3 października 2018

RODO w szkole i nie tylko

Janina Jankowska

Zadziwia mnie „kompozycja niepowiązań” tkwiąca w tkance naszego społeczeństwa. Z jednej strony jesteśmy mistrzami w omijaniu prawa, z drugiej podchodzimy do niego tak rygorystycznie, że w pewnych wypadkach zakrawa to na paranoję. Oto najnowsze doniesienia o zastosowaniu dyrektywy RODO w szkołach. Wielu dyrektorów nowe reguły przetwarzania danych zinterpretowało w taki sposób, że przy sprawdzaniu listy obecności w klasie dzieci są ponumerowane cyferkami, które nauczyciel wyczytuje. Niektóre szkoły wprowadziły zakaz podpisywania zeszytów imieniem i nazwiskiem. Wiele przedszkoli zrezygnowało z wywieszania rysunków dzieci, bo są podpisywane imieniem i nazwiskiem. Na szafkach dzieci widnieją pseudonimy lub numerki. Najwięksi dydaktyczni nadgorliwcy zakazują uczniom pisania w wypracowaniach o swojej rodzinie i własnych przeżyciach. Od lipca każda szkoła obowiązana jest do posiadania swojego inspektora danych osobowych. Urzędnicy Ministerstwa Cyfryzacji, do których docierają liczne pytania ze szkół, twierdzą, że zadaniem inspektorów będzie zwalczanie nadgorliwości. Szkoła jest środowiskiem zamkniętym, uczniowie nie mogą być anonimowi. To jest wspólnota.

Powiem szczerze, w jubileuszowym roku 100-lecia odzyskania niepodległości źle się czuję w Polsce. Moja siostra twierdzi, że bóle od kręgosłupa złapały mnie w dniu, gdy uchwalono ustawę o SN, która odsyłała sędziów kończących 65 lat w stan spoczynku, a prezes SN skrócono 6-letnią kadencję zapisaną w konstytucji. Rwa kulszowa męczyła mnie cały lipiec i sierpień.
W tym czasie moja niezgoda na to, by najwyższej klasy specjalistom, ludziom z wieloletnim doświadczeniem zamykać możliwość dalszej pracy, wywołała bóle, które utrudniały mi poruszanie się. Tak twierdzi siostra. Gdy prezydent zaakceptował wnioski sędziów o zgodę na dalsze pełnienie przez nich obowiązków, poczułam się lepiej. W każdym razie zaczęłam poruszać się bez problemów. Ciągle towarzyszyła mi nadzieja, że w tej sprawie mój prezydent powie – nie!

Tak się nie stało. Jestem rozczarowana decyzją, zwłaszcza że mam ogromny szacunek dla urzędu Prezydenta RP i wszystkich instytucji państwowych. Czuję się tzw. państwowcem. Dla mnie polskie państwo jest wartością. Rozumiem potrzebę zmian, ale nie wprowadzonych młotkiem i piłą. Konieczna reforma polskiego sądownictwa powinna się odbywać z udziałem tego środowiska. Zostało otwarte niebezpieczne pole konfliktów. Część elit prawniczych bojkotuje „zreformowane” instytucje państwa, takie jak Trybunał Konstytucyjny, KRS, za chwilę dojdzie do tego SN. Do repertuaru zachowań Polaków wobec prawa doszedł bojkot. Elity prawnicze traktują to jako przejaw walki o praworządność. Zatem grozi nam obopólne nierespektowanie prawa? Chaos? Stanowisko elit: nie brać udziału w zmianach, będzie miało swoje konsekwencje. A co zrobią, gdy w 2019 r. dojdą do władzy?

Za kim ty właściwie jesteś? Takie pytanie często słyszę. Wszyscy są pozycjonowani w stosunku do obozów politycznych. Brakuje nam środowisk, które mówią głosem niezależnym od politycznych frakcji, które dokonują analizy sytuacji. Mądrzy politycy powinni je pielęgnować. Jak ktoś jest sympatykiem danej partii, powinno mu zależeć, by partia się doskonaliła, zauważała błędy, a tego może dokonać dzięki informacji zwrotnej,
rzeczowej analizie niezależnych ekspertów. Są takie środowiska, gdzie ludzie potrafią ze sobą rozmawiać o sprawach ważnych, o problemach, o stworzeniu mechanizmów, które dają obywatelom większy wpływ na rządzących. Czy jestem symetrystką? Nazywajcie mnie jak chcecie.

Odmawiam tylko udziału w wojnie polsko-polskiej.<

Forum dyskusyjne - napisz komentarz

Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.

Archiwum