie rezydenckim 2400 zł netto.
Wynajęcie dwupokojowego mieszkania w Warszawie lub rata kredytu to 2 tys. zł miesięcznie. Skąd więc bierze pieniądze na życie?
Zarówno opinia publiczna, jak i ministerstwo nie chcą widzieć tego, że rzesza 30-letnich ludzi, którzy 24 lata spędzili w szkole (i dalej się kształcą!), musi zapożyczać się u rodziców lub pracować po 400 godzin w miesiącu, dorabiając w POZ i NPL.
Mimo obciążenia pracą, młodzi ludzie nie zapomnieli, kim są, nie stracili ducha walki. Internetowe grupy młodych lekarzy, będące forum dyskusji o zmianach w kształceniu, liczą nawet 5 tys. członków. Jasne, że minister nie może rozmawiać z każdym. Szansą na poprawę sytuacji miał być powołany zarządzeniem szefa resortu zdrowia Zespół do spraw Młodych Lekarzy. W jego skład weszli przedstawiciele Komisji Młodych Lekarzy NIL i okręgowych izb oraz przedstawiciele ministerstwa. Niestety, kwietniowe inauguracyjne spotkanie zespołu, które w naszych marzeniach miało być zwieńczeniem i potwierdzeniem wcześniejszych rozmów o zmianie sposobu kwalifikacji na rezydentury, zakończyło się jak przegląd piosenek. Każdy zaśpiewał swoją. Jedne wesołe, inne smutne, jeszcze inne pełne nadziei – repertuar był naprawdę bogaty. Po koncercie życzeń wszyscy rozeszli się do domów. Było miło, tylko szkoda, że z tego muzykowania nie powstała płyta z przebojami, która ułatwiłaby życie młodym lekarzom… Kiedy wreszcie pojawi się na półkach, pewnie nie będę już młody, ciekawe, czy będę jeszcze lekarzem.

Filip A. Dąbrowski,
przewodniczący Komisji ds. Młodych Lekarzy OIL w Warszawie

Archiwum