1 maja 2003

Polscy lekarze w Kijowie

Minęło 5 lat od powstania Polskiego Stowarzyszenia Medycznego w Kijowie. Z tej okazji Naczelna Izba Lekarska zorganizowała wyjazd lekarzy z Polski na konferencję naukowo-szkoleniową w Kapitanówce k. Kijowa.

Wzięli w niej udział również Koledzy ze środowisk polonijnych w Czechach i w Niemczech, m.in. doc. Bogusław Chwajol – prezes Polskiego Towarzystwa Medycznego w Republice Czeskiej i dr Jakub Bodziony – prezes Światowej Federacji Polonijnych Organizacji Medycznych.
Przejeżdżaliśmy przez ziemie południowego Polesia. Mijaliśmy zielone tereny z licznymi wodnymi rozlewiskami i brzozowymi laskami. Do Kapitanówki dotarliśmy późnym wieczorem. Zakwaterowano nas, a także polskich lekarzy z Ukrainy i Białorusi, w dużym budynku sanatoryjnym.
Referaty konferencyjne przedstawiła już dr Bożena Pietrzykowska na łamach „Gazety Lekarskiej”. Moją uwagę zwrócił referat dr. Jakuba Bodzionego – o współpracy polonijnego środowiska medycznego i możliwości udziału w programach medycznych i edukacyjnych Unii Europejskiej, oraz referat dr. Krzysztofa Makucha – przedstawiający program współpracy samorządu lekarskiego w kraju z Kolegami ze środowisk polonijnych.
(Z referatu tego dowiedziałam się np., że z 20 milionów Polaków na obczyźnie 1 milion znajduje się na Ukrainie.)
Za bardzo ważne, i oczekiwane przez lekarki i lekarzy z Ukrainy, uważam nasze bezpośrednie kontakty z nimi w czasie przerw w obradach i wspólnych posiłków, a także w czasie wycieczki do Kijowa. Miały one znaczenie integrujące. Stwierdziliśmy jednak, że wielu lekarzy z Polonii kijowskiej, zwłaszcza młodszych, słabo mówi po polsku, z niektórymi można się było porozumieć tylko po rosyjsku. Przyczyna to 70 lat przynależności wschodniej Ukrainy do ZSRR. Zamknięto wówczas szkoły i instytucje polskie, masowo wysiedlano polską ludność Kijowa i okolic. Natomiast lekarze ze Lwowa dobrze mówili po polsku. Obecnie również w Kijowie istnieją możliwości nauki języka polskiego – w kilku szkołach jest to przedmiot nadobowiązkowy, a kursy językowe prowadzi też 5 polskich stowarzyszeń. Prowadzą one działalność oświatowo-kulturalną, organizują pomoc dla najbardziej potrzebujących, opiekują się grobami polskimi na cmentarzu Bajkowa. Jest również w Kijowie polski kościół, św. Aleksandra, zbudowany w pierwszej połowie XIX wieku, czynny do 1937 r., potem zamknięty, a zwrócony wiernym w 1990 roku.
Ostatniego dnia konferencji zwiedzaliśmy Kijów, żeby – jak żartobliwie wyraził się jeden z uczestników – nie wywieźć z konferencji wrażenia, że jest to „jakieś miasto koło Kapitanówki”. A Kijów to rzeczywiście piękne, rozległe miasto, położone na wzgórzach nad szerokim Dnieprem, z wieloma zabytkami i licznymi śladami działalności dawnej, prężnej Polonii. Powstało tu wiele dzieł architektonicznych Władysława Horodeckiego, rozległa była działalność wydawnicza i księgarska rodziny Idzikowskich, ze znanymi na całym świecie Leonem i Władysławem, którzy poza wydawaniem książek i nut utworzyli filie księgarskie, biuro koncertowe, bibliotekę, hurtownię i introligatornię. Kubikowski budował tutaj dworce i linie kolejowe. Pracowało też w Kijowie wielu znanych lekarzy różnych specjalności. Na przełomie XIX i XX wieku powstały tu różne polskie instytucje, kluby, zespoły artystyczne. Polacy odgrywali ważną rolę w rozwoju lokalnego przemysłu. Wydawali liczne czasopisma (m.in. „Goniec Polski”).
Wracaliśmy inną drogą – przez Żytomierz, Równe i Kowel. Obserwując jary i faliste tereny Wołynia, przyglądaliśmy się wioskom, malowanym na niebiesko płotom, drzwiom i okiennicom domów. Na mijanych przez nas cmentarzach również stały niebieskie, a czasem popielate krzyże.
Zatrzymaliśmy się w Żytomierzu, zaproszeni przez kolegów ze Stowarzyszenia Lekarzy Pochodzenia Polskiego Żytomierszczyzny. Dowiedzieliśmy się, że istnieje tu aż 8 towarzystw polonijnych, m.in. nauczycielskie, młodzieżowe, sportowe. Oglądaliśmy zabytki: katedrę prawosławną, katedrę z obrządkiem greckokatolickim, klasztor karmelicki oraz cmentarz z licznymi grobami polskimi, w tym grobowiec rodziców Józefa Ignacego Kraszewskiego.
W drodze powrotnej słuchaliśmy doc. Chwajola, deklamującego wzruszający wiersz Tadeusza Łogonowskiego „Chopin u Mickiewicza”. Przeprowadziliśmy też między sobą zbiórkę pieniędzy na potrzeby polskich towarzystw na Ukrainie.
Po powrocie do Warszawy rozstaliśmy się przyjaźnie. Pozostały nam miłe wspomnienia ze wspólnej podróży i ze spotkania z rodakami.

Janina NIŻNIKOWSKA-MARKS

Archiwum