19 października 2016

Przeżyć – i co dalej?

Ewa Dobrowolska

Narodziny

Rankiem 13 sierpnia 1944 r. ul. Targową na warszawskiej Pradze wypełnia tłum. Gestapowcy wyrzucili mieszkańców z domów i kierują ich na wschód. W tłumie jest Irena Kamińska, w siódmym miesiącu ciąży, i jej dwaj synowie: 14-letni Wojtek i 12-letni Grześ. Korzystając z ogólnego zamieszania, matka wciąga ich do bramy. Piwnicami i zaułkami docierają na ul. Sierakowskiego, gdzie na początku wojny przeniesiono Szpital Przemienienia Pańskiego. Dr Wincenty Kamiński, ojciec rodziny, pracuje tam, po wygraniu konkursu, jako asystent doc. Tadeusza Butkiewicza, ordynatora Oddziału Chirurgicznego. W godzinę po dotarciu do szpitala Irena Kamińska rodzi trzeciego syna – Marka. Wszyscy trzej bracia Kamińscy poszli w ślady ojca, wybierając zawód lekarza. W Warszawie został tylko Wojciech, chirurg dziecięcy. Grzegorz i Marek po kontraktach w Afryce wyjechali do Stanów Zjednoczonych. O tym, że ojciec był w AK, a w Szpitalu Przemienienia Pańskiego on i jego koledzy uratowali wielu rannych akowców, synowie dowiedzieli się sporo lat po wojnie, kiedy został odznaczony Krzyżem Virtuti Militari.

Pierwszy ślub w Śródmieściu

Róża Nowotna i Jan Walc poznali się w 1941 r., w legendarnej dziś Szkole Zaorskiego. Szybko stali się parą, ale ślub odkładali na lepsze czasy, kiedy będzie ich stać na wyprawienie wesela. Przed wybuchem Powstania zostali przydzieleni do służby medycznej batalionu Zaremba-Piorun, do szpitala organizowanego w Zgromadzeniu Sióstr Rodziny Marii przy ul. Hożej. – Przychodząc na miejsce zbiórki, Jasio uniknął śmierci – opowiadała dr Róża Nowotna-Walc. – Mieszkał w dzielnicy zajętej przez Niemców, przy Koszykowej 5. W chwili wybuchu Powstania wszystkich mieszkających tam mężczyzn rozstrzelano na Szucha. Trzeciego dnia działań powstańczych, po pożarze, szpital trzeba było przenieść na Poznańską 11, do gmachu PZU. Zaraz potem ginie od kuli snajpera młody sanitariusz Andrzej Twardo, ratując rannego. Chowają go na podwórku. Jest msza, dwóch księży, mowy nad grobem. – Byliśmy bardzo przejęci, na długo zapanował nastrój ogólnego przygnębienia. I nagle ktoś zaproponował: „A gdyby tak pożenić Jasiów?”.Ślub odbył się 12 sierpnia w ocalałej z pożaru kaplicy Sióstr Rodziny Marii. Został odnotowany jako pierwszy w Śródmieściu podczas Powstania. Pan młody był kalwinem, trzeba więc było uzyskać pozwolenie na obrządek rzymsko-katolicki. Dr Róża Nowotna-Walc wspomina rozmowę z przełożoną, matką Getter, która jej poradziła: „Nie usiłuj przekabacić męża na katolicyzm. Jeśli swoim postępowaniem doprowadzisz go do zmiany wyznania, to będzie sukces”. A było to na 20 lat przed Soborem Watykańskim, o ekumenizmie długo się jeszcze nie mówiło. Prezenty ślubne odzwierciedlały skalę ówczesnych potrzeb i możliwości. Woda do mycia – prezent od szefa sanitarnego – plasowała się w górnych rejonach tej skali. Obrączki wycięte przez kolegę z łożyska karabinu maszynowego nosili przez 20 lat. I nosiliby dalej, gdyby zupełnie nie sczerniały. Na przyjęcie weselne matka przełożona przygotowała kanapki z nasturcją z klasztornego ogródka, a komendant przysłał butelkę czerwonego wina. Był nawet ślubny bukiet – dalie z pobliskiego Ogrodu Pomologicznego. Wychodząc za Jana Walca, Róża Nowotna, córka i siostra lekarzy, połączyła się z kolejną rodziną lekarską. Rodzice męża też byli lekarzami – teść ordynatorem chirurgii w Szpitalu Dzieciątka Jezus.

Okupacyjni narzeczeni

Ta para młodych również poznała się na studiach w Szkole Zaorskiego. Losy Ireny Ćwiertni i Jerzego Jendryszka potoczyły się jednak inaczej. Na I roku studiuje 360 osób. Irena i Jerzy są w jednej grupie, w Szpitalu Przemienienia trafiają na chirurgię, gdzie ordynatorem jest doc. Tadeusz Butkiewicz, a jego asystentem dr Wincenty Kamiński. Robią opatrunki, zastrzyki, badania, przeprowadzają wywiady, obserwują operacje i sekcje.„Kolega Jerzy Jendryszek zawsze uśmiechnięty, dowcipkujący i wesoły” – notuje Irena w dzienniku, który prowadzi od grudnia 1942 do końca 1945 r. A po trzech miesiącach: „Zapytał, czy nie będę się gniewała, jeśli będzie mnie całował w rękę przy ludziach”. Przed Wigilią: „Jerzyk wręczył mi podarunek gwiazdkowy i pocałował mnie po raz pierwszy. W paczce znalazłam fonendoskop”. Ona też miała dla niego prezent – wiśniowy krawat. W lutym 1943 r. listonosz z Poczty Głównej przynosi jej anonimowy list zaadresowany do gestapo. Autor donosi, że Irena, przedwojenna harcerka, jest działaczką podziemia. Na poczcie, wyjaśnia listonosz, istnieje zakonspirowana komórka zajmująca się wyłapywaniem podobnych donosów. Młodzi podejrzewają o autorstwo anonimu zazdrosną dziewczynę. Jerzy prosi ją o przepisanie notatek na maszynie, a ekspert porównuje obydwa maszynopisy, potwierdzając podejrzenia. Kiedy po kilku dniach listonosz zjawia się z podobnym listem, do akcji wkraczają chłopcy z podziemia. „Zagrozili, że jeśli się nie uspokoi, to ją zlikwidują” – notuje Irena. Więcej donosów nie było. 26 marca, na przyjęciu zaręczynowym, Jerzy wkłada Irenie na palec pierścionek z rubinem. „Na pierścionku wyryte są od wewnątrz nasze inicjały i data zaręczyn – zapisuje Irena. – Przydarzyła się jednak bardzo nieprzyjemna sprawa. Z pierścionka wypadł rubin, dobrze, że go nie zgubiłam”. Nic nie mówiąc Jerzemu, Irena zanosi pierścionek do jubilera. Jednak kamień, zbyt mocno przyciśnięty, traci blask. Datę ślubu wyznaczają na 8 września. Babcia Józia zaczyna gromadzić wyprawę. 1 sierpnia Irena wiesza na szyi Jerzego medalik z Matką Boską. Obserwuje go, jak przechodzi na nieparzystą stronę Marszałkowskiej. Dlaczego, przecież zawsze chodził parzystą? 8 września, który miał być dniem ich ślubu, Jerzy Jendryszek ginie podczas walk batalionu Kiliński, w ruinach kina „Colosseum” na Nowym Świecie. O jego śmierci Irena dowiedziała się po wyzwoleniu. Ale o tym, jak zginął, dopiero po 46 latach. A była to tragiczna pomyłka. Jerzy szedł ostatni, miał na głowie niemiecki hełm, Niemcy byli tuż za nim. Kolega z batalionu obserwował wyłom w murze kina, spodziewając się Niemca. Kula trafiła Jerzego prosto w brzuch. Sanitariuszka, która ratowała Jerzego i była przy jego śmierci, po przeżyciach powstańczych zapadła na chorobę psychiczną, trafiła na krótko do szpitala i wkrótce zmarła. Sprawca tragedii, wywieziony po Powstaniu do Niemiec, wrócił z objawami choroby psychicznej, również znalazł się w szpitalu, a po wyjściu popełnił samobójstwo, skacząc z mostu do Wisły. ■

Źródła: „Sagi rodzinne – Kamińscy”, „Puls” nr 11/2006;
„Sagi rodzinne – Skórczewscy-Nowotni-Walcowie”, „Puls” nr 10 i 11/2009;
„Wojenne losy”, „Puls” nr 4 i 5/2008.

Forum dyskusyjne - napisz komentarz

Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.

Archiwum