4 czerwca 2010

Podziw i pamięć

Jakże szerokie jest pojęcie „dnia wczorajszego”. Dla polskiej onkologii to czas od 1932 r. do dziś.

W tych latach tworzyli ją zarówno ludzie wielcy, sławni, jak i ci zwyczajni, szeregowi, acz niezbędni.

Wszyscy oni zbudowali tę humanistyczną konstrukcję pionierskiej instytucji medycznej poświęconej wyłącznie walce z rakiem. Poza podstawową działalnością stworzono w Polsce zupełnie nowe kierunki. Są to m.in. histoklinika nowotworów, radioterapia, badania doświadczalne w nowotworach, chirurgia onkologiczna, radiodiagnostyka onkologiczna, chemioterapia, ginekologia onkologiczna, epidemiologia nowotworów, fizyka medyczna, czy medycyna nuklearna.
Wielu z pionierów tworzących to dzieło już odeszło. Niektórzy tak niedawno. Jeszcze pamiętamy ich przy pracy, energicznych, mądrych. Jeszcze mamy w uszach ich słowa, te codzienne i te wypowiadane w czasie zjazdów, wykładów, sympozjów.
26 kwietnia 2010 r. prof. Edward Towpik i prof. Maciej Krzakowski (dyrektor Centrum Onkologii) dokonali otwarcia wystawy fotograficznej „Twarze Instytutu” w głównym korytarzu Centrum Onkologii przy ul. Roentgena 5. To dobrze, gdy idea przywołania ważnej historii przybiera realny i efektowny kształt, co mogli stwierdzić liczni goście wernisażu.
Trudno opisać całą wystawę – historię polskiej walki z rakiem – każde zdjęcie to przywołanie ważnej osoby, której losy stanowią istotny rozdział w trudnej drodze ratowania ludzi chorych na tę groźną, bezwzględną chorobę. Powstały w 1932 r. Instytut Radowy przy Wawelskiej 15 jest wiekopomnym dziełem najsławniejszej uczonej świata – Marii Skłodowskiej-Curie, dzięki jej patriotyzmowi i determinacji. Na wystawie widzimy ją na zdjęciu ze starszą siostrą – Bronisławą Dłuską, lekarką. Obok Franciszek Łukaszczyk, pierwszy dyrektor i charyzmatyczny lekarz chorych na raka. Na następnych zdjęciach: późniejsi dyrektorzy, wśród nich ten największy – profesor chirurgii, twórca onkologii polskiej, całej koncepcji walki z rakiem, jej organizacji w kraju, obecnego Centrum Onkologii – Instytutu im. Marii Skłodowskiej-Curie na warszawskim Ursynowie – prof. Tadeusz Koszarowski.
Z prawdziwym wzruszeniem patrzę na zdjęcia przedstawiające: dr Marię Wróblową – wiecznie zatroskaną losem chorych, dr Annę Madejczyk – najskromniejszą z mądrych, dr. Józefa Zborzila – który nie bacząc na karierę budował chemioterapię, prof. Andrzeja Hliniaka – poważnego, stymulującego tworzenie i rozwijanie radioterapii, ale też miłośnika sztuki, obok żony, równie słonecznej jak on. Są tu na zdjęciach ci, którzy onkologii poświęcili całe lekarskie życie: dr Elżbieta Wittczak-Ploch, czy dr Jerzy Rustowski, a odeszli za wcześnie. Na innej fotografii jest uśmiechnięta twarz prof. Jana Zielińskiego, który razem z prof. Ludwiką Tarłowską tworzył ginekologię onkologiczną. Dalej widzę prof. Jana Steffena – typowego badacza bez reszty oddanego nauce, strażnika naukowych procedur, rzeczywistego członka PAN. Są zdjęcia pielęgniarek, techników, sekretarek. Bez nich nie byłoby sukcesów naukowych, ani powodzenia w leczeniu.
Należy podziękować prof. Edwardowi Towpikowi, który jak zwykle jest spiritus movens różnych inicjatyw kulturalnych, za to, że w uciekającym czasie pomaga nam nie przegapić istotnych wartości. Należy udać się z profesorem na ten nostalgiczny spacer, zadumać się nad historią onkologii, zapytać, czy jesteśmy blisko idei Wielkiej Marii i spełnienia jej marzeń o wielodyscyplinarnej walce z rakiem.
Z tych wspomnień o historii polskiej onkologii, losach jej nieobecnych twórców wynika nie tylko duma, ale też zobowiązanie, aby uświadamiać, wykrywać, leczyć i ratować chorych, zgodnie ze swoim najświętszym powołaniem
i coraz potężniejszą wiedzą.

Jolanta Zaręba-Wronkowska

Archiwum