26 czerwca 2012

Klauzula sumienia

Problem klauzuli sumienia, ze względu na kontrowersyjność tego pojęcia, jest przedmiotem ożywionej dyskusji nie tylko w środowisku medycznym i prawnym, ale i w społeczeństwie.
W polskim systemie prawa klauzula sumienia jest zarówno pojęciem etycznym,
jak i kategorią prawną, a więc oceniającą legalność podejmowanej praktyki lekarskiej. Kodeks Etyki Lekarskiej zawiera również uregulowania dotyczące klauzuli sumienia. Zgromadzenie Parlamentarne Rady Europy w Strasburgu przyjęło rezolucję potwierdzającą prawo lekarzy do opierania się w swych decyzjach na klauzuli sumienia. Aktualnie w mediach omawiana jest klauzula sumienia aptekarzy i dziennikarzy. Problemy te były przedmiotem rozważań Komitetu Bioetyki PAN.
Przestawiamy pismo członka tego komitetu, byłego członka Rady OIL w Warszawie
i byłego rektora Akademii Medycznej w Warszawie, prof. dr. Tadeusza Tołłoczko
skierowane do przewodniczącego komitetu prof. dr. Zbigniewa Szawarskiego.

Szanowny Panie Profesorze,

ponieważ prawo dopuszcza w określonych sytuacjach aborcję i diagnostykę prenatalną, procedury takie wykonywane będą legalnie, niezależnie od ich oceny moralnej. W tej rzeczywistości ujawnia się problem interpretacji klauzuli sumienia. Przedstawiam swoją interpretację, starając się, by wynikała z realizmu, ale bez konformizmu.
Tekst projektu „Stanowisko Komitetu Bioetyki (…)” w odniesieniu do problemu klauzuli sumienia odczytać można jako propozycję zwrócenia się Komitetu Bioetyki do polityków o prawne, a więc siłowe, rozwiązanie etycznego problemu lekarskiego sumienia i odpowiedzialności. Nie rozumiem, dlaczego Komisja Bioetyczna ma podporządkować normę etyczną normie prawnej?
Przypominam sobie dyskusje z okresu rozpatrywania przez Trybunał Konstytucyjny w 1992 r. zaskarżenia przez rzecznika praw obywatelskich Kodeksu Etyki Lekarskiej pod zarzutem niezgodności z prawem. Trybunał, rozstrzygając tę sprawę, odrzucił podporządkowanie norm etycznych normom stanowionym przez państwo i stwierdził: „zbiory norm prawnych i norm etycznych nie pokrywają się […] i tworzą dwa względnie niezależne od siebie kręgi. Nieuprawnione jest więc twierdzenie, że norma etyczna musi być zgodna z normą prawną. Twierdzenie takie zakładałoby priorytet norm prawnych nad normami etycznymi. To raczej prawo powinno mieć legitymację etyczną. Etyka nie wymaga legitymacji legalistycznej”.
Szczególną wartość i znaczenie ma dla mnie stwierdzenie, że „etyka nie wymaga legitymacji legalistycznej”. Myślę, że na tej zasadzie powinna się opierać działalność naszej komisji.
Klauzula sumienia uniezależnić więc powinna lekarza od administracyjnie, politycznie i światopoglądowo sterowanych presji zmuszających go do przyjęcia postawy koniunkturalnej, a konformizm i koniunkturalizm stał się współcześnie niemal powszechną i skuteczną metodą na życiowe sukcesy.
Trudno mi się też zgodzić z wydaniem legislatorom, przez ogólnikowe sformułowania, zgody „in blanco” na zakładanie kleszczy na sumienie odmiennie niż oni myślących lekarzy, o odmiennym światopoglądzie. Byłaby to niebezpieczna decyzja, na którą powoływaliby się legislatorzy po opracowaniu nawet niezgodnego z etyką przepisu. Myślę tu oczywiście o ustawodawstwie, a nie prawodawstwie. Oczekiwałbym, że komitet sam określi, jakie kroki należy podjąć, by były skuteczne i moralnie uzasadnione. W ten sposób można uniknąć wydania zgody w ciemno na każdą decyzję legislatorów.
Wyobrażam sobie, co by było, gdyby to legislatorom próbowano w jakikolwiek sposób ograniczyć swobodę myśli i narzucić wyłącznie etyczne rozwiązanie problemu.
Sumienie jest nierozłącznym atrybutem człowieczeństwa i cechą tylko ludzkiej natury. Jakiekolwiek ograniczanie kierowania się sumieniem oznaczałoby przejście do niższego od ludzkiego poziomu.
Sumienie posiada i posiadać może granice, ale tylko etyczne, a nie prawne. Dlatego klauzula sumienia nie daje podstaw do jakiejkolwiek formy przemocy lekarza wobec chorego. Nie daje też podstaw do jakiejkolwiek formy przemocy prawodawców wobec lekarskiego sumienia. W sumienie lekarza, jako człowieka, nie można ingerować ani też go ignorować.
Zdaję sobie sprawę, że klauzula sumienia nie ma charakteru obiektywnego i że sumienie nasze nie jest formą doskonałą, bowiem jesteśmy na takim poziomie intelektualnej biegłości, sprytu, chytrości, sprawności, zręczności, umiejętności i wyszkolenia, że potrafimy już nie tylko innych, ale nawet i siebie samego przekonać do wszystkiego, co nam jest potrzebne, bez względu na etyczną tego wartość.
Na problem ten w sposób szczególny powinni być uczuleni członkowie wszelkich komisji etycznych, bo sumienie ma być przecież bezkompromisowym obrońcą prawdy i dobra.
Myślę, że problem trudności w skorzystaniu ze świadczeń z zakresu medycyny reprodukcyjnej i diagnostyki prenatalnej został sztucznie stworzony, wyolbrzymiony i nagłośniony, zwłaszcza że są to zdarzenia rzadkie. Niewątpliwie ich znaczenie i waga są znacząco duże.
Rozwiązanie tego problemu jest tak proste, że zagadką pozostaje fakt, dlaczego, mimo swej prostoty, problem ten nie został rozwiązany.
Proste organizacyjne rozwiązanie polega na umożliwieniu swobodnego skorzystania ze świadczeń lekarzy, którzy nie odczuwają konfliktu sumienia w tej dziedzinie. Nie ma żadnej trudności w zorganizowaniu „pełnoprofilowych” gabinetów, poradni i oddziałów udzielających tego rodzaju świadczeń. Lekarze tych organizacyjnych jednostek z pewnością się na takie rozwiązanie zgodzą, bowiem uzyskiwać będą z NFZ przewidziane prawem dotacje. Zniknie też problem odmowy udzielania tego typu świadczeń przez lekarzy z powszechnej służby zdrowia, a udzielania w praktyce prywatnej.
Jeszcze chętniej problem ten rozwiążą prywatne jednostki organizacyjne otrzymujące refundacje z NFZ. Będzie to dodatkowo zgodne z realizowaną koncepcją prywatyzacji ochrony zdrowia.
W ten prosty sposób uniknęłoby się stosowania presji administracyjnych i kaleczenia sumień, ze wszystkimi tego następstwami, a świadczeniobiorcy bezproblemowo zostaliby załatwieni. Sprawy z tego zakresu są trudne, dotkliwe i przykre, ale na szczęście stosunkowo rzadkie, co ułatwia rozwiązanie organizacyjne.
Tworzyć należy taką rzeczywistość, w której sumienie obywatela nie będzie prawnie ograniczane lub nawet prawnymi przepisami kaleczone. Zniknie wówczas problem gry z władzami i władzy z lekarzami, pojedynków z myślami, walki lekarza ze sobą. Chodzi o to, by lekarz jako człowiek nie przestał być sobą. Nie tylko chory, ale i lekarz jest człowiekiem, którego obejmują zasady Deklaracji Praw Człowieka.
Piękno i harmonia życia uwarunkowane są m.in. zgodą z własnym sumieniem. Natomiast każda władza ma niezliczone możliwości łamania ludzkich sumień i zmuszania do konformizmu, chociażby decyzjami finansowymi czy groźbą zwolnienia z pracy.
W systemach totalitarnych wychowanie młodzieży polegało właśnie na zaplanowanym systemie łamania sumień. Skutki tego są i tragiczne, i dalekosiężne.
Czego możemy się spodziewać od ludzi, którym zraniono sumienie? Z pewnością stracą oni wiarę w istnienie wolności i prawdy, w sumienie innych ludzi i urzędów, zwłaszcza w środowisku, w którym funkcjonują, i państwie, w którym żyją.
Czy można się spodziewać, że osoba zmuszona przeróżnymi metodami do konformizmu i z okaleczonym sumieniem będzie nadal postępowała moralnie, czy najwyżej zgodnie z prawem?
Stopień wielości, wielorakości i złożoności wielu problemów moralnych, kreowanych przez postęp naukowy i technologiczny, oraz niedostatek finansowy ochrony zdrowia jest tak wielki, że sumienie może tracić orientację. W tej sytuacji etyka stwarza szanse na prawidłowe rozwiązania.
W rodzimej ochronie zdrowia brak równowagi między finansowaniem a obowiązkami, a im mniej pieniędzy, tym więcej pułapek na nasze lekarskie sumienie. Po co więc stwarzać nowe?
Jeśli z mocy prawa zmusza się kogoś do niegodziwego w jego ocenie czynu, łamiącego jego sumienie, mimo istniejących możliwości uniknięcia takiej sytuacji, oznacza to, że jest w tym jakiś inny, ukryty cel.
Myślę, że raczej w wyniku nieużywaniu sumienia niż jego nadużywania doszło do pomieszania pojęć prawdy i kłamstwa, dobra i zła, uczciwości i nieuczciwości, a nawet przyzwoitości i nieprzyzwoitości. Satyrycy mówią, że ktoś ma czyste sumienie, bo nieużywane.
Sumienie straci swą wartość, jeśli wypełnione zostanie papierami z wydrukowanymi paragrafami, a nie zasadami moralnymi. W takiej sytuacji z łatwością może błądzić, podporządkowując się wyłącznie treści paragrafów prawa.
Zawarte w piśmie stwierdzenie: „Komitet stanowczo sprzeciwia się jednak przypadkom nadużywania lub korzystania z klauzuli sumienia wbrew przepisom ustawy, z pogwałceniem fundamentalnych praw reprodukcyjnych polskich pacjentek i pacjentów”, wyraża w swej treści oskarżenie lekarzy o to, że nie chcą podporządkować swego sumienia legislatorom. Raz jeszcze podkreślę, że nie będzie żadnej potrzeby zmuszania lekarzy do działania wbrew własnemu sumieniu przy chęci bezkolizyjnego organizacyjnego rozwiązania tego problemu. Dlaczego więc w publikatorach rozważa się tylko drogę ograniczania sumienia? Wyrażać to może zamierzone narzucanie jedynie słusznego światopoglądu. Osobiście wspierałbym współpracę ludzi o różnych światopoglądach w poszukiwaniu bezkolizyjnego rozwiązania, które w konkretnym przypadku, jak wykazałem, jest niezwykle proste. W ten sposób wolność światopoglądowa i pluralizm przekonań nie będą tylko wyborczą obiecanką.
Swoje uwagi uzasadnię znanymi mi jeszcze z lat licealnych sentencjami klasyków rzymskich, którzy mawiali: „Ius est quod iustum est” – prawem jest to, co jest prawe, a nie to, co mówią legislatorzy. I dlatego „Non omne licitum honestum” – nie wszystko, co jest zgodne z prawem, jest godziwe, bowiem „Non veritas, sed auctoritas facit legem” – nie prawda, lecz władza stanowi prawo. A z władzą jak wiemy różnie bywa.
Ale nie o polemiczne argumenty tu chodzi, lecz o prawdę.

PS Niedawno przeczytałem w Internecie, że amerykańscy farmaceuci ze stanu Washington uzyskali prawo do klauzuli sumienia.

Archiwum