27 lutego 2019

Szacunek dla lekarza i pacjenta, szacunek dla samego siebie

Artur Drobniak,

zastępca sekretarza Naczelnej Rady Lekarskiej, członek Prezydium Okręgowej Rady Lekarskiej w Warszawie, Klinika Endokrynologii Ginekologicznej WUM

Jak pewnie większość z Państwa, dostrzegam nieustannie przebiegające zmiany w naszym (społeczeństwa) sposobie myślenia i postrzegania rzeczywistości. Dostrzegam, jak dużą rolę w tym zakresie odgrywają media i że nie zawsze czynią to tak jak powinny.

W mojej opinii media powinny inspirować i działać na wyobraźnię, powinny pchać nas zarówno do czynów wielkich, jak i do rutynowej, codziennej pracy nad sobą. Możemy nazwać to dowolnie: wzmocnienie pozytywne, motywacja czy mentalna rewitalizacja. Byleby unikać powszechnie spotykanych działań mających na celu zwiększenie sprzedaży przez szokowanie, podgrzewanie atmosfery, szukanie spisku, bezwzględne osądzanie czy budowanie wzajemnej nieufności i wrogości.

W czasach, gdy ta ostra retoryka powoduje, że wpadamy ze skrajności w skrajność, gdy powszechnie mówimy o używanej w niespotykanej dotąd skali mowie nienawiści, tym artykułem chcę otworzyć cykl prasowy, który pozwoli części czytelników wrócić do podstaw wykonywania naszego zawodu, czyli relacji
lekarz – lekarz i lekarz – pacjent. I do tego, co nieodłącznie powinno być z nią związane – wzajemnego szacunku do siebie.

Długo zastanawiałem się, w którym kierunku powinna zmierzać nasza lekarska rzeczywistość, jak powinniśmy ewoluować, by wszechogarniający chaos w ochronie zdrowia, który udziela się również nam, nie przygniótł nas do ziemi. Osaczeni przez rosnące stosy dokumentacji i zwiększającą się per capita liczbę procedur medycznych przy niezwiększającej się obsadzie lekarskiej dla jej wykonania. Atakowani zewsząd przez liczne artykuły dotyczące finansowania ochrony
zdrowia, nieprawidłowego zarządzania w ochronie zdrowia, nieudolnych działań decydentów na rzecz poprawy funkcjonowania ochrony zdrowia. W tym wszystkim niełatwo znaleźć właściwe „ja” – szarego wykonawcy w systemie.

Coraz bardziej wchodzimy w buty tego, kim system chce nas uczynić – usługodawcy. Tyle że w naszej ofercie nie może być jedynie sama usługa – zrobiona operacja (), zrobione USG (), zlecony antybiotyk (), wystawiona recepta (). Jesteśmy dumni, bo NFZ zapłaci xxx punktów (). Ale zapłaciłby
2x więcej punktów, gdybyśmy zlecili jeszcze badania kontrolne… (). Poprawka – zlecamy badania kontrolne (). NFZ zapłacił 2x więcej punktów (). Szef
będzie zadowolony, może nawet pochwali ().

A przedmiot naszych działań przerzucany jak piłka, niedoinformowany, tuła się z miejsca na miejsce. Przedmiot nazywa się pacjent i ten przedmiot ma dość. On już nie chce kolejnego badania, ona już nie chce zabiegu, on się zwyczajnie pogubił i się boi. On chce bycia człowiekiem w procesie diagnostyki i leczenia.

Pacjent to nie procedura, a lekarz to nie rząd krateczek do odhaczenia za wykonane procedury. Dehumanizacja medycyny oraz rozbicie zespołowości lekarzy to jedyna recepta decydentów, by wózek pod hasłem „służba zdrowia” ciągnąć dalej jak najmniejszym kosztem w wymagającym natychmiastowych reformatorskich działań systemie.

Słucham utyskiwań starszych kolegów z uwagą. W różnych specjalnościach przewija się często jeden i ten sam argument: „Kiedyś miałem czas dla pacjenta, a teraz tylko gonię i liczę: co za ile i ile za to dostanie szpital. I wstawiam jakieś symbole, procenty, wypełniam osiem kart w izbie przyjęć. Przecież nie od
tego jestem!”.
No właśnie, nie od tego…

Chciałbym, by zadali sobie Państwo pytanie na koniec dnia: ile z wykonanych procedur było niezbędnych w procesie leczenia tego pacjenta? Ile czasu zajęło wypełnianie nieniezbędnej dla diagnozy i leczenia pacjenta dokumentacji? Ile czasu przez to miałam/miałem mniej na to, by wyjaśnić pacjentowi, co się
z nim dzieje i dlaczego się dzieje? Ile z tego straconego czasu mogłam/mogłem przeznaczyć na swój odpoczynek i dokształcanie? Ile razy przez to odmówiłam/odmówiłem młodszemu/starszemu koledze pomocy lub udzieliłam/udzieliłem jej po łebkach? Jeśli Wasza odpowiedź na koniec dnia będzie „zero”, to bardzo Wam gratuluję i dam Was za przykład.

Jak więc oczekiwać szacunku do siebie, skoro nie budujemy relacji z pacjentem ani z zespołem i nie szanujemy samych siebie? Naprawa tego systemu może płynąć od nas samych – pokochajmy ten zawód na nowo, nie spieszmy się, szanujmy siebie, szanujmy naszą pracę i pracę naszych kolegów, szanujmy naszych pacjentów. Gdy rzetelnie i z najwyższą jakością wykonamy pracę, choć wówczas nie będzie wykonywana „odpowiednia” liczba procedur, gdy szanujący siebie nawzajem lekarze i pacjenci, idąc ramię w ramię, jasno pokażą, kto realnie stoi za naszym ciężkim losem, wówczas decydenci szybko postawią na zdrowie jako realny priorytet i dojdzie do rzeczywistej poprawy losu i pacjentów, i lekarzy w Polsce.

Obecnie to system, w którym nie ma oprawców i ofiar, mimo że obie strony (pacjenci lekarzy i lekarze pacjentów) często postrzegają się tak nawzajem. 

„Miesięcznik OIL w Warszawie Puls” nr 3/2019

Forum dyskusyjne - napisz komentarz

Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.

Archiwum