23 sierpnia 2010

Epitafium

Józef Kierski
1935-2010

Pamiętam, gdy dołączył do nas, na II roku, na Wydziale Lekarskim warszawskiej AM. Ten niebieskooki, inteligentny chłopak z poczuciem humoru zrobił wrażenie. Trafił do mojej piątej, wariackiej grupy, i tak już zostało do dyplomu. Mówiliśmy, że Ziutek Kierski jest szczęściarzem. Trafiał na oczekiwane tematy na kolokwiach i egzaminach, rozśmieszał przerażonych zdających, wszystko obracał w żart. O przeszłości nie rozmawialiśmy. Nie wiem, czy powodem była beztroska niedojrzałości, czy instynktowne poczucie zagrożenia, a może jednak rozumienie dramatycznie niebezpiecznego czasu pierwszych lat 50. Obok naszych sal wykładowych czy Domu Medyka, gdzie się uczyliśmy, śmialiśmy, były kazamaty UB. Tam mordowano najlepszych Polaków za walkę o wolność.
Nasi koledzy w czerwonych krawatach organizowali poważne zebrania, na przykład na temat: jak zrobić nieprzemakalną kieszonkę w slipach do przechowywania legitymacji ZMP, kiedy z plaży będzie trzeba wejść do wody. Aby wróg nie ukradł tego skarbu. Bywały też „wiekopomne” pytania, czy można spokojnie przejść do porządku dziennego wobec skandalu, bo podobno Janek pocałował Basię, a może było i coś więcej. Ot, czasy.
Józef Kierski wychowywał się wśród książek, muzyki i miłości. Matka była pianistką, ojciec Aleksander był majorem Wojska Polskiego, a więc trzy najważniejsze słowa: Polska, honor i patriotyzm mieszkały na stałe pod dachem rodziny. Ten dom runął w momencie wybuchu II Wojny Światowej. Buczacz, to tu ostatni raz Ziutek widział ojca. Losy majora Kierskiego wiodą drogą na Smoleńsk, stamtąd do Charkowa, skąd przyjdą ostatnie listy. I tajemnica tej śmierci będzie tabu. Trzeba mówić, że ojciec zaginął w zawierusze wojennej i że nic nie wiadomo.
Powstanie Warszawskie, zagłada miasta i śmierć matki. Wujostwo, wspaniali ludzie, spełnią rolę przybranych rodziców, stworzą mu dom, zadbają o właściwą edukację. Otrzymuje indeks SGGW, na weterynarii. Jednak po wakacyjnym wypadku przechodzi do Akademii Medycznej i to wtedy staje się jednym z nas. Tu poznaje piękną Krystynę, przyszłą żonę.
W 1958 r. otrzymuje dyplom lekarza. Oboje z Krystyną wybierają ginekologię i położnictwo w klinice prof. Ireneusza Roszkowskiego. Rodzi im się syn Aleksander. Niestety Józek Kierski zaczyna chorować. Dolegliwości kręgosłupa to wielka przeszkoda dla lekarza stojącego przy stole operacyjnym. W 1971 r. podejmuje pracę z ramienia WHO, wyrusza w świat: Algieria, Fidżi, Bangladesz, a potem Szwajcaria. Egzotyka olśniewa go. Uczy się obyczajów, fotografuje, gromadzi trofea, zbiera mapy, dokumenty. Staje się prawdziwym etnografem. Zaczyna z powodzeniem pisać. Powstają udane książki o wielkiej przygodzie. Specjalnie dla syna pisze też książkę o czasie okupacji, aby pokazać prawdę o tych latach, o dziejach rodziny, o trudach i honorze, bowiem chce przekazać Alkowi polskie, patriotyczne zobowiązanie, prawdę tak często kaleczoną sprzedajnym kłamstwem.
Spoczął na Powązkowskiej nekropolii, obok matki, w symbolicznym grobie ojca.
My, obdarowani jego przyjaźnią, pamiętamy.

Jolanta Zaręba-Wronkowska

Kazimierz Imieliński
1929-2010

Prof. Kazimierz Imieliński urodził się w 1929 r. w Dąbrowie Górniczej. Tam w 1949 r. zdał maturę. W 1954 r. uzyskał Dyplom Lekarza na Akademii Medycznej w Krakowie.
Był pionierem polskiej seksuologii. W 1963 r. komisja powołana przez Studium Doskonalenia Kadr Lekarskich w Warszawie nadała Kazimierzowi Imielińskiemu, po raz pierwszy w Polsce, tytuł specjalisty seksuologa. W 1971 r. przeprowadził pierwszy przewód habilitacyjny z seksuologii na Akademii Medycznej w Krakowie. Prof. Kazimierz Imieliński był wieloletnim Kierownikiem Zakładu Seksuologii i Patologii Więzi Międzyludzkich Centrum Medycznego Kształcenia Podyplomowego w Warszawie, a także organizatorem pierwszej polskiej akademickiej placówki seksuologicznej – Zakładu Seksuologii w krakowskiej Akademii Medycznej.
W 1990 r. założył i kierował jako jej prezes: Polską Akademię Medycyny i Światową Akademię Medycyny im. Alberta Schweitzera. PAM skupiała głównie profesorów medycyny o zainteresowaniach humanistycznych, ale także filozofów, psychiatrów, prawników i innych przedstawicieli nauk humanistycznych – wielkie autorytety moralne i naukowe. Celem Akademii jest humanizacja postępu naukowego i technicznego w medycynie, integracja medycyny z naukami humanistycznymi i społecznymi, kształtowanie holistycznej, całościowej medycyny oraz rozwój medycyny uniwersalistycznej.
Pasją profesora Imielińskiego było propagowanie idei humanizmu w medycynie.
Autorytet Profesora sprawił, że w krótkim czasie skupiło się wokół niego grono wybitnych uczonych, profesorów z całego świata, a wśród nich także grupa laureatów Nagrody Nobla z zakresu medycyny. Dzięki staraniom i pracy prof. Imielińskiego polscy naukowcy uzyskali szerokie kontakty ze światową elitą lekarską, jakich nigdy przedtem nie było.
Prof. Kazimierz Imieliński był autorem 260 rozpraw naukowych oraz autorem i współautorem 73 książek.
Oto niektóre z jego publikacji: „Medycyna seksualna”, „Seksuologia społeczna”, „Seksuologia kliniczna”, „Życie intymne człowieka”, „Seksuologia biologiczna”, „Przekleństwo Androgyne, transseksualizm: mity i rzeczywistość”, „Seksuologia – Mitologia, Historia, Kultura”, „Seksuologia społeczna. Zagadnienia psychospołeczne”.
Prof. Imieliński został odznaczony w 2004 r. Krzyżem Wielkim Orderu Odrodzenia Polski. Otrzymał 56 tytułów doktora honoris causa nadanych przez uczelnie z 24 państw na czterech kontynentach, jest też Honorowym Profesorem 18 zagranicznych uniwersytetów.
Podczas ostatniego naszego spotkania z Profesorem na Zamku Królewskim w Warszawie składałem mu serdeczne życzenia z okazji 80. urodzin – jak zwykle rozmawialiśmy o planach na przyszłość…
Profesor jest niedoścignionym wzorem wielkiego humanisty – zawsze wielkim honorem było z nim pracować.
Odszedł od nas wielki lekarz, naukowiec, wspaniały człowiek, kochający mąż, ojciec i dziadek.
Część Jego Pamięci!

Tadeusz Pawlikowski

Bogdan Michałowicz
1938-2010

Składamy hołd Koledze – lekarzowi, który przez wiele lat z pasją rozwijał polską medycynę, a szczególnie transplantologię. Żegnamy chirurga, który w każdym chorym widział pacjenta, a nie kolejny przypadek.
Profesor dr. hab. n. med. Bogdan Michałowicz był absolwentem Wydziału Lekarskiego Akademii Medycznej w Warszawie z 1962 r. Całe życie związał z naszą uczelnią. W jej jednostkach przez ponad pół wieku leczył pacjentów, rozwijał medycynę i kształcił pokolenia lekarzy. Już podczas studiów Profesor pracował w Zakładzie Anatomii Prawidłowej. Po odbyciu studiów doktoranckich związany był z I Kliniką Chirurgiczną, a następnie z Kliniką Chirurgii Naczyń i Transplantologii. W 1980 r. rozpoczął pracę w Klinice Chirurgii Ogólnej i Wątroby, w której pracował aż do przejścia na emeryturę – w 2008 r.
Poznałem Profesora w 1967 r., podczas moich studiów lekarskich, kiedy to pobierałem nauki od, wówczas doktora, Bogdana Michałowicza. Później przez 30 lat pracowaliśmy wspólnie w jednej klinice. Profesor był koordynatorem nauczania chirurgii na I Wydziale Lekarskim, przewodniczył Radzie Programowej Wydziału w dziedzinach zabiegowych.
Był promotorem rozpraw doktorskich, autorem lub współautorem monografii, licznych publikacji, wystąpień na zjazdach oraz kongresach krajowych i zagranicznych.
Profesor Michałowicz został wielokrotnie uhonorowany odznaczeniami państwowymi i uczelnianymi.
Profesor Bogdan Michałowicz był wspaniałym nauczycielem, uwielbiany przez studentów. Przez wiele lat był znakomitym przewodnikiem, dzięki któremu młodzi medycy i badacze poznawali trudne ścieżki zawodu. To oni są najlepszym świadectwem wielkości Profesora.
Bogdan Michałowicz był profesorem, jak się określa, „starej daty”. Obdarzony wielką wiedzą, wierny zasadom, niebywale skromny. Człowiek o niezwykłej osobowości, niespotykanej prawości i zacności, niezmiernie życzliwy i otwarty na potrzeby drugiego człowieka. Nie przywiązywał wagi do stanowisk. Młodszych kolegów traktował z taką samą estymą, jak najbardziej zasłużonych profesorów. W tym zawiera się wielkość Profesora i Jego nieprzeciętność. Takim Go zapamiętamy.
Pozostawiasz Profesorze, po sobie pamięć dobrą i serdeczną. Mieliśmy szczęście i honor spotkać wyjątkowego Człowieka, Nauczyciela, Chirurga, Badacza.

Fragmenty pożegnania
wygłoszonego przez JM rektora
prof. Marka Krawczyka
podczas uroczystości pogrzebowych

Archiwum