2 kwietnia 2020

#Sprawdzam Liczby w czasach zarazy

Epidemia koronawirusa to również liczby: potwierdzonych przypadków, wykonanych testów, zgonów, wyzdrowień, miliardów, które mają zasilić budżet ochrony zdrowia. Część z nich warto, a nawet trzeba sprawdzić. I sprawdzać niemal codziennie.

3000. Tyle testów na dobę (stan z 16 marca) mogły – według zapewnień ministra zdrowia Łukasza Szumowskiego – wykonać funkcjonujące w Polsce laboratoria. W dwóch kolejnych dniach wykonały ich jednak niecałe 1,6 i 1,2 tys. Dlaczego laboratoria działają, kolokwialnie mówiąc, na pół gwizdka? Powód jest prosty: nie mamy diagnostów, nie mamy sprzętu, nie mamy wystarczającej liczby testów. Na domiar złego 18 marca okazało się, że zakażenie jednego pracownika zatrzyma na minimum dwa tygodnie największe laboratorium w Polsce (NIZP-PZH). O tym, jak chaotyczne (czy też, jak wolą mówić przedstawiciele rządu: „dostosowane do wymogów chwili”) są działania instytucji odpowiedzialnych za koordynację przedsięwzięć w zakresie walki z epidemią, może świadczyć fakt, że w ciągu kilkudziesięciu godzin zapadły dwie decyzje. Pierwsza – o odebraniu Szpitalowi Zachodniemu w Grodzisku Mazowieckim aparatury do przeprowadzania testów na koronawirusa (kupionej za środki samorządu lokalnego) i przekazaniu jej do województwa kujawsko-pomorskiego (do połowy marca – białej plamy na mapie koronawirusa w Polsce) i druga – że Grodzisk Mazowiecki jednak testy będzie wykonywać.

13. Liczba ozdrowieńców w Polsce, którą 14 marca – najprawdopodobniej ku pokrzepieniu serc – podał na konferencji prasowej w Kancelarii Premiera główny inspektor sanitarny. Dwa dni później minister zdrowia tłumaczył dziennikarzom, że „ozdrowieniec” nie jest terminem medycznym, nie jest to tym bardziej osoba wyleczona, a liczba wyleczonych z koronawirusa pacjentów wynosi 0. Na szczęście już dzień później okazało się, że pacjent – nomen omen – zero (czyli pierwszy potwierdzony przypadek) jest jednak wyleczony. Jeden to mniej niż 13, ale – jak stwierdzili lekarze ze szpitala w Zielonej Górze – pojawiło się światełko w tunelu.

7,5. Tyle miliardów złotych ma otrzymać ochrona zdrowia na walkę z koronawirusem. Jeszcze kilka tygodni temu przedstawiciele rządu mówili, że w budżecie zarezerwowano na ten cel 200 mln zł, a całkiem niedawno, gdy zakażonych można było policzyć na palcach obu rąk, prezydent Andrzej Duda obiecywał utworzenie Funduszu Medycznego mającego do dyspozycji 3 mld zł rocznie. W tym roku te pieniądze miałyby zostać wydane głównie na cele związane z epidemią, ale w przyszłości – m.in. na leczenie dzieci i dorosłych z chorobami rzadkimi. Widać więc postęp. Problem w tym, że duża część tych pieniędzy będzie musiała zrekompensować spodziewane ubytki w kasie NFZ. Gdy gospodarka spowolni (o założonym w budżecie poziomie wzrostu możemy zapomnieć, są ekonomiści, którzy wręcz wieszczą recesję, również dla Polski), skurczy się również strumień składek płynących do NFZ. Ochrona zdrowia na epidemii koronawirusa się nie wzbogaci, rzecz pewna.

1000. Tyle kompletów środków ochrony osobistej 16 marca przekazał rząd szpitalom jednoimiennym jako pakiet startowy.

145. Tyle miliardów złotych mielibyśmy do dyspozycji, gdyby Polska wydawała na ochronę zdrowia 6,8 proc. PKB. Przy takim finansowaniu można by rozsądnie planować choćby rezerwy środków ochrony osobistej czy sprzętu – wręcz na poziomie każdego szpitala. W pierwszych tygodniach epidemii to właśnie brak podstawowych środków ochrony: wzmocnionych fartuchów, masek, gogli, niepokoił personel medyczny.

50. Tyle kompletów środków ochrony osobistej zużywają pracownicy w szpitalu, w którym na oddziale zakaźnym przebywa jeden pacjent z COVID-19 (stan ciężki).

483 561. Tyle złotych (stan z 18 marca, godzina 23.00) zebrano w ramach akcji #posiłekdlalekarza. Wdzięczność i solidarność z personelem (bo akcja jest skierowana do wszystkich medyków) ma się wyrażać praktycznie – w postaci smacznych posiłków dostarczanych przez restauracje. Na portalach crowdfundingowych trwają również zbiórki pieniędzy na zakup środków ochrony osobistej dla lekarzy, pielęgniarek, ratowników.

4. Litery, na których wszyscy, którzy mogą sobie na to pozwolić, powinni siedzieć w domach. Prawdopodobnie przez co najmniej cztery tygodnie, o ile nie dłużej. – Uratuj świat i zostań w domu – proszą jednym głosem celebryci, gwiazdy sportu i lekarze. Choć ci ostatni zostać w domu nie mogą. 

Małgorzata Solecka

Forum dyskusyjne - napisz komentarz

Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.

Archiwum