13 listopada 2004

Media-pogotowie

Pacjenci zamkniętej stacji dializ z Kutna mają poniekąd szczęście. Po interwencji mediów będą musieli teraz na swoje zabiegi jeździć trzy razy w tygodniu 60 km do Pabianic, ale mają tam być leczeni zgodnie ze współczesnymi standardami. Kto następny?

To, że powołano specjalne komisje do zbadania przyczyn zaistniałej sytuacji, a nawet poleciały głowy na szczytach resortu, nie jest niczym wyjątkowym w panoramie naszej służby zdrowia.
W wielu szpitalach, do których dziennikarze jeszcze nie trafili albo gdzie lekarze nie okazali się na tyle operatywni, by ich do siebie ściągnąć, harcuje się życiem pacjentów i oferuje im minimum tego, co powinni otrzymać. Apel do mediów o nagłośnienie sprawy bez wątpienia jest jednak szantażem, bo nie ma dziś chyba w Polsce ordynatora, który by codziennie nie musiał podejmować decyzji
o wyborze mniejszego zła dla swoich chorych, oraz nie ma dyrektora szpitala, który nie miałby na karku zadłużenia. Każdą złotówkę spływającą z NFZ na konto deficytowych szpitali komornicy zatrzymują na rzecz spłaty wierzytelności, pozostawiając jedynie pensje dla pracowników. Za co kupić leki
i materiały opatrunkowe, zreperować sprzęt, wymienić zużyte lampy? Te dramatyczne pytania zadawane są dziś w większości placówek medycznych.

90 proc. placówek z zadłużeniem sięgającym 7 mld zł idzie na dno, więc jak „Titanic” wysyłają sygnały SOS wszędzie tam, gdzie tylko ich mogą usłyszeć (a jak tu nie wstawić się za chorymi?). Nawet bez próby analizy zaistniałej sytuacji. Bo może stacja dializ w Kutnie już dawno powinna być zamknięta i szpital w ogóle nie powinien mieć podpisanego kontraktu na tego rodzaju świadczenia? Może byłoby lepiej, gdyby za bezmyślnie wydawane pieniądze (i tak zjadane przez komornika) kupić mikrobus, który dowoziłby pacjentów do sąsiednich Pabianic, i tam zainwestować w kilka dodatkowych sztucznych nerek? Nie ma sensu utrzymywanie w ochronie zdrowia prowizorki za pieniądze, których mamy niewiele, a które zamiast pomóc chorym, podbudowują ego elit politycznych („mamy w mieście stację dializ i załatwimy dla niej kontrakt, a mieszkańcy swoją wdzięczność odpłacą w wyborach”). Do diabła z taką iluzją, którą roztaczają przed wyborcami politycy! Zarówno ci na szczeblu lokalnym, którzy nie godzą się na likwidację nierentownych oddziałów, jak i ci z rządu, i parlamentu, którzy za cenę popularności od lat starają się utrzymać status quo w ochronie zdrowia, stale odkładając trudne decyzje na później. Tylko pacjentów żal, że muszą być więźniami ich doraźnej kalkulacji. Ü

Paweł WALEWSKI
Autor jest publicystą „Polityki”

Archiwum