14 listopada 2016

O tych, którzy też się boją. Onkolodzy-walka na śmierć i życie

Inspiracją do napisania tej książki były osobiste przeżycia związane z chorobą nowotworową bliskich osób dziennikarzy, Joanny Kryńskiej i Tomasza Marca. Dlatego oboje rozmawiają z lekarzami o raku tak, jak robią to najczęściej pacjenci i ich rodziny. A na swoich rozmówców wybrali lekarzy doświadczonych, w dodatku – co jest wielką zaletą – nie według profesorskiego klucza, lecz z życiowym podejściem do chorych. Tacy specjaliści nieczęsto bywają zapraszani do studia telewizyjnego i z trudem namawia się ich do zwierzeń w wywiadach prasowych. Wykonują swoją mrówczą pracę, służąc pacjentom niemal na każde wezwanie, nie dbając o rozgłos ani medialną promocję. Pacjenci sami ich znajdują lub natrafiają na nich przypadkiem, dziwiąc się potem, że są w Polsce lekarze, którzy potrafią być przy chorym, pomagać, a kiedy trzeba wspólnie znosić trudny los. Takich jest wielu. Kryńska i Marzec wybrali ośmiu.

Nie jestem entuzjastą współczesnej mody na pisanie książek opartych na wywiadach przez wszystkich, którym wydaje się, że potrafią pisać. Dziennikarze telewizyjni to mimo wszystko nie literaci, którzy umieliby piórem czarować czytelnika i prowadzić w druku rozmowę tak, aby pytania wciągały bez reszty. To, co dobrze wypada w kamerze, niekoniecznie sprawdza się w książce – ale to mój jedyny zarzut do wydawcy, który widać uznał, że kiedy autorami będą rozpoznawalni dziennikarze, reklama „zrobi się” sama. Tak naprawdę reklamą powinni być bohaterowie tych wywiadów – onkolodzy z Warszawy, Białegostoku i Poznania. Na jedno z pytań, czym się zajmują – ratowaniem życia, podtrzymywaniem złudzeń czy pomaganiem w odchodzeniu? – lekarka odpowiada: „Chyba tym wszystkim naraz. Ale jak myślę o mojej pracy, to w pierwszej chwili przychodzi mi do głowy, że tak samo często zajmuję się biciem głową w mur”. Inna lekarka, przepytywana przez Kryńską i Marca, musi odpowiedzieć na pytanie, czy onkolog może być pogodnym człowiekiem. „To pewnie kwestia odporności psychicznej i podejścia do zawodu – tłumaczy. – Ale nie potrafię powiedzieć, czy jesteśmy pogodni. Znam onkologów, którzy są zupełnie inni, smutni. Z doświadczenia wiem, że oni nie zawsze sprawdzają się w tej specjalności. Miałam kiedyś koleżankę…”. Nie zdradzę Państwu tej historii, warto bowiem sięgnąć po „Onkologów”, aby poznać ich życie, doświadczenia i spojrzenie na wiele spraw, które nabierają zupełnie innego wymiaru w perspektywie choroby nowotworowej, kiedy pacjent przychodzi w stresie i poszukuje u lekarza nadziei. Tę nadzieję wykrzesać nieraz trudno, choć na szczęście onkologia zmienia swoje oblicze, a wraz z nią zmieniają się onkolodzy. Być może wielu specjalistów innych dziedzin medycyny uzna, że szczególne zainteresowanie dziennikarzy rakiem jest objawem medialnej choroby, przesadnej i zbyt rzewnej. Wszak w innych dyscyplinach, od radiologii po pediatrię, można znaleźć bezimiennych bohaterów nie mniej zaangażowanych w swoją pracę i oddanych pacjentom. No cóż, tak jak praw fizyki nie da się zmienić, tak nie zrzucimy z panteonu onkologów, dla których rak jest codziennością, ale wcale nie staje się przez to mniej oswojony. Szczere rozmowy z nimi mogą to zmienić i dlatego są tak wartościowe. ■

                                                                                                                           Paweł Walewski

Forum dyskusyjne - napisz komentarz

Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.

Archiwum