5 marca 2021

Misja, która stała się wrzodem, ale kiedyś znów będzie pasją

Jarosław Biliński, wiceprezes ORL w Warszawie

Jeszcze podczas studiów, kiedy pilnie uczyłem się każdego przedmiotu i na szczęście całkiem fajnie mi to szło, często pełniłem rolę nauczyciela kolegów. Wyjaśniałem tajemnice anatomii, patomechanizmów chorób, leczenia. Lubiłem to bardzo, bo dzięki uczeniu innych sam utrwalałem wiedzę i mogłem ją zweryfikować w obliczu różnych pytań, ale także budowało moje morale. Podczas studiów mieliśmy możliwość obserwowania wielu różnych modeli nauczania.

 

Pragnę więc moim nauczycielom podziękować, tym zaangażowanym, z prawdziwą pasją, umiejącym sobie radzić w trudnych sytuacjach i zawsze zwracającym uwagę, że student to przyszły lekarz, doceniam to bardzo.

Dominowała jednak „slajdoza”, czyli slajdy prezentowane na ścianie, wypełnione tekstem przepisanym z książki. Asystent po prostu te slajdy czytał. Nie znosiliśmy tych zajęć. Czasami jednak się przydawały, żeby się przespać po imprezie, bywały buforem bezpieczeństwa przed kolokwium, bo można było się pouczyć innego przedmiotu. Rzekłbym, że entropia równa była zeru, bo dzięki nudzie i braku zaangażowania w wykład, mogliśmy zgłębić inną wiedzę i w sumie jakaś korzyść z tego była. Ale jako student powtarzałem sobie (i nie tylko ja), że jeśli zostanę nauczycielem akademickim, nigdy nie będę powtarzał takiej fuszerki. Będę nauczycielem wybitnie zaangażowanym, tłumaczącym studentom tajniki medycyny, oczywiście doskonale przygotowanym do zajęć. Będę dawał z siebie dużo, wymagał również dużo, ale będzie to z korzyścią dla wszystkich.

Na studiach nie mogłem zrozumieć, dlaczego im bardziej zagłębialiśmy się w ćwiczenia kliniczne, tym bardziej „slajdoza” się nasilała. Teraz doskonale to rozumiem i nawet w pewnym stopniu wybaczam tym wypalonym lub zagubionym w ciągłej gonitwie asystentom. Choć popełniali błędy, wykonywali pracę niezbyt sumiennie, znam już okoliczności łagodzące.

Nie powielam tych schematów, zawsze jestem przygotowany, staram się studentom przekazać ciekawe spostrzeżenia, dyskutować, odpowiadać na pytania, wskazywać drogę do zrozumienia trudniejszych zagadnień. Mam nadzieję, że widzą moje zaangażowanie. Rozumiem już, dlaczego niektórzy asystenci stosowali „slajdozę”. Choć nie popieram i uważam, że jest szkodliwą formą wykładu, to rozumiem. Po prostu praca nauczyciela akademickiego w klinice leczącej pacjentów, wśród obowiązków naukowych, to jedna wielka gonitwa, ciągły stres i ciągła konieczność wyboru między czasem poświęconym pacjentom i studentom. Mimo braków kadrowych prowadzi się taką samą liczbę pacjentów, studentów nie ubywa, a jeszcze dokumenty do wypełnienia, telefony, codzienne problemy… Jak tu znaleźć pasję, jak nie popaść w wypalenie, jak zachować ideały, jak nie dać się zapędzić w spiralę śmierci? To są prawdziwe dylematy egzystencjonalne ambitnych lekarzy, których misją, zapisaną w Kodeksie Etyki Lekarskiej, jest nauczanie młodszych kolegów po fachu. Jak daleko może pójść wrzucanie ambitnym ludziom na kark pustaków? Odpowiadam – do oporu. Dopóki kręgosłup nie pęknie, dopóki nie padniesz albo do momentu, w którym powiesz – nie.

Nie można dokonywać wyboru między studentem a pacjentem. System nauczania staje się coraz mniej efektywny, luka kadrowa powiększa się z roku na rok, muszą nastąpić zatem modyfikacje. Ja nadal wierzę, że będę jeszcze mógł się realizować jako nauczyciel z prawdziwą przyjemnością, że będę taki, jak sobie wyobrażałem jako student – pasjonat, który cieszy się, że może przekazać swoją wiedzę innym. I będę szczęśliwy, że ktoś kontynuuje moją pasję, że ktoś pochodzi „z mojej szkoły”. Dzisiaj uczę, mam nadzieję, że widać we mnie pasję oraz zaangażowanie, ale brak satysfakcji jest dojmujący – to walka o przetrwanie.

Wrzody jednak się goją, objawy leczymy i dobrze, bo można ustrzec się raka. To sygnał ostrzegawczy, który trzeba dobrze wykorzystać. Swoją drogą jest paradoksem, że człowiek cieszy się z tego, iż dzisiejszy wrzód będzie jednak pasją – zgodnie z oczekiwaniami i postanowieniami. Mądrość życiowa bierze się przecież głównie z potknięć i wyciągania wniosków. Brzydkie kaczątko też w końcu stało się pięknym łabędziem.

Forum dyskusyjne - napisz komentarz

Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.

Archiwum