7 marca 2018

Granica

Refleksje

Paweł Kowal

Byliśmy tam. Dzięki telewizji (https://sport.tvn24.pl/inne,132/akcja-na-nanga-parbat-bielecki-i-urubko-dotarli-do-elisabeth-revol,813751.html) byliśmy na Nanga Parbat, widzieliśmy wszystko z daleka, ale obserwowaliśmy prawie każdy szczegół. Elisabeth Revol i Adam Bielecki zobaczyli dramat z bliska. Kiedyś, gdy wspinali się Kukuczka i Rutkiewicz, nie mieliśmy możliwości technicznych, aby być z nimi w stałym kontakcie, obserwować na bieżąco ich zmagania. Telewizje informacyjne przybliżały nas do wielkiej polityki, rewolucji róż w Gruzji i pomarańczowej na Ukrainie, do arabskiej wiosny. Teraz potrafią już poprowadzić nas w Himalaje i niemal z godziny na godzinę wiemy, co dzieje się na wyprawie – dane z systemów GPS podają media społecznościowe, dokładne informacje o tym, ile metrów przeszli, przekazują sami bohaterowie. Opowieści spod azjatyckiego szczytu oderwały nas od polityki, przepychanek w Sejmie. Dzięki nim zaczęliśmy myśleć o wartości życia, o tym, czemu warto je poświęcić. Tomasz Mackiewicz nie wrócił, Elisabeth Revol, która była najbliżej tajemnicy jego śmierci, pozostanie jedynym świadkiem tych chwil. Ludzie, siedząc na kanapach w swych domach, kiwali głowami, ale pytali: dlaczego? Na Twitterze padały pytania, czy rząd powinien angażować się w akcję ratunkową? Również sami sobie zadawaliśmy pytanie, czy człowiek ma prawo przekraczać kolejne granice? Czy wielka pasja do gór jest wystarczającym wytłumaczeniem podejmowanego ryzyka?

Dziennikarka dużej stacji zapytała mnie niespodziewanie w czasie wywiadu, co ja na to, że ludzie decydują się na takie poświęcenie. Człowiek plącze się w trywialnych wyjaśnieniach: no, rozumiem, że ktoś idzie w góry, jak ja w Bieszczady, a kolega na Babią Górę. To tak jak z każdą pasją człowieka – jest namiętnością, tajemnicą, a na zewnątrz może wyglądać na dziwactwo, na jakąś szaloną grę z losem. To tak jak sport – ktoś doda. W sporcie przecież zawsze jest ryzyko. Wszystkie te tłumaczenia jakoś nie pasują. Inaczej te same historie, które Polska poznawała dzięki telewizji, zrozumieją żony, mężowie i dzieci himalaistów.
Co kilka lub kilkanaście miesięcy zostają w domu, licząc, że tym razem nic się nie stanie i ich najbliżsi wrócą do domu. Ci, którzy idą w wysokie góry, przez cały rok pracują na uczelni, w korporacji, zbierają pieniądze na ten miesiąc, dwa, kiedy staną się kimś innym, niezależnym od swoich szefów i hierarchii tu, na nizinie. Trenują, gromadzą ekwipunek, zostawiają bliskich i jadą. Historia z Nanga Parbat w istocie jest historią o tym, jak człowiek targuje się z Panem Bogiem o to, by mógł poznać więcej, by mógł przekroczyć jeszcze jedną granicę. Czasem się udaje, a czasami los mówi jednak: nie. Wtedy my dzięki mediom, które opowiedziały niemal o każdym z ostatnich kroków Mackiewicza, zostajemy z tajemnicą i z tymi głupimi odpowiedziami, że każdy ma jakąś pasję. 

Forum dyskusyjne - napisz komentarz

Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.

Archiwum