10 czerwca 2011

Trudna specjalizacja

Od 1 kwietnia 2011 r. konsultantem wojewódzkim w dziedzinie chirurgii szczękowo-twarzowej na Mazowszu jest dr hab. n. med. Danuta Samolczyk-Wanyura, p.o. kierownika Kliniki Chirurgii Czaszkowo-Szczękowo-Twarzowej, Chirurgii Jamy Ustnej i Implantologii WUM w Szpitalu Dzieciątka Jezus w Warszawie.

W szpitalu działają dwie kliniki o podobnym profilu medycznym, obie mają swoją tradycję i rację bytu.
Klinika, którą obecnie kieruje dr hab. Danuta Samolczyk-Wanyura, powstała w latach 50., dzięki staraniom prof. Mariana Górskiego. Najpierw funkcjonowała przy ul. Miodowej jako ambulatoryjna jednostka akademicka, następnie powstał oddział chorych leżących ze specjalistyczną przychodnią przyszpitalną w Szpitalu św. Anny przy ul. Barskiej. W 1989 r. II Klinika Chirurgii Szczękowo-Twarzowej została przeniesiona na teren Szpitala Dzieciątka Jezus. Początkowo mieściła się w VI pawilonie, potem w VIII. Dwa lata temu, jeszcze za czasów kierownictwa prof. dr. hab. n. med. Janusza Piekarczyka, klinika znalazła ostatecznie siedzibę w nowo wybudowanym pawilonie IV. Obecnie dysponuje pełnym wyposażeniem technicznym, z blokiem operacyjnym, specjalistyczną przychodnią przyszpitalną oraz zapleczem naukowym, w tym: pracownią struktur tkankowych oraz mikrotomografii komputerowej.
Historia drugiej jednostki – Kliniki Chirurgii Czaszkowo-Szczękowo-Twarzowej, zaczęła się w latach okupacji, kiedy w Szpitalu Dzieciątka Jezus powstał Pododdział Chirurgii Szczękowej. Po II wojnie światowej został przekształcony w oddział, a następnie w klinikę.
– Chociaż liczba łóżek szpitalnych w obu jednostkach akademickich w Szpitalu Dzieciątka Jezus Centrum Leczenia Obrażeń dla potrzeb woj. mazowieckiego w zakresie chirurgii szczękowo-twarzowej wydaje się obecnie wystarczająca, należy brać pod uwagę stały wzrost liczby mieszkańców województwa. Obecnie wynosi ona ok. 6 mln – mówi dr hab. Danuta Samolczyk-Wanyura. – Gwałtownie zwiększa się liczba pacjentów z ciężkimi urazami szkieletu czaszkowo-twarzowego oraz złośliwymi nowotworami części twarzowej czaszki, szczęk, jamy ustnej i szyi. Mimo istnienia jeszcze dwóch jednostek o podobnym profilu – w Wojskowym Instytucie Medycznym przy ul. Szaserów oraz w Szpitalu Wojewódzkim w Radomiu – już w niedalekiej przyszłości może okazać się to niewystarczające.
Obecnie w klinikach WUM szkolimy 16 lekarzy i lekarzy dentystów. Dysponujemy 17 miejscami akredytacyjnymi i wszystkie są zajęte. Według statystyki wśród specjalistów chirurgów szczękowo-twarzowych mamy: 7 lekarzy, 32 lekarzy dentystów i 25 osób z podwójnym wykształceniem – lekarz i lekarz dentysta. Ta ostatnia grupa, ze względu na dwa fakultety, jest najlepiej przygotowana do pracy w naszej specjalności. Poza placówkami szpitalnymi nie wykonuje się zabiegów z zakresu chirurgii czaszkowo-szczękowo-twarzowej. Wymagają bowiem odpowiedniego zaplecza szpitalnego: oddziału chirurgii ogólnej, neurochirurgii, okulistyki i innych.
Pełnimy dyżury co drugi dzień, na przemian z drugą kliniką. I to jest właśnie uzasadnienie dla istnienia dwóch jednostek o podobnym profilu działalności. Gdyby działała tylko jedna – dyżurująca ustawicznie, nie moglibyśmy wykonywać zabiegów planowych. Podczas dyżurów przyjmujemy wielu pacjentów nie tylko z naszego województwa. To pacjenci przede wszystkim z urazami. Leczymy także pacjentów z nowotworami złośliwymi, guzami zębopochodnymi jamy ustnej i części twarzowej czaszki, w tym wymagających rekonstrukcji – odtwarzania poresekcyjnych ubytków tkanki kostnej z implantacją włącznie, chorych z wadami twarzowo-szczękowo-zgryzowymi oraz stanami zapalnymi i ich różnorodnymi powikłaniami.
Wykonujemy zabiegi nie tylko na tkankach kostnych, ale i miękkich w jamie ustnej i twarzy. Nasza działalność kliniczna obejmuje również zabiegi rekonstrukcji porozszczepowych ubytków kości wyrostka zębodołowego szczęk z użyciem autogennych przeszczepów kości pobieranych z talerza kości biodrowej oraz zabiegów wymagających przygotowania podłoża kostnego w obrębie części zębodołowej żuchwy i wyrostka zębodołowego szczęk do rehabilitacji układu stomatognatycznego.
Urazy są przede wszystkim wynikiem pobić (ponad 50 proc.), a także efektem wypadków komunikacyjnych. Zdarzają się także obrażenia odniesione podczas zajęć sportowych. Z reguły więcej pacjentów z urazami notujemy po świętach i dłuższych weekendach. Ale nie one hamują płynność leczenia, lecz niedoszacowane kontrakty z NFZ. Wykonywane u nas zabiegi są skomplikowane i kosztowne.
Nasza specjalizacja jest ogólnomedyczna i stomatologiczna – łączy te dwie dziedziny. Kształcenie specjalizacyjne jest trudne, wymaga wielu staży cząstkowych, m.in. z chirurgii ogólnej, neurochirurgii, okulistyki, laryngologii. Trwa sześć lat, a w zależności od tego, czy specjalizuje się lekarz czy lekarz dentysta, istnieją różnice w stażach cząstkowych. Osoby z tą specjalizacją najlepiej sprawdzają swoją wiedzę i nabyte umiejętności, pracując w szpitalu. Ale niestety część z nich odchodzi do pracy w innych placówkach i nie wykonuje zabiegów z zakresu chirurgii szczękowo-twarzowej, gdyż gdzie indziej nie ma takich możliwości. Specjaliści ci trochę marnują zdobyte umiejętności. Pozostając w naszej klinice, mogliby też kształcić następców.
Od wielu lat pracuję w komisji zajmującej się rekrutacją młodych lekarzy na specjalizację. Uważam, że decyzja o zlikwidowaniu rozmów kwalifikacyjnych to bardzo złe posunięcie. Były potrzebne, sprawdzały się. Niekiedy dopiero one uzmysławiały kandydatom, czym jest chirurgia szczękowo-twarzowa. Teraz decyduje tylko wynik egzaminu LEP i LDEP, czyli liczba punktów. To za mało, aby ocenić kandydata. Myślę, że przede mną jako konsultantem wojewódzkim rysuje się wiele trudności, ale mam nadzieję, że uda się je pokonać, co przyniesie korzyści w leczeniu licznej grupy chorych wymagającej wysokospecjalistycznego postępowania w ramach specjalności chirurgii szczękowo-twarzowej.

Małgorzata Skarbek

Archiwum