16 grudnia 2011

Komediodramat lekarski

Osoby dramatu:
1. Dwóch kontrolerów NFZ
2. Lekarz emeryt i jego żona

Pukanie do drzwi mieszkania lekarza.
Lekarz: – Kto tam?
Kontrolerzy: – To my, kontrolerzy NFZ.
Lekarz: – Już otwieram (zdejmuje łańcuch u drzwi).
Kontroler I: – Dzień dobry. Popełnił pan przestępstwo.
Lekarz: – Jakiego rodzaju?
Kontroler II: – Wypisał pan nieprawidłowo, dla siebie, receptę.
Lekarz: – Nie rozumiem o co chodzi.
Kontrolerzy (razem): – Wypisał pan po dwa opakowania leków na jednej recepcie (chodziło o leki przeciwko nadciśnieniu i cukrzycy). Czy będzie pan łykać po dwa opakowania naraz? (zapytał rezolutnie jeden z kontrolerów). Jest pan lekarzem emerytem i może pan chodzić po recepty do przychodni, a nie wypisywać głupstwa na własnym bloczku recepturowym.
Lekarz: – Trudno mi chodzić. Mam dyskopatię lędźwiową i chodzenie z domu do przychodni po receptę, a następnie do apteki, jest dla mnie, starego lekarza, utrudnieniem, zwłaszcza że za komuny lekarz nie musiał w aptece stać w kolejce. Wystarczyło powiedzieć – jestem lekarzem, i realizowało się receptę bez kolejki. Dzisiaj demokratyczna władza uważa, że lekarz nie lekarz, stać w kolejce trzeba. Czy panowie kontrolerzy jesteście lekarzami?
Kontrolerzy: – Nie, jesteśmy urzędnikami NFZ. Proszę nas nie pouczać. Znamy naszą robotę.
Żona lekarza: – Robercie, nic nie mów, panowie są na służbie. Urzędnik zawsze ma rację.
Kontrolerzy: – Zauważyliśmy jeszcze jedno poważne uchybienie. Mianowicie, dlaczego na ścianie nie wisi portret naczelnego prezesa NFZ? Czeka pana doktora poważna kara finansowa i odebranie uprawnienia do wypisywania recept na własny użytek. Chyba że…

Jerzy Borowicz

Archiwum