19 września 2003

OGÓLNOPOLSKA KONFERENCJA – Ks. prof. Waldemar Chrostowski

W rozstrzyganiu wszystkich konkretnych dylematów i pytań, jakie życie ze sobą niesie, istotny jest fundament, na którym budujemy cały system etyczny. Potwierdza to również wystąpienie prof. Leszka Kubickiego – jego tezę przewodnią można najkrócej przedstawić tak: zbyteczne, a nawet niepotrzebne, jest zajmowanie się refleksją o profilu etycznym, skoro istnieją określone regulacje i unormowania prawne, do których lekarze muszą się stosować. To podejście reprezentanta Instytutu Nauk Prawnych Polskiej Akademii Nauk rodzi jednak zdziwienie. Staje się ono większe, gdy się uwzględni fakt (o którym prof. Kubicki zresztą wspomniał), iż ogłoszony w 1991 r. Kodeks Etyki Lekarskiej został wypracowany w czasie, gdy aktualne unormowania prawne nie istniały. Należy więc wnosić, że prawnicy, którzy opracowywali istniejące prawodawstwo, korzystali z KEL. Nie można wykluczyć, że w tej czy innej dziedzinie rozwinęli i udoskonalili zasady prawne. Skoro, zdaniem prof. Kubickiego, istniejące prawodawstwo jest w niektórych miejscach lepsze niż KEL, trzeba teraz uczynić krok dalej, a mianowicie przez poprawki i ulepszenia, jakie mają być wprowadzone, należy wymóc, lub przynajmniej wspomagać, nowe korzystne zmiany w prawodawstwie. Zazwyczaj ustawy tworzą właśnie prawnicy, ale w polskiej sytuacji nie zawsze tak jest i nie zawsze są to nasi najlepsi prawnicy. Bywa, wcale nierzadko, że ich twórcami są osoby, które na prawie się nie znają i głos dobrych prawników wcale nie jest rozstrzygający. W kwestiach dotyczących zdrowia i życia ludzkiego prawnicy muszą liczyć się z głosem środowiska lekarskiego, a także ze zgłaszanymi przez nie postulatami etycznymi.
Inicjatywa zmierzająca do ulepszenia wypracowanego kilkanaście lat temu KEL ze wszech miar zasługuje na uwagę i uznanie. W Polsce rzetelna i pogłębiona refleksja nad problemami, przed którymi stają lekarze i personel medyczny, ma długą i chlubną tradycję. Warto przypomnieć Władysława Biegańskiego, który pod koniec XIX w., a więc już ponad sto lat temu, zauważył charakterystyczne napięcie, jakie istnieje między – jak to nazwał – fanatyzmem naukowym a lekceważeniem człowieka. To sformułowanie dobrze oddaje znaczną część dylematów, przed którymi i dzisiaj staje środowisko lekarskie. Sytuacja XIX-wieczna była, rzecz jasna, pod wieloma względami inna, nie brakuje jednak zastanawiających podobieństw. Wiek XIX przyniósł, także w medycynie, ogromny postęp techniczny i technologiczny, którego zakres i rozmiary są porównywalne ze skalą przyspieszenia, jakie się dokonało na przełomie XX i XXI wieku. W jednym i w drugim okresie historycznym spowodowało to olbrzymie dylematy natury etycznej, religijnej, moralnej i światopoglądowej. Warto zdać sobie sprawę z pewnej prawidłowości: nie zawsze jest tak, że etycy, moraliści i teologowie są wyposażeni w szybkie albo gotowe odpowiedzi na najtrudniejsze pytania. Dlatego naciski, odczuwalne w różnych dziedzinach życia, także w środowiskach medycznych, polegające na tym, aby na bardzo trudne pytania uzyskiwać szybkie i jednoznaczne odpowiedzi, nie tylko nie są skuteczne, lecz mogą prowadzić do trudności i wieloznaczności, a w rezultacie do niepowodzeń i porażek. Współcześni etycy, moraliści i teologowie mają wiele problemów z wyważoną i solidną odpowiedzią na konkretne wyzwania i problemy etyczne, powstające np. w wyniku eksperymentów medycznych czy gwałtownego postępu wiedzy i praktyki medycznej. Aby ich odpowiedzi były zasadne i do przyjęcia przez jak największą liczbę ludzi, muszą oni polegać na źródłach, na tym, co można nazwać „tradycją mistrzów”. Tymczasem wiek XX przyniósł tak ogromne postępy, że cieszące się uznaniem i autorytetem źródła teologiczne i moralne nie wystarczają. Takich ewentualności i sytuacji dawni mistrzowie nie brali pod uwagę ani ich nie przewidzieli.
Istnieje zatem, a w naszych czasach wyraźnie się wzmogło, napięcie między etyką a tym, co niesie ze sobą współczesna wiedza i praktyka medyczna. W obliczu pilnych i ważnych pytań pojawiają się różnorodne i nie zawsze zgodne odpowiedzi. Profesor Leszek Kubicki faworyzuje podejście, które określa jako „etykę niezależną”. Tymczasem nazwa ta, a bardziej jeszcze rzeczywistość, którą ona opisuje, wymaga niemałej ostrożności i krytycyzmu. Z „niezależną” etyką jest bowiem w dużej mierze tak, jak z „niezależną” prasą albo ekonomią: usiłuje się ona określić względem czegoś, od czego deklaruje niezależność, co w praktyce oznacza obcość czy nawet wrogość wobec wybranych odniesień, natomiast przemilcza te uwarunkowania, od których – czasami bardzo wyraźnie – zależy i z którymi się poważnie liczy. „Etyka niezależna” szermuje deklaracjami, że jest absolutnie wolna i autonomiczna. W istocie jednak, nie zależąc od jakiegoś środowiska lub gardząc jakimiś ideałami bądź zasadami, podziela punkty widzenia innych środowisk oraz odzwierciedla uwikłania, które mają na nią bezsporny wpływ.
Wspomniany Władysław Biegański, dostrzegając napięcie między „fanatyzmem naukowym” a lekceważeniem człowieka, napisał podręcznik zatytułowany Etyka ogólna. Uznał, że „etyka ogólna” to rezultat consensusu wielu osób i środowisk. Ludzie o różnych światopoglądach i punktach widzenia rozmawiają ze sobą i ustalają to, co mogą wspólnie przyjąć i na co mogą się zgodzić. Akceptowane rozwiązania etyczne powstają jako wynik ustaleń, jeżeli nie wszystkich, to przynajmniej większości tych, którzy je wypracowują. Wiemy jednak doskonale, że tego typu dyskusje odbywają się stosunkowo rzadko, a jeszcze rzadziej są one na tyle reprezentatywne, że zyskują powszechniejszą akceptację. Poważną trudność stanowi ogromne zróżnicowanie istniejących poglądów i opinii, a także konflikty interesów bądź brak powszechnej woli współpracy. To podejście odzwierciedla perspektywę socjologiczną, tymczasem normy etyczne nie wynikają z przekonań lub zapatrywań większości, a w części przypadków mogą i powinny je kwestionować.
Istnieje też inna koncepcja rozwiązywania trudnych problemów etycznych, znana jako „etyka naturalna”. W moim przekonaniu jest ona najbliższa fundamentowi, na którym powinno się podejmować refleksję nad modyfikacjami Kodeksu Etyki Lekarskiej. Może się wydawać, że z perspektywy moralności chrześcijańskiej, w naszej ojczyźnie przede wszystkim katolickiej, „etyka naturalna” to za mało. Są podnoszone głosy żądające swoistej konfesjonalizacji etyki, czyli uwiarygodniania podawanych rozwiązań poprzez wyraźne odwoływanie się do zasad tej czy innej grupy wyznaniowej, w naszym przypadku – nauczania Kościoła katolickiego. Na tym tle nie brakuje sporów i konfliktów, których przebieg i losy nie zawsze wyrażają zapatrywania większości. Katolicka większość bywa stawiana np. przed takimi rozwiązaniami prawnymi i społecznymi, które są przeciwne jej zapatrywaniom i wartościom. Etyka naturalna jest wyjściem dobrym, ponieważ w niektórych istotnych przypadkach poglądy poszczególnych wyznań religijnych znacznie się między sobą różnią. Interesujący i wymowny przykład stanowi kwestia ochrony życia poczętego, co do której podejście katolickie jest znacznie bliższe prawosławnego i muzułmańskiego, natomiast zapatrywania protestantów nie odbiegają w gruncie rzeczy od stanowiska żydowskiego. Etyka naturalna w pewnym stopniu zabezpiecza przed „konfesjonalizacją” postaw i stanowisk. Nie jest to etyka religijna, ale tym bardziej nie jest to etyka antyreligijna. Co więcej, każda etyka „wyznaniowa” musi pozostawać w zgodzie z etyką naturalną. Konsekwentnie, potrzebny jest wspólny wysiłek etyków, teologów i moralistów, którego cel stanowi odkrywanie zasadniczych aspektów etyki naturalnej, określanie ich i objaśnianie, a zarazem rzeczowe i uczciwe ocenianie poszczególnych etyk konfesyjnych w relacji do etyki naturalnej.
Na styku medycyny z etyką możliwe są dwa punkty widzenia, dwie perspektywy w rozwiązywaniu konkretnych dylematów i problemów. Jedna kładzie nacisk na skuteczność: dobre jest to, co przynosi rezultaty. Można to nazwać podejściem teleologicznym – nazwa została urobiona od greckiego słowa telos, to znaczy „cel”. Jeżeli coś skutkuje, należy to przyjąć. Aby się odpowiednio zabezpieczyć, dodaje się klauzulę, że lekarz znajduje się w grupie zawodów o wybitnie podwyższonym ryzyku i jeżeli mu się coś nie powiedzie, jest to wyjątek, który potwierdza skuteczność przedsięwzięć medycznych. Istnieje też drugie podejście, które można nazwać deontologicznym. Ustawia ono nasze postępowanie w świetle pewnych norm i kryteriów moralnych. Liczy się w nim nie tylko skuteczność, lecz również zgodność postępowania z określonymi wartościami i normami.
W tytule tej czerwcowej konferencji zostały zestawione trzy rzeczywistości: medycyna, etyka i ekonomia. Podstawowe pytanie, które się nasuwa, brzmi: czy traktujemy te rzeczywistości parytetowo i próbujemy szukać balansu, równowagi między nimi, czy też może jednej z nich przyznajemy priorytet. Na pewno istnieje pokusa przyznania priorytetu medycynie, a ulegają jej wysoko specjalizowani lekarze, naukowcy i akademicy. Nie brakuje zwolenników faworyzowania korzystnych rozwiązań finansowych i ekonomicznych, stawianych ponad wszystko inne i traktowanych priorytetowo. Nie brakuje również osób, m. in. ze środowiska lekarskiego, przyznających priorytet etyce i eksponujących ją wraz z podkreślaniem, iż ostateczne odniesienie dla trudnych rozwiązań i działań medycznych stanowi sumienie. Najbliższe mi jest to trzecie podejście i to ono jest eksponowane w nauczaniu Kościoła katolickiego. Niemniej jednak niezbędne też jest pewne dopowiedzenie: sumienie nie może być ostateczną wyrocznią w sprawach moralności. Przecież człowiek może mieć sumienie niedojrzałe, wypaczone czy źle ukształtowane. W bliższej i dalszej przeszłości nie brakowało przykładów nadużyć i nieszczęść, do jakich prowadziła subkultura moralna i równie szkodliwy jak ona sytuacjonizm. Konieczna zatem jest humanizacja sumienia, kształtowanie go i rozwijanie. Jeden z najważniejszych pożytków refleksji nad Kodeksem Etyki Lekarskiej polega na tym, że jest to również cenny wysiłek w dziedzinie formacji sumienia lekarzy i personelu medycznego, czyli takie jego kształtowanie, które obiera za punkt odniesienia etykę naturalną. Uwzględnia ją przecież etyka chrześcijańska, której spojrzenie i rozstrzygnięcia ją respektują.
Aby owocnie i właściwie pomagać ludziom, trzeba liczyć się nie tylko z poglądami i stanowiskiem lekarza i personelu medycznego. Istotny wymiar pomocy medycznej stanowi uwzględnianie światopoglądu i woli pacjentów. W ważnych kwestiach medycznych lekarz nie może być osamotniony. Kodeks Etyki Lekarskiej zatem to nie tylko sprawa środowisk medycznych bądź wąskiej grupy z medycyną tak czy inaczej bezpośrednio związanej. Trudne dylematy moralne trzeba rozwiązywać w ścisłej współpracy z pacjentem.
Tak dochodzimy do kolejnej ważnej kwestii. Gdy człowiek trafia do szpitala albo w jakikolwiek inny sposób staje się przedmiotem wzmożonej terapii lekarskiej, ważny jest jego stan duchowy, za który odpowiedzialny jest on sam, a także jego otoczenie i środowisko, również wspólnota religijna, do której należy. Lekarz nie może brać na siebie odpowiedzialności za skutki nieprzygotowania życiowego i braku dojrzałości duchowej swoich pacjentów. Potrzebne jest współdziałanie, w którym znajduje wyraz należyte przygotowanie do zmagania się z największymi wyzwaniami, jakie życie ze sobą niesie. Kodeks Etyki Lekarskiej nie może traktować człowieka selektywnie ani izolować posługi lekarza, lecz powinien wspomagać zrozumienie pacjenta, oddziaływanie na niego i kształtowanie go w całym bogactwie jego życia, także duchowego.

Archiwum