18 listopada 2014

Las w muzeum

Paweł Kowal

Na początek jest las. Las, w którym Żydzi usłyszeli „polin”, co z hebrajska brzmiało im w uszach jak „tutaj spocznij”, a w jidysz oznacza po prostu Polskę. Las, w którym zatrzymali się na dobre kilkaset lat, który razem z Polakami, Ukraińcami, Niemcami itd. zamieniali w dumny środkowoeuropejski kraj. Wchodzimy do muzeum i zaczyna się historia jak film – kilka godzin zwiedzania, dotykania, czytania. W tym muzeum popłynie niejedna łza, ściśnie w gardle żal za światem, który minął. Ale niejednemu przemknie myśl, o ile, dzięki historii polskich Żydów, w dużym stopniu minionej, jesteśmy bogatsi. Tutaj Polacy zobaczą starszych braci w wierze umieszczonych na jednym z najświętszych symboli historii Polski – Drzwiach Gnieźnieńskich.

Po sukcesie Muzeum Powstania Warszawskiego było jasne, że Warszawa potrzebuje jeszcze jednego historycznego muzeum, tzw. narracyjnego – opowiadającego dzieje wielkiej sprawy. Ale nie jakiegokolwiek, ale właśnie tego konkretnego. Muzeum Historii Żydów Polskich w 2005 r. powołał prezydent Warszawy Lech Kaczyński i namówił inne instytucje do wsparcia projektu. Muzea to zresztą fenomen naszych czasów. Niedawno zostało otwarte Centrum „Solidarności” w Gdańsku, kolejne ma być wielkie Muzeum Emigracji w Gdyni, Muzeum II Wojny Światowej, potem Muzeum Ziem Zachodnich. Po otwarciu Muzeum Powstania Polacy na nowo pokochali muzea. Między rokiem 1989 a 2004 prawie ich nie przybywało, od dekady wyrastają jak grzyby po deszczu, a rodacy chodzą do nich tłumnie. Przy okazji zniknęły kapcie, zakazy robienia zdjęć, za to w muzealnych salach zrobiło się głośno i tłoczno. Dzisiejsze muzea są jak nowoczesne pendrive’y z zapisaną pamięcią narodu – nie tylko skrawkami materialnej przeszłości, drobiazgami, które – gdyby nie pracownie konserwatorskie – zostałyby wydane na pożarcie myszom: gazetami, ubraniami, kromką chleba z Powstania. Muzea narracyjne to fotografie emocji, dziejów rodzin, opowieści o tym, jak historia społeczności, narodu czy państwa splata się z indywidualnym losem człowieka. Muzea są wreszcie znakiem nowoczesności państwa, które stać na dbałość o swoją pamięć.

To muzeum jest jak film, opowiadanie nic nie da. Od 28 listopada ekspozycja będzie otwarta, trzeba pójść. A tymczasem gdzieś brzmi w uszach Sława Przybylska i jej „Tak malował pan Chagall”, według słów Wojciecha Młynarskiego. „Łzy obeschły dawno już/ Ale niepamięci kurz/
Warto, żeby jakiś wiatr nareszcie zwiał/ Warto pięścią w stół uderzyć/ Czarną prawdę tak odmierzyć/ Jak ten Szmul, gdy na frak miarę brał”.
Coś się zmienia w Warszawie, nowe muzeum odkurza pamięć.

Forum dyskusyjne - napisz komentarz

Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.

Archiwum