27 czerwca 2018

System z perspektywy praktyków

Lektury

Autor, pisząc pierwszą książkę, miał bardzo ograniczone możliwości zebrania potrzebnej ilości materiału. Podjął pracę w szpitalu jako sanitariusz, lecz dość szybko został „zdekonspirowany”. Książkę poświęconą lekarzom oparł więc przede wszystkim na rozmowach. Pracując nad „Małymi bogami 2”, miał możliwość nie tylko obserwowania pracy zespołów ratownictwa, ale – do pewnego stopnia – uczestniczenia w niej. Obserwacja uczestnicząca, pogłębiona rozmowami ze wszystkimi „aktorami” systemu – czy może być lepszy przepis na książkowy hit?

Co mogą z lektury wynieść czytelnicy niezwiązani zawodowo z ochroną zdrowia? Paweł Reszka podsuwa im lustro, w którym mogą się przejrzeć i ocenić. Przepytać samych siebie. Czy zdarzyło im się przeklinać w poczekalni szpitalnego oddziału ratunkowego, gdy oznaczeni na „zielono” godzinami czekali na lekarską poradę w sprawie – na przykład – przeterminowanego bólu pleców? Czy nie wzywali pogotowia ratunkowego nadaremno (jeden ze znajomych księży, posługujący w szpitalu, twierdzi, że katolicy powinni się z tego spowiadać jak z grzechu przeciw piątemu przykazaniu, bo karetka wezwana do głupstwa może nie zdążyć uratować ofiary wypadku lub chorego z udarem)? Świadomość społeczna w tej ostatniej kwestii jest bliska zeru, a karetki pogotowia nadal – co potwierdził jakiś czas temu raport NIK – wyjeżdżają do niepotrzebnych wezwań.

Jeden z rozmówców Pawła Reszki twierdzi, że stworzono sporo instrumentów, które mogłyby zapobiec wzywaniu karetek z błahych przyczyn, ale niestety nie przynoszą efektu. „Jest polecenie, że karetka, jak już przyjedzie do pacjenta, to ma zabrać go do szpitala. Ratownicy mogą go zostawić w domu, pod warunkiem, że podpisze, że się nie zgadza na odwiezienie do szpitala. Oczywiście ja wiem, że można tak poprowadzić rozmowę, że on »się nie zgodzi«. Ale jak chce do szpitala, to trzeba go zawieźć” – utrzymuje. Tacy pacjenci wjeżdżają na SOR poza kolejką oczekujących, którzy na oddział stawili się o własnych siłach.

Reszka wylicza „urobek” karetki tylko z jednej doby. Ale być może, gdy ratownicy są wezwani do krwawienia z nosa, ktoś umiera na zawał.

Ktoś mówi: „Dyspozytor jest najsłabszym ogniwem w systemie. Bo przecież powinien przeprowadzić wywiad, zdecydować (!) czy wysłać karetkę, czy nie”. Ale Paweł Reszka nie ma wątpliwości: – Słabo wynagradzani, przepracowani. W imię czego mają nadstawiać głowy? Pilnować systemu, by – gdy okaże się, że jednak interwencja pogotowia była niezbędna – na nich spadła odpowiedzialność?

Kolejne słabe ogniwo systemu to oddziały ratunkowe. Gdy Reszka towarzyszy na dyżurze ordynatorowi dużego SOR, niejeden znający realia czytelnik popłacze się ze śmiechu. Takiego, jaki ogarnia człowieka, gdy już wie, że nie ma nic do stracenia. Albo gdy widzi, że inni mają tak samo jak on. Beznadziejnie.

A jeśli jesteśmy na SOR, czas na kolejne słabe (niektórzy powiedzą, że najsłabsze) ogniwo systemu, czyli pacjentów. Jeden z lekarzy występujących w książce z bolesną precyzją tłumaczy, dlaczego zgłaszający się z błahymi problemami pacjenci muszą przez wiele godzin czekać na swoją kolejkę, nawet wtedy, gdy teoretycznie mogliby zostać przyjęci. Albo wręcz są odsyłani z problemem – na przykład koniecznością założenia cewnika – tam, gdzie powinni się udać po pomoc, czyli do swojego lekarza POZ. „Jeśli dostaliby się do lekarza od razu albo jeśli raz założylibyśmy ten cewnik, wracaliby za każdym razem” – mówi otwarcie. Zatłoczone SOR to plaga nie tylko polskiego systemu ochrony zdrowia. Z podobnym borykają się choćby Brytyjczycy. Można powiedzieć, że wszędzie tam, gdzie dostęp do lekarzy i badań jest limitowany, pacjenci chorują na „SOR-ozę”.

Czytając „Małych bogów 2”, nie sposób uniknąć wrażenia, że „najsłabsze ogniwo” systemu to jednak decydenci. Ci, którzy skupiają się na przykład na uzdrawianiu systemu ratownictwa przez jego upaństwowienie, gdy tymczasem forma własności jest problemem absolutnie wtórnym. Choćby wobec tego, że politycy od początku podważali zasady (które nota bene wcześniej sami podczas uchwalania pierwszej ustawy o państwowym ratownictwie medycznym wypracowali), na jakich opiera się system PRM. Choćby tę, że pogotowie nie jest ani przychodnią na kółkach, ani interwencją kryzysową, opieką nad niewydolnymi rodzinami, ani pomocą społeczną.

Zespoły ratownictwa są tym wszystkim po trosze, starając się nie zaniedbywać swojej podstawowej misji, jaką jest ratowanie zdrowia i życia. Może właśnie dlatego „Małych bogów 2” czyta się jednym tchem. I nawet tych, którym wydaje się, że o systemie wiedzą wszystko, lektura nieraz zaskoczy. <

Małgorzata Solecka

Forum dyskusyjne - napisz komentarz

Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.

Archiwum