18 czerwca 2007

Fakty i plotki

Uważni Czytelnicy pamiętają zapewne list, który cytowaliśmy w poprzednim numerze „Pulsu”. Maciej M. radził lekarzom, by zabrali się do roboty, zarzucał nam wyłudzanie pieniędzy od pacjentów, wypominał wille i samochody, a wreszcie radził, byśmy zatrudnili się w charakterze budowlańców. Po otrzymaniu mojej odpowiedzi, w następnym e-mailu przeprosił za „może trochę szorstki język pierwszego listu”, a jednocześnie rozwinął swe przemyślenia. Oto niektóre z nich, w skrócie:

Bardzo dziękuję za odpowiedź, której szczerze mówiąc się nie spodziewałem.

Pisze Pan o tym, że lekarze pracują na etacie, następnie idą na dyżur, a później z powrotem do przychodni. Jeżeli tak, to stwarzają zagrożenie dla zdrowia i życia pacjentów, i powinna się nimi zająć prokuratura, oraz ich przełożonymi, którzy na to pozwalają.

Pisze Pan o łapownikach i lekarzach popełniających błędy. Ale to Wy najlepiej wiecie, którzy to są. Jeżeli sami ich nie usuniecie ze swoich szeregów, to niestety, ale całe środowisko będzie postrzegane w takich kategoriach.
Pisze Pan, że lepsi budowlańcy pojechali za granicę,
a zostali gorsi. A może dotyczy to również środowiska lekarskiego. Lepsi wyjechali, a gorsi…
Myślę, że należy brać pod uwagę różne czynniki, m.in. zasobność społeczeństwa. Drastyczne podwyżki, jakich żądacie w tym momencie, są po prostu nie na miejscu, a tak dobitne się ich domaganie i robienie z siebie pępka świata jest wyrazem braku taktu i trzeźwego spojrzenia na rzeczywistość.
Stawianie ludzi pod ścianą, tzn. – nie dacie nam podwyżek, to my nie leczymy, działamy tylko w przypadkach zagrożenia życia – kłóci się nie tylko z przysięgą Hipokratesa, ale też ze zwykłą ludzką etyką i moralnością. Czy wyobraża Pan sobie sytuację, gdy jest Pan napadnięty w domu, obrabowany i pobity, a przyjmujący zgłoszenie policjant mówi, że mają akcję strajkową, nie ma zagrożenia życia, a ekipę do przeprowadzenia dochodzenia mogą przysłać po zakończeniu akcji?
Maciej M.

Na takie dictum można odpowiadać długo, ale spróbuję się tutaj streścić.
Panie Macieju, mam wrażenie, że większość Pańskich poglądów na temat naszej sytuacji wynika z prostej niewiedzy, kształtowanej medialnymi sensacjami, na co my mamy wpływ bardzo ograniczony, mimo że staramy się dotrzeć wszędzie z naszymi wyjaśnieniami.
Problemem lekarzy, którzy zostają na dyżurze, a po dyżurze znów tkwią w pracy, próbował zainteresować prokuraturę, Państwową Inspekcję Pracy, Ministerstwo Zdrowia i inne instytucje Ogólnopolski Związek Zawodowy Lekarzy. Ale, niestety, nikt się tym nie przejął, gdyż jest jeden „drobiazg”, o którym Pan nie wspomina: ustawa o zakładach opieki zdrowotnej, dająca pracodawcy pełne prawo do zmuszenia lekarza do pełnienia ośmiu dyżurów w miesiącu, jednocześnie nie zaliczając tego do czasu pracy. I bez obligatoryjnego zwolnienia z dnia pracy po dyżurze. Tym samym, polski lekarz – jedyny taki zawód w Polsce – ma zagospodarowany przez państwo swój prywatny czas, i to w majestacie prawa.
Dalej. Wcale nie chcemy wyłudzać pieniędzy od biednych ludzi. Bierzemy pod uwagę „zasobność społeczeństwa”, o której Pan wspomina. W swoich propozycjach wyraźnie zaznaczamy, że pacjenci ubodzy byliby wyłączeni z sugerowanych przez nas dopłat. W zamian, chcemy pacjentom ułatwić dostęp do świadczeń medycznych, radykalnie skrócić wielomiesięczne i kilkuletnie kolejki, poprawić jakość świadczeń, zredukować lub nawet zlikwidować szarą strefę. Mało? W przeprowadzonym przez Pentor badaniu opinii publicznej, 78 proc. respondentów zgodziło się na taki układ.
Twierdzi Pan, że my najlepiej wiemy, kto z nas bierze łapówki. Skąd taki pogląd?! Panu się zdaje, że taki czy inny łapownik albo lewus, gdy złupi pacjenta lub sknoci zabieg, to od razu przychodzi do dyżurki i się tym chwali?! Ja się dowiaduję o tym tak samo, jak Pan: od rodziny, od znajomych, z plotek itp. I nawet jeśli chciałbym zrobić z tego użytek, to skąd znajdę świadków albo poszkodowanych? Przecież pacjenci jawnie nie przyznają się do dania łapówki, bo a nuż trafią znów do tego samego lekarza albo szpitala. Boją się. I ja, lekarz, mam uruchamiać cały aparat śledczy, aby ich tropić i zmuszać do zeznań? Bez dowodów – narażę się tylko na zarzut pomówienia i tyle.
Żąda Pan, żebyśmy sami usuwali łapowników i leworęcznych. My?! Niech ich usuwa prokuratura i sąd! My mamy wyręczać organa ścigania? Jeśli weźmiemy w ręce pałki i pistolety i ruszymy oczyszczać własne szeregi, to przy okazji zlikwidujmy policję i prokuraturę, bo wówczas te instytucje staną się niepotrzebne. Możemy to zrobić, ale pod warunkiem, że to samo uczynią sędziowie, policjanci, celnicy, nauczyciele, urzędnicy, wojskowi i wszystkie inne środowiska narażone na korupcję oraz błędy w sztuce. Dlaczego tylko lekarze?!
Teraz o wyjazdach. „Lepsi budowlańcy pojechali za granicę, a zostali gorsi. A może dotyczy to również środowiska lekarskiego?” – podejrzewa Pan. Skoro u nas nie docenia się specjalistów,
a za granicą jak najbardziej, to – czemu nie? Czy wobec tego państwo nie powinno się zastanowić, jak ich zatrzymać? Bo na pewno nie nakazem zwrotu pieniędzy za kształcenie, jak chcą niektórzy. Jeśliby tak się stało, to OZZL natychmiast zakwestionowałby ten przepis w Trybunale Konstytucyjnym jako dyskryminujący jedną grupę zawodową. Wyjeżdżają przecież nie tylko lekarze, ale też informatycy, budowlańcy i przedstawiciele wielu innych zawodów. Więc jak zatrzymać lekarzy? Zwiększeniem wynagrodzeń właśnie. Ale tego Pan nie popiera. No to niech wyjeżdżają, krzyżyk na drogę.
Natomiast pisząc, że domaganie się podwyżek jest wyrazem braku taktu i trzeźwego spojrzenia na rzeczywistość, nieświadomie popiera Pan zasadę, wprowadzoną w Polsce przez komunistów 60 lat temu, iż „lekarzom należy dać jak najmniej, bo i tak sobie dorobią, a jak nie dorobią, to są durniami, a durniów nie ma co żałować”. Przypomina to słynny „paragraf 22”, przyzna Pan? Zatem, przez ile następnych lat powinniśmy jeszcze milczeć? Przez następnych 60? A kto tego dożyje? – bo ja na pewno nie. Zwłaszcza za emeryturę, którą mi wypłaci ZUS, o ile jeszcze nie splajtuje.
Jeśli w budżecie państwa pojawią się jakieś pieniądze, to i tak nie dla nas. Bo zaraz pod Urzędem Rady Ministrów w Warszawie zjawią się górnicy i wszystko zwiną innym sprzed nosa, za pomocą śrub rzucanych w okna. Dlatego domagamy się zmiany systemu ochrony zdrowia i uczynienia go bardziej elastycznym, co się przyda zarówno nam, jak i pacjentom. Nie chcemy nic wyłudzać i nikomu niczego zabierać.
Przywołuje Pan przysięgę Hipokratesa, ale chyba nie zna Pan jej treści. Otóż, po złożeniu odpowiednich deklaracji co do sposobu wykonywania zawodu, przysięga ta (w jej oryginalnej treści, a nie tej przerobionej przez komunistów) kończy się następująco: „Jeżeli przysięgi tej dotrzymam w świętości i w niczym jej nie naruszę, oby mi wolno było w szczęśliwości i poważaniu wszystkich ludzi wieść życie po wsze czasy i błogich owoców sztuki mojej używać w obfitości (…)”. Pan chce, aby z tej przysięgi wykonywać tylko część dotyczącą obowiązków, a ignoruje Pan część dotyczącą wynagrodzeń? Byłaby to przecież zwykła manipulacja, prawda? Tak że nawet według Hipokratesa – mamy prawo używać owoców sztuki swojej w obfitości. I my nic innego nie chcemy, tylko realizacji tej przysięgi
w całości, a nie tylko w jej wybranych tendencyjnie fragmentach.
Na koniec podaje Pan przykład braku naszej ludzkiej etyki i moralności. Z przykrością stwierdzam, że nie zna Pan naszych zasad prowadzenia akcji protestacyjnej. Otóż przykład, który Pan podał, należy do tzw. przypadków nagłych. Tymczasem my trąbimy gdzie się da, że takimi przypadkami zawsze będziemy się zajmować na bieżąco. No, ale jeśli ktoś już ma swój pogląd, to na takie trąbienie jest głuchy.
Nieodparcie nasuwa mi się refleksja, że znacznie łatwiej dyskutuje się z osobami znającymi fakty, niż z powtarzającymi obiegowe opinie i plotki. Bo plotka żyje swoim własnym życiem.

Ryszard Kijak

Archiwum