2 lipca 2021

Wylogowani z natury

Małgorzata Solecka

Workation? Wyjeżdżałam, zanim to było modne. Od wielu lat wyjazdy wypoczynkowe łączyłam z pracą. Po kilkunastu miesiącach pandemii powiedziałam sama sobie: – Stop!

Workation, czyli łączenie pracy z wakacjami, pozostawanie dyspozycyjnym i wykonywanie obowiązków z możliwością bycia w nowych albo znanych, ale różnych od stałego miejsca zamieszkania zakątkach (kraju, Europy, świata), to trend związany z pandemią. Pracę zdalną można wszak wykonywać (oczywiście, o ile pracodawca wyrazi zgodę) z dowolnego miejsca. Jedynym warunkiem jest dostęp do szybkiego Internetu. A zanim podniosą się głosy, że nie we wszystkich zawodach możliwa jest praca zdalna (głosy jak najbardziej uzasadnione), przypomnę, iż na długo (wiele lat) przed pandemią na workation wyjeżdżali np. radiolodzy, dla których równie ważna lub wręcz ważniejsza niż liczba gwiazdek hotelu lub jakość serwisu plażowego była szybkość Internetu, np. w Kenii czy Meksyku.

Ale łączyć pracę z wakacjami można nie tylko, bezpośrednio wykonując swoje podstawowe obowiązki. Czytanie służbowych e-maili, odbieranie telefonów od współpracowników, rozmowy na komunikatorach czy angażowanie się w dyskusje w mediach społecznościowych związane ze sprawami służbowymi – to również praca (czy raczej strefa aktywności zawodowej), dla której na prawdziwych wakacjach nie powinno być miejsca. W 2019 r. przeprowadzono badania, których wyniki nie szokują, ale na pewno dają do myślenia: Polacy spędzają wakacje online. Tylko 1 proc. przechodzi w czasie wypoczynku na „off”. Z tych samych badań wynikało, że niemal 60 proc. z nas pracuje na wakacjach, tyle samo zabiera na nie służbowy sprzęt (telefon, tablet, laptop). To również oznacza, że nie jesteśmy w stanie odizolować się choćby od strumienia bieżących informacji. Jeszcze na początku XXI w. dużo łatwiej było wylogować się, choćby na kilka dni, np. wyjeżdżając zagranicę. Dziś np. pod greckim niebem możemy surfować nie tylko po falach Morza Śródziemnego, ale przede wszystkim po portalach społecznościowych czy informacyjnych. W dodatku jest to praktycznie nieodczuwalne dla naszych kieszeni. Potrzeba (?) bycia ciągle „w kontakcie” rujnuje to, co jest esencją wakacji – całkowitą zmianę kontekstu, oderwanie od codzienności.

Mój plan jest prosty: w tym roku, po kilkunastu miesiącach pracy non stop, prawdziwy urlop, bez pisania tekstów i sprawdzania newsów. To mi się po prostu należy.

Jeśli skrajne zmęczenie, skutkujące m.in. problemami z koncentracją i nieustannym niemal rozdrażnieniem, odczuwa dziennikarz piszący o pandemii COVID-19, o ileż bardziej zmęczeni muszą być (i są) lekarze? Tym bardziej podczas tegorocznych wakacji warto zadbać o wypoczynek i regenerację sił. Optymalnie – odciąć się od pracy, zostawić problemy służbowe za sobą. Skupić się na tym, by wypoczywać starannie i efektywnie. Jak to zrobić?

Teorii na temat optymalizacji wypoczynku jest wiele. Jedna z nich głosi, że po wielkim i przewlekłym wysiłku natychmiastowe przestawienie się na tryb wypoczynkowy grozi… komplikacjami zdrowotnymi, wręcz zawałem serca. Zwolennicy tej teorii radzą, by planując dwutygodniowy wypoczynek, pierwsze dwa dni poświęcić na porządki w domu lub „ogarnianie” innych, codziennych spraw, by w tryb basenowo-leżakowy nie wpadać bezpośrednio z wiru zawodowych, a więc obciążających i psychicznie, i fizycznie, obowiązków. Oczywiście, jeśli w ramach wakacji planujemy np. rowerowe eskapady po górach lub spływ kajakowy (czyli wypoczywać będziemy czynnie), nie musimy się martwić: odciążamy „jedynie” głowę.

Lepiej wziąć tydzień urlopu czy dwa? A może trzy? Prawda leży tam, gdzie leży, niekoniecznie pośrodku, choć większość ekspertów od wypoczynku zaleca, by przynajmniej jeden urlop w roku trwał dwa tygodnie. Taki czas pozwala zregenerować siły fizyczne i zresetować umysł, o ile oczywiście zachowujemy podstawowe zasady higieny wypoczynku, z których fundamentalna to umiarkowanie. We wszystkim: w jedzeniu i piciu, biernym odpoczynku i odwrotnie – w forsowaniu organizmu, zwłaszcza gdy na co dzień aktywność fizyczna waha się od niemal żadnej do małej. Umiarkowanie powinno dotyczyć również rodzajów aktywności. Trenerzy wypoczynku radzą, by łączyć formy wypoczynku biernego (czytanie książek na leżaku) i aktywnego. To, co znamy i lubimy (np. zwiedzanie ciekawych miejsc), z tym, co dla nas nowe i na co dzień niedoświadczane (bardziej intensywny wysiłek fizyczny). Rozrywki, które zapewniają fitness dla umysłu (czytanie książek, słuchanie dobrej muzyki), z różnorodnymi bodźcami dla ciała (tańce, długie spacery, zabiegi wellness). Nieumiarkowanie powinno dotyczyć tylko jednej kwestii: oderwania od spraw zawodowych, które najlepiej, by było radykalne i całkowite.

Wniosek: udany i przynoszący korzyści urlop warto dokładnie zaplanować. Eksperci nie mają wątpliwości, że lepiej i bardziej efektywnie wypoczywają ci, którzy nie ulegają pokusie puszczenia urlopu na żywioł i nie utożsamiają wakacyjnego luzu z brakiem celów do zrealizowania. I choć, jak we wszystkim, ważna jest elastyczność, a sztywne trzymanie się planu może zrujnować wakacyjną atmosferę, ramowy plan mieć po prostu trzeba.

Przeprowadzone kilka lat temu badania pokazały, że Polacy mają duży problem z wypoczynkiem. Nie powinno to dziwić, zważywszy jak wysoki odsetek osób aktywnych zawodowo prowadzi własne, większe lub mniejsze firmy lub pracuje „na samozatrudnieniu”, co nie sprzyja zostawianiu spraw zawodowych za przysłowiową bramą urlopu. Ale przedsiębiorcy i samozatrudnieni czy pracujący na umowach cywilnoprawnych nie mają ani innej psychiki, ani innej wydolności organizmu. Wypoczynku potrzebują tak samo, jak osoby zatrudnione na podstawie umowy o pracę. W ich przypadku, jeśli sytuacja życiowa i zawodowa wyklucza optymalny, dwutygodniowy urlop choć raz w roku (niekoniecznie z powodu ograniczeń finansowych, dużo większym wyzwaniem jest logistyka), rozwiązaniem są krótsze (tygodniowe) przerwy wakacyjne, ale zaplanowane minimum trzy, cztery razy w roku. Pozostałe zasady są takie same: obowiązuje pełny detoks od spraw zawodowych, bo tylko on umożliwia „ładowanie akumulatorów”, bez którego trudno myśleć o podejmowaniu nowych wyzwań po powrocie do pracy.

Urlop i wakacje nie są przepisywane na receptę, choć na dobrą sprawę powinny być. Nie zastąpią systematycznego dbania o dobrostan organizmu i psychiki, ale ich brak może pogłębić nawarstwiające się problemy, w pierwszej kolejności w obszarze zdrowia psychicznego, np. wzmocnić efekt wypalenia zawodowego. Brak umiejętności wypoczywania i przepracowanie przyspieszają proces wypalania zawodowego (choć może być powodowany zupełnie innymi czynnikami). Psychologowie zwracają jednak uwagę, że o dobry wypoczynek potrafią zadbać przede wszystkim ci, którzy – niezależnie od stopnia zaangażowania w pracę – żyją higienicznie na co dzień. I nie chodzi tu o higienę w podstawowym tego słowa znaczeniu, ale o świadomość i potrzebę utrzymywania work-life balance, najlepiej w modelu 8-8-8. Osiem godzin na pracę, osiem na sen, osiem – na życie prywatne. Najlepiej – na co dzień.

Osobom, którym z racji wykonywanego zawodu czy charakteru pracy – tak jak lekarzom, ale również (dostrzegając belkę we własnym oku) dziennikarzom – ów work-life balance wydaje się nieosiągalnym mirażem, trudniej przejść ze stanu, który właściwiej byłoby nazwać kieratem niż pracą, do stanu idealnego wypoczynku. Co nie znaczy, że nie można i nie warto próbować. Trening czyni mistrza.

Forum dyskusyjne - napisz komentarz

Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.

Archiwum