25 grudnia 2011

Na marginesie KEL

Artykuł 74
Lekarz nie może uczestniczyć
w akcie pozbawiania życia,
asystować w torturowaniu lub innym poniżającym traktowaniu człowieka. Nie może też wykorzystywać swej wiedzy i umiejętności dla ułatwienia stosowania
jakichkolwiek form okrutnego
postępowania.

Z pewnością zapis ten jest dla większości lekarzy zaskakujący, a nawet oburzający. Niestety odczucia takie wynikają z nieznajomości historii. Przez wieki lekarze, a szczególnie profesorowie medycyny, obdarzani byli wielkim społecznym zaufaniem. Powszechnie uważano, że lekarz związany przysięgą Hipokratesa działa jedynie dla dobra chorego. Mit ten prysł wraz z ujawnieniem działań niemieckich i japońskich lekarzy podczas II wojny światowej. Proces norymberski lekarzy oskarżonych w 1947 r. o popełnienie zbrodni wojennych i prowadzenie pseudonaukowych eksperymentów na ludziach stał się kamieniem węgielnym współczesnej bioetyki. Na ławie oskarżonych zasiedli wówczas m.in. prezes hitlerowskiego Czerwonego Krzyża, komisarz III Rzeszy ds. zdrowia, dyrektor Instytutu Higieny i naczelni lekarze nazistowskich obozów koncentracyjnych. Niektórzy z nich osobiście przeprowadzali zbrodnicze eksperymenty na więźniach. Byli odpowiedzialni także za eutanazję chorych psychicznie i badania nad skutecznymi sposobami sterylizacji całych narodów. Testowali na więźniach zastosowanie substancji trujących jako gazów bojowych. Lekarze SS, przeprowadzający pseudonaukowe doświadczenia w obozach koncentracyjnych, współpracowali z profesorami niemieckich uniwersytetów i korzystali z ich wsparcia przy realizacji tych projektów. Dla potrzeb nauki uśmiercono wielu ludzi. Więźniów wrzucano do lodowatej wody lub pojono jedynie morską wodą, aby określić, ile czasu przeżyją. Wtłaczano im do płuc powietrze dla sprawdzenia, przy jakiej objętości pękną. Badania te nie były bezmyślnym znęcaniem się nad więźniami, ale precyzyjnie zaplanowanym doświadczeniem mającym na celu uzyskanie odpowiedzi na stawiane przez lekarzy konkretne pytania dotyczące problematyki medycznej.
Jak ważne były te odpowiedzi, może świadczyć fakt, że naczelny wódz alianckich sił okupacyjnych w Japonii udzielił immunitetu pseudonaukowcom biorącym udział w zbrodniach popełnionych przez jednostkę 731, w zamian za wyniki ich badań. Ta tajna jednostka armii japońskiej dostarczała „materiału ludzkiego” do bestialskich eksperymentów, podczas których wykonywano wiwisekcje, podawano substancje trujące, sztucznie wywoływano choroby, symulowano rany wojenne, wywoływano zawały serca i udary mózgu. Na więźniach testowano nowe rodzaje broni, takie jak miotacze ognia czy granaty. Każda śmierć była uważnie obserwowana i opisywana przez członków oddziału. Amerykanie uznali uzyskane w ten sposób informacje za na tyle cenne, by chronić przed odpowiedzialnością wykonawców eksperymentów. Dowódca jednostki 731 twierdził: „misją od Boga każdego medyka jest blokowanie choroby i jej eliminacja, lecz zadanie, nad którym będziemy pracować, jest całkowitą odwrotnością tej reguły”.
Te koszmarne przykłady pokazują, że dyplom lekarza i złożenie przysięgi Hipokratesa nie są wystarczającym zabezpieczeniem przed popełnieniem niegodziwości. Lekarze niemieccy czy japońscy nie wykonywali tych bestialskich eksperymentów pod przymusem lub na rozkaz przełożonych. Motywem ich działania była chęć zysku lub sławy oraz złe pojmowanie roli naukowca, który wyjaśnia tajniki biologii za wszelką cenę. Przykłady te powinny być dla społeczności lekarskiej i naukowej ostrzeżeniem, że są granice, których nie wolno przekraczać. Trybunał Norymberski skazał na śmierć lub wieloletnie więzienie nazistowskich lekarzy-eksperymentatorów. W konsekwencji tego procesu powstał pierwszy międzynarodowy Norymberski Kodeks Etyczny określający zasady dopuszczalności przeprowadzania doświadczeń z udziałem ludzi. Sędziowie trybunału stworzyli dziesięć zasad odróżniających etyczny eksperyment medyczny od zbrodni. W kodeksie podkreślono konieczność niewymuszonej zgody na przeprowadzenie eksperymentu wyrażonej przez osoby posiadające pełną zdolność do podejmowania czynności prawnych, po odpowiednim wyjaśnieniu istoty doświadczenia, bez sięgania po przemoc, przekupstwo, wprowadzenie w błąd itp. Eksperyment powinien zaowocować korzystnymi dla społeczeństwa wynikami, których nie można osiągnąć w inny sposób. Projekt trzeba oprzeć na wynikach badań przeprowadzonych uprzednio na zwierzętach. Należy uniknąć niepotrzebnych fizycznych lub psychicznych cierpień badanego. Eksperyment nie może z założenia prowadzić do śmierci lub kalectwa osoby badanej. Jedynie wykwalifikowani naukowcy, wyposażeni w odpowiedni sprzęt, mogą wykonywać doświadczenia. Podejmowane ryzyko nie powinno przewyższać oczekiwanych korzyści. Trzeba zagwarantować badanemu prawo do wycofania się z eksperymentu w każdym momencie. Naukowiec przeprowadzający badanie jest zobowiązany do przerwania eksperymentu, jeśli zachodzi możliwość dokonania uszczerbku na zdrowiu osoby badanej. Jak widać, wszystkie te wskazania nie straciły na aktualności i są fundamentem współczesnych zasad bioetycznych.
Społeczność lekarska powinna się głęboko zastanowić nad stosowaniem niektórych eponimów medycznych, czyli terminów określających jednostki lub objawy chorobowe oraz pojęcia anatomiczne i fizjologiczne, pochodzących od nazwisk lekarzy, którzy je opisali. To wielkie wyróżnienie i przepustka do „nieśmiertelności”. Udział niektórych sław niemieckiej medycyny w nazistowskiej machinie masowej eksterminacji niewinnych ludzi stawia pod znakiem zapytania stosowanie eponimów z ich nazwiskami. Dotyczy to tak znanych określeń jak: zespół Reitera, komórki Clary czy ziarniniakowatość Wegenera, a także bardziej specjalistycznych, np.: choroba Hallervordena-Spatza (odmiana neurodegeneracji), zespół Cauchois-Eppingera-Frugoniego (zakrzepica żyły wrotnej), choroba Seitelbergera (dziecięca dystrofia neuroaksonalna). Hans Reiter był liderem NSDAP, który autoryzował przeprowadzanie medycznych eksperymentów w obozach koncentracyjnych. Max Clara, członek partii nazistowskiej aktywnie wspierający jej program, w artykule z 1937 r. przyznał, że próbki do swych badań uzyskał od więźniów, na których wykonano wyroki nazistowskich sądów. Hans Eppinger przeprowadzał okrutne eksperymenty na Romach więzionych w Dachau. Julius Hallervorden i Franz Spatz otrzymywali materiał do badań od osób poddanych eutanazji z powodu choroby psychicznej. Osobiście pobierali mózgi dzieci uśmiercanych w ich obecności. Franz Seitelberger, członek SS, również badał mózgi ofiar eutanazji. Friedrich Wegener, członek NSDAP od 1932 r., był poszukiwany przez rząd polski z powodu podejrzeń o popełnienie zbrodni wojennych w getcie żydowskim w Łodzi, gdzie w czasie wojny był lekarzem. Czy na pewno są godni takiego wyróżnienia, jakim ich obdarzamy, przypominając ich nazwiska?
Stwierdzenie, że lekarz nie może uczestniczyć w akcie pozbawiania życia, jednoznacznie wyklucza w Polsce możliwość stosowanej w niektórych krajach eutanazji na życzenie. Zgodnie z tym zapisem, lekarz nie może też uczestniczyć w wykonywaniu wyroków śmierci, nawet przy prawomocnych decyzjach niezawisłych sądów. W krajach Unii Europejskiej wyroki te nie są obecnie wykonywane, ale w wielu państwach kara ta nadal obowiązuje. Czy lekarzy służb więziennych wykonujących polecenia służbowe nie obowiązuje ta zasada? Dyskusyjny jest zakaz poniżającego traktowania człowieka, gdyż za takie można uznać wiele działań spotykanych w medycznej codzienności. Czy badanie lub mycie pacjenta na korytarzu szpitala nie jest działaniem poniżającym? Jak pogodzić obowiązek szczegółowego zbadania chorego z lokalowymi możliwościami polskiego szpitalnictwa, które nie zapewniają wykonania tego zadania w godziwych dla pacjentach warunkach? W polskich realiach takie ładnie brzmiące zapisy rodzą konflikt sumienia i trudne wybory, którego obowiązku nie wykonać. Nie jest jasne, jak interpretować zakaz „wykorzystywania swej wiedzy i umiejętności dla ułatwienia stosowania jakichkolwiek form okrutnego postępowania”. Prawdopodobnie chodzi o przekazywanie wiedzy medycznej lub uczenie osób trzecich, które wykorzystują nabyte umiejętności do działań szkodzących zdrowiu innych ludzi. Okrutne zachowanie nie musi mieć tylko fizycznego charakteru. Artykuł 74 KEL jednoznacznie stwierdza, że zadaniem lekarza jest pomaganie chorym i ratowanie ludzi, a nie szkodzenie lub wręcz ich zabijanie.

Archiwum