18 września 2005

Balicki kontra Miller – sporu koniec pozorny

Konflikt między ministrem zdrowia Markiem Balickim a prezesem Narodowego Funduszu Zdrowia Jerzym Millerem w ostatnich dniach lipca przycichł, a stało się to przede wszystkim dzięki premierowi Markowi Belce, który – wydaje się – powinien był zająć stanowisko wcześniej.

Przypomnijmy, że zaczęło się od krytycznych uwag ministra pod adresem niektórych działań, a przede wszystkim wypowiedzi Jerzego Millera, a skończyło się na zapowiedzi złożenia wniosku o odwołanie go z funkcji prezesa. Ani opinia publiczna, ani Rada NFZ, która ma kompetencje powoływania i odwoływania prezesa, nie poznały uzasadnienia tego wniosku. Wcześniej bowiem doszło do spotkania M. Balickiego i J. Millera z premierem, po którym to minister wniosek – zawiesił.

Jednym z zarzutów stawianych Millerowi przez Balickiego było przetrzymywanie pieniędzy na kontach zamiast wydatkowanie ich na świadczenia zdrowotne. Minister podawał kwoty, które – jego zdaniem – należało przeznaczyć na onkologię. Prezes – przy poparciu Rady – tłumaczył, że pieniądze są na kontach, bo stanowią one przede wszystkim rezerwy (chodziło zwłaszcza o ogólną – taką rozwiązuje się, zgodnie z zasadami ekonomii, pod koniec roku oraz rezerwę na leczenie w Unii Europejskiej – nie można jej było uszczuplić w związku z półrocznym okresem rozliczeniowym wynikającym z przepisów o koordynacji oraz zapowiadanych przez Niemcy opóźnieniach w przesłaniu faktur). Druga część spornej nadwyżki to zarezerwowane w kontraktach dla świadczeniodawców niewykorzystana przez nich jeszcze pula pieniędzy. J. Miller mówił dziennikarzom, że szpitale nie zgadzały się na obniżenie kontraktów w związku z mniejszym ich wykonaniem w pierwszych miesiącach roku, argumentując, że w kolejnych miesiącach wypełnią te luki. Niewielką nadwyżkę wynikającą z lepszego spływu składki prezes Miller chciał wykorzystać na pokrycie dziury związanej z niedoszacowaniem kosztów refundacji leków.
Nie wiadomo, jakich argumentów użył premier Belka, by spór stonować; efektem spotkania było zawieszenie wniosku. Jednocześnie NFZ wystąpił z wnioskiem o przekazanie z rezerwy na spłatę pożyczki
z budżetu państwa (udzielonej jeszcze kasom chorych) kwoty 208 mln zł; 142 mln zł mają być przeznaczone na refundację leków, resztę rozdysponują dyrektorzy oddziałów – być może na onkologię (nikt nie twierdzi, że nie ma tam potrzeb).

W atmosferze wyciszonego konfliktu powstawał projekt planu finansowego NFZ na 2006 rok. Sporu nie udało się jednak ukryć 29 sierpnia, podczas posiedzenia Sejmowej Komisji Zdrowia, która miała zaopiniować ten projekt. Głosowanie – w którym żaden poseł nie opowiedział się za, a trzech wstrzymało się od głosu – poprzedziła burzliwa dyskusja ujawniająca konflikt między Ministerstwem Zdrowia a Narodowym Funduszem Zdrowia (MZ przygotowało wzór, zgodnie z którym dzielone są pieniądze; NFZ zaś przygotował projekt planu). Minister Balicki także nie aprobuje projektu planu przygotowanego przez NFZ. Chce, by Fundusz jeszcze w tym roku dokonał takich korekt planu tegorocznego – głównie przez wykorzystanie rezerwy ogólnej – które dadzą części województw lepszą pozycję wyjściową do planu przyszłorocznego (nie mogą – w myśl ustawy – otrzymać mniej niż w planie tegorocznym). Posłowie Komisji wnieśli w dezyderacie do rządu o ponowną analizę rozporządzenia zawierającego algorytm podziału środków NFZ między oddziały oraz projektu planu wykonanego na jego podstawie. Tłumaczą to m.in. brakiem jednolitego stanowiska w tej sprawie MZ i NFZ.

W takiej atmosferze ważą się losy finansów ochrony zdrowia na rok przyszły. Pacjenci raz słyszą, że pieniądze są, potem – że ich nie ma. Niezależnie od tego, jak faktycznie wygląda sytuacja, lekarze muszą ich leczyć. To, że warunki do tego dalece odbiegają od komfortowych, nie zmienia się; niestety – trudno spodziewać się poprawy w najbliższym czasie. Pewne jest też, że zmiany kadrowe, tym bardziej na miesiąc przed wyborami, sytuacji nie uzdrowią. Ü

Pola DYCHALSKA

Archiwum