4 października 2022

Historia Polski w szpitalu na Jazdowie

Niewiele jest miejsc, które tak silnie wiążą medycynę z historią Polski. Od czasów Stanisława Augusta do kapitulacji Powstania Warszawskiego Szpital Ujazdowski stanowił ważny punkt na mapie pamięci narodowego dążenia do niepodległości. Na Jazdowie wychowało się całe pokolenie wybitych medyków wojskowych, tam w czasie okupacji niemieckiej powstała enklawa polskości. O roli szpitala w najważniejszych wydarzeniach naszej historii, jego wpływie na medycynę wojskową oraz potrzebie zachowania pamięci o tym miejscu opowiada Krzysztof Królikowski, prezes Stowarzyszenia d. (dawny) Szpital Ujazdowski.

rozmawia ADRIAN BOGUSKI

Historia Szpitala Ujazdowskiego rozpoczyna się w XVIII w.

Dzieje samego Jazdowa sięgają jeszcze dalej. Gród Jazdów był swoistą kolebką Polski, zresztą w Łazienkach Królewskich, niedaleko Ogrodu Botanicznego, znajduje się kolumna z orłem, na której widnieje data założenia grodu – 1262. Właśnie tam wystawiono po raz pierwszy „Odprawę posłów greckich” Jana Kochanowskiego, którą reżyserował Wojciech Oczko, nadworny lekarz Stefana Batorego. To pierwszy ze znanych wątków związanych z lekarzami czy też medycyną na Jazdowie. Właściwe dzieje szpitala zaczynają się jednak za czasów Stanisława Augusta Poniatowskiego, który Jazdów wybrał na królewską siedzibę, zaprojektowaną przez Efraima Schroegera. W roku 1792, w związku z problemami finansowymi, Stanisław August przekazał zamek miastu, które umieściło tam m.in. lazaret. Służył polskiemu wojsku podczas insurekcji kościuszkowskiej. Największy rozwój infrastrukturalny przypada na okres po trzecim rozbiorze Polski, kiedy Rosjanie (w 1809 r.) utworzyli Ujazdowskij Wojennyj Gospital, czyli Szpital Ujazdowski. Od połowy XIX w. zaczęły powstawać piętrowe ceglane budynki, z czasem wyposażone w nawiew i ogrzewanie. Szpital został zaprojektowany w najnowocześniejszym wówczas systemie pawilonowym, co miało zapobiec rozprzestrzenianiu się infekcji. Rosjanie wybudowali również przed Zamkiem Ujazdowskim wielki czteropiętrowy gmach w kształcie niepełnej litery „U”. Tam umiejscowiono wszystkie oddziały chorób wewnętrznych. Między budynkami jeździła kolejka wąskotorowa, która przewoziła potrzebne artykuły do pawilonów, ponadto znajdowały się tam pralnia, piekarnia i zakład fryzjerski. Był to kompleks samowystarczalny. Musiał
zaspokajać wszelkie potrzeby.

W ten sposób szpital funkcjonował aż do około 1915 r.

Wychodząc w 1915 r. z Polski, Rosjanie rabowali wszystko, co możliwe. Warto przypomnieć, że Uniwersytet Warszawski został „zesłany” do Rostowa nad Donem. Bardzo wielu Polaków znalazło się wówczas w głębi Rosji i w kolejnych latach powracało do ojczyzny. Natomiast z rąk niemieckich szpital wyzwolili trzy lata później ppłk dr Edward Loth i płk dr Stefan Rudzki. Organizację instytucji trzeba było zacząć na nowo. Szpital pod polskim dowództwem zaczął się znowu rozwijać. W 1920 r., podczas Bitwy Warszawskiej, pełnił funkcje pierwszego szpitala polowego. Dwa lata później staraniem gen. Chłopickiego powołano przy nim Szkołę Podchorążych Sanitarnych. Wojsko bowiem potrzebowało swoich lekarzy – dyspozycyjnych, do oddelegowania. Dziś powiedzielibyśmy, że utworzono wojskowy wydział lekarski. SPS była bardzo cenna, ponieważ studia medyczne słono kosztowały i mało kto mógł sobie na nie pozwolić. SPS natomiast otwierała wiele możliwości zdolnym młodym mężczyznom, którzy nie mieli środków na naukę. W Zamku Ujazdowskim powstał akademik, studenci otrzymywali mundury, buty i żołd na drobne wydatki. W zamian za to kosztem jednego miesiąca wakacji odbywali ćwiczenia wojskowe, a po zakończeniu studiów musieli odsłużyć określony czas w wojsku. Dla wielu była to ogromna szansa. Z roku na rok liczba absolwentów SPS rosła. Trzeba też powiedzieć, że podchorążacy cieszyli się względami młodych dziewcząt.

Domyślam się, że młodym podchorążym to nie przeszkadzało.

Wiąże się z tym zabawna anegdota opowiadana przez prof. Edwarda Rużyłłę, ucznia Centrum Wyszkolenia Sanitarnego, w które w latach 30. XX w. przekształciła się SPS. Pewnego razu gen. Stefan Hubicki poszedł sprawdzić, czy osadzony w kozie (która znajdowała się w piwnicy) zachowuje się poprawnie, i przyłapał go na romansowaniu z dziewczyną. Podchorążak na widok generała zerwał się, stanął na baczność, po czym, zapiąwszy spodnie, przedstawił dowódcy swoją narzeczoną. Oczywiście, odsiedział za to kolejny okres w kozie. Podchorążakom nie wolno było umawiać się z dziewczętami, wchodzić w związki, zawierać małżeństw, ponieważ w międzywojniu żołnierz musiał w tym celu osiągnąć określony pułap wynagrodzenia, umożliwiający zapewnienie bytu rodzinie.

Jakie kierunki w nauczaniu medycyny wytyczyła SPS, a później CWS?

Bardzo ważnym ośrodkiem była psychiatria, a ogromne znaczenie miały badania dr. Jana Nelkena nad stresem bojowym i kokainizmem wśród wojskowych. Pionierskie prace dotyczące kory nadnercza prowadził dr Michał Lityński, przedstawił pierwszy opis hiperaldosteronizmu pierwotnego. Nie można zapomnieć o prof. Bolesławie Szareckim – wybitnym chirurgu, najstarszym lekarzu operującym pod Monte Cassino, który był więziony w wielu sowieckich obozach. W Szpitalu Ujazdowskim utworzono, choć na bardzo krótki okres (1929–1933), pierwszy oddział pediatryczny. Wiodącą jednostką był Zakład Radiologii najpierw prowadzony przez prof. Bronisława Sabata, a po przewrocie majowym przez prof. Witolda Zawadowskiego, który powrócił ze szkolenia w Paryżu. Od wojska dostawał najnowocześniejszą wówczas aparaturę, dzięki czemu Zakład Radiologii, mieszczący się w starym budynku, przeznaczonym wcześniej na oddział chorób zakaźnych, prężnie się rozwijał. Tam organizowano pierwsze w Polsce szkolenia dla radiologów, podczas których wiedzę zdobywali Maria Werkenthin, pierwsza kobieta radiolog, oraz Jan Kochanowski. Oni właśnie weszli w skład pierwszego zespołu prof. Zawadowskiego. Do Zakładu Radiologii na badania rentgenowskie przychodził Janusz Korczak z dziećmi. Zawadowskiego odwiedzał na oddziale również marszałek Józef Piłsudski. Razem z zespołem prof. Zawadowski prowadził pionierskie prace nad ochroną ciała przed promieniowaniem. Warto też wspomnieć o anatomii patologicznej zarządzanej przez mjr. Witolda Kalicińskiego i doc. Józefa Laskowskiego. Nie tylko zajmowali się patomorfologią, ale też zbudowali podwaliny pod patomorfologię onkologiczną. Po śmieci Marszałka spreparowali jego ciało. Serce przewieziono do Wilna, na Rossę. Mózg również trafił do Wilna, do Instytutu Badań nad Mózgiem prof. Rosego. Po jego przebadaniu powstało 16 albumów opisujących organ, które znajdują się w bibliotekach w Polsce. W 1939 r. preparat zaginął i do dziś nie wiadomo, co się z nim stało.

Dochodzimy do 1939 r., gdy szpital stał się placówką dla rannych żołnierzy kampanii wrześniowej.

W 1939 r. kolejny raz służył walczącym o Polskę. Przypominam, że wcześniej pełnił podobną funkcję w czasie insurekcji kościuszkowskiej, powstania listopadowego, powstania styczniowego i Bitwy Warszawskiej. Kolejny egzamin zdał w roku 1939. Do szpitala kierowano rannych z Armii Łódź, Armii Poznań, westerplatczyków. Wszystkich, którzy nie przeżyli, pochowano na Cmentarzu Obrońców Warszawy 1939 r., znajdującym się na tyłach parku Ujazdowskiego (całą kwaterę w latach 50. przeniesiono na Powązki Wojskowe).

Ciekawą postacią w historii szpitala w tym okresie była Loda Halama.

Aktorka Loda Halama bez wiedzy Armii Krajowej zorganizowała największy przerzut (od 20 do 40 pacjentów) rannych westerplatczyków – zagrożonych obozami jenieckimi – z Jazdowa do internatu na warszawskich Sielcach. Najciekawsze, że do czasu wybuchu Powstania Warszawskiego ukrywający się tam żołnierze nie zostali zdekonspirowani. To była największa udana akcja przerzutowa zorganizowana bez wiedzy AK, podczas gdy wiele podobnych działań podejmowanych przez podziemie skończyło się niepowodzeniem. Mówiąc o kobietach, nie można pominąć ważnej instytucji Szpitala Ujazdowskiego, jaką stały się tzw. mateczki – warszawianki pomagające rannym. Każda z nich opiekowała się konkretnym żołnierzem, co nierzadko prowadziło do romansu. „Mateczki”, choć nazwa wskazywałaby na to, wcale nie były paniami w podeszłym wieku. Najsłynniejszą z nich była żona gen. Sosnkowskiego – Jadwiga.

Tragiczny los nie ominął kadry szpitala.

Na początku września pracownicy placówki trafili do Szpitala Polowego nr 104, skąd udali się do Trembowli. 17 września zostali aresztowani i w 1940 r. zamordowani w Katyniu. Ujść z życiem udało się jedynie prof. Szareckiemu. Doceniono go za leczenie miejscowych Rosjan, podczas osadzenia w obozie NKWD w Griazowcu. Ciekawym źródłem w tej kwestii są wspomnienia spisane przez prof. Bolesława Szareckiego, do których odsyłam. Braki kadrowe udało się wypełnić po powstaniu tajnego Uniwersytetu Ziem Zachodnich i przeniesieniu się pracowników placówek poznańskich do Szpitala Ujazdowskiego. W ten sposób znaleźli się w Warszawie płk dr Leon Strehl i prof. Teofil Kucharski. Od tego momentu możemy mówić o nowym wątku w historii Szpitala Ujazdowskiego.

„Rzeczpospolita Ujazdowska”.

Po przejęciu władzy przez Niemców Szpital Ujazdowski został objęty Konwencją Genewską. Dzięki temu stał się jedynym szpitalem, który miał polskiego komendanta, personel mógł rozmawiać w języku polskim, a pacjenci nosić polskie mundury. Na tle Warszawy, w której wszędzie wisiały swastyki, wprowadzono godzinę policyjną, ausweisy, niszczono ślady polskości, za furtą od ul. Górnośląskiej otwierał się zupełnie inny świat. Oczywiście, nie żyło się tam beztrosko. Okupanci byli ogromnie podejrzliwi, gestapo często przybywało z kontrolami. Bardzo trudną misję do wypełnienia miał ówczesny dyrektor płk Leon Strehl. W tej przestrzeni jednak zrodziła się „Rzeczpospolita Ujazdowska”. Szpital otrzymywał wówczas ogromną pomoc finansową od Bazaru Różyckiego, Browarów Warszawskich Haberbusch i Schiele, pieniądze i leki dostarczała apteka magistra Potockiego, zewsząd płynęła pomoc. Wszystkie kary pieniężne, które nakładano np. za sprzedaż chleba z trocinami na Kercelaku, największym wówczas bazarze w Warszawie, były przeznaczone na szpital. Od 1939 do 1944 r. wsparcia udzielał też Jan Wedel. To wszystko pozwoliło na prowadzenie tajnych studiów medycznych na terenie szpitala. Ukrywano tam również potrzebujących schronienia Żydów. Dr Wanda Makuch-Korulska organizowała spotkania rodzin żydowskich w podziemiach Zakładu Anatomii Patologicznej. W podziemiach Zakładu Psychiatrii odbywały się zaś tajne posiedzenia Armii Krajowej. To była bardzo bezpieczna kryjówka, ponieważ Niemcy brzydzili się chorobami psychicznymi. Ks. płk Feliks Gloeh z Ewangelicko-Augsburskiej Parafii Wniebowstąpienia Pańskiego przy ul. Puławskiej i dr Michał Lityński wystawiali fałszywe akty chrztu i urodzenia (160 świadectw urodzenia i chrztu, ostemplowanych pieczęcią parafii Kościoła ewangelicko-augsburskiego w Łomży). Ponad 50 takich blankietów dr Lityński osobiście wręczył Żydom ukrywającym się na terenie Szpitala Ujazdowskiego.

Tak szpital funkcjonował do Powstania Warszawskiego.

5 sierpnia Niemcy zajęli teren szpitala i bez względu na stan chorych wysłali wszystkich na tułaczkę i podpalili budynki. W tym okresie miały miejsce tak heroiczne czyny jak przeprowadzenie przez dr. Leona Strehla wszystkich pacjentów Szpitala Maltańskiego (filii Szpitala Ujazdowskiego) przez ulice pełne Niemców, przez całą Marszałkowską, do Szpitala Ujazdowskiego. Z tego powodu nazwano go „Mojżeszem”.

Zespół i pacjenci Szpitala Ujazdowskiego po bombardowaniu rozdzielają się, część trafia na Sadybę, inni chcą zatrzymać się u nazaretanek, ale siostry ich nie wpuszczają. Wówczas udają się do sióstr miłosierdzia i tam, na dachu, wywieszają flagę z czerwonym krzyżem. Niedługo potem Niemcy wkraczają na ten teren, ewakuują swoich rannych i następnego dnia bombardują gmach – ponad 300 osób ginie. Ci, którzy przeżyli, trafiają na ul. Puławską 99, do nieistniejącego dzisiaj zakładu opieki zdrowotnej. Później koleją udają się do Milanówka, a następnie do Krakowa. Tam Szpital Ujazdowski zaczyna swoją działalność u jezuitów, przy ul. Kopernika. Ze względu na szykany i problemy z aprowizacją dowództwo szpitala jest jednak zmuszone go rozformować.

Na kilkadziesiąt lat historia Szpitala Ujazdowskiego zostaje przerwana.

Dopiero w latach 60. XX w. powstał Wojskowy Instytut Medyczny, czyli szpital przy ul. Szaserów, i on kontynuował działania Szpitala Ujazdowskiego. Natomiast tradycje uczelniane przejęła Wojskowa Akademia Medyczna, a obecnie Wydział Wojskowy Uniwersytetu Medycznego w Łodzi.

Tradycje szpitala kontynuuje również stowarzyszenie, którego jest pan prezesem.

Spiritus movens stowarzyszenia była prof. Hanna Odrowąż-Szukiewicz, uczennica prof. Lotha, która w 1989 r. razem z kombatantami położyła podwaliny pod stowarzyszenie. Na jej barkach w dużej mierze spoczywał trud zdobywania pamiątek po Szpitalu Ujazdowskim. W 2002 r. powstała pierwsza wystawa naszego muzeum. Rok później stworzyliśmy ekspozycję wystawianą przez całą dekadę. W 2018 r. powstała najnowocześniejsza dotąd wystawa, która cieszyła się niemałą popularnością. Staramy się podtrzymywać pamięć o szpitalu, choć z roku na rok coraz więcej naszych członków – dzieci Ujazdowa, pacjentów szpitala – odchodzi. Do wybuchu pandemii spotkania naszego środowiska, skupionego wokół Szpitala Ujazdowskiego, odbywały się regularnie. Potem wszystko się zatarło. Od trzech lat jednak przyznajemy Nagrodę im. Szpitala Ujazdowskiego. 28 września 2022 r. odbędzie się czwarta edycja. Dziś jesteśmy skupieni na tworzeniu nowej wystawy na Zamku Ujazdowskim.

Forum dyskusyjne - napisz komentarz

Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.

Archiwum