18 kwietnia 2019

Agencja za i przeciw

Małgorzata Solecka

Konkurs na prezesa Agencji Badań Medycznych zostanie rozpisany w czasie wakacji – zapowiada minister zdrowia Łukasz Szumowski. Co prawda przez 12 miesięcy agencją może kierować prezes tymczasowy, wyznaczony przez ministra zdrowia (bez konkursu), ale wszystko wskazuje, że minister chce doprowadzić do wyboru prezesa jeszcze w tej kadencji.

ABM to prawdziwe oczko w głowie ministra Łukasza Szumowskiego. Dowodzi tego choćby marcowa wizyta w Stanach Zjednoczonych. Minister sporo czasu i energii poświęcił na nawiązywanie kontaktów i podpisywanie umów, które mają zaowocować międzynarodową współpracą i zwiększeniem prestiżu instytucji, która dopiero powstaje. – Amerykanie są bardzo zainteresowani współpracą z Polską – przekonywał Łukasz Szumowski po powrocie, podczas spotkania z dziennikarzami. Naszym atutem w kontaktach z partnerami zza oceanu mają być duże, scentralizowane bazy pacjentów.

Minister Łukasz Szumowski powołanie Agencji Badań Medycznych zapowiadał w zasadzie od pierwszych tygodni swojego urzędowania. Koncepcja agencji jest wzorowana na brytyjskiej Medical Research Council, działającej już od ponad 100 lat, wspierającej badania, od podstawowej nauki laboratoryjnej po badania kliniczne, i ściśle współpracującej z NHS i brytyjskimi urzędami ds. zdrowia.

Zadaniem ABM ma być więc m.in. finansowanie badań naukowych, analiz epidemiologicznych, ale przede wszystkim – o ile można wnioskować z wypowiedzi liderów tego projektu – rozwijanie niekomercyjnych badań klinicznych wszystkich faz produktów leczniczych oraz wyrobów medycznych. – Wartość polskiego rynku komercyjnych badań klinicznych wynosi obecnie 1,2 mld zł. Szacuje się jednak, że przy naszym potencjale powinien być wart dwa razy więcej. Dzięki ABM wyniki badań polskich naukowców będą komercjalizowane i wdrażane do praktyki klinicznej w naszym kraju – mówił podczas debaty pełnomocnik ministra ds. tworzenia ABM, dr Radosław Sierpiński. Bo gdy w krajach Europy Zachodniej badania niekomercyjne stanowią około 30 proc. rynku badań klinicznych, w Polsce tylko 1 proc.

Jeśli dla ministra ABM to oczko w głowie, dla opozycji i znacznej części środowisk medycznych agencja oznacza potężny ból głowy. Pokazała to dobitnie debata w Sejmie podczas uchwalania ustawy. Żaden z posłów opozycji nie podważał samej idei prowadzenia i rozwijania w Polsce badań medycznych, w tym niekomercyjnych. Pytania, zasadnicze, były dwa. Czy konieczna jest do tego nowa instytucja? A jeśli jest potrzebna, czy jej finansowania nie powinien w całości wziąć na siebie budżet państwa?

ABM w tym roku będzie mieć budżet w wysokości 40 mln zł, pieniądze są zarezerwowane w budżecie ministra zdrowia. Ale już w przyszłym roku agencja otrzyma 0,5 mld zł, a w perspektywie dekady, od 2028 r. – około 1 mld. Zdecydowana większość pieniędzy będzie pochodzić z odpisu z Narodowego Funduszu Zdrowia. Zdaniem Ministerstwa Zdrowia w żaden sposób nie uszczupli to wydatków na leczenie. Po pierwsze, pieniądze z odpisu z NFZ mają być wydawane na cele merytoryczne, czyli przede wszystkim na badania, w których będą uczestniczyć pacjenci, więc w ten sposób do nich wrócą. Po drugie, rośnie – według ministerstwa – odsetek PKB, jaki wydajemy na ochronę zdrowia, więc pieniędzy w systemie jest realnie więcej. O ile z pierwszym argumentem trudno polemizować, bo rzeczywiście pieniądze z odpisu są „znaczone” i nie mogą być wydane na pensje pracowników ABM czy zadania administracyjne, o tyle drugi argument wydaje się wyjątkowo nietrafny. Biorąc pod uwagę przyjętą
w  tzw. ustawie 6 proc. PKB na zdrowie metodologię obliczania relacji wydatków na zdrowie względem PKB, przekonamy się, że realnie wskaźnik wręcz maleje. Przykładowo w 2018 r. spadł poniżej 4,3 proc. Będzie to widoczne, gdy swoje obliczenia za 2018 r. podadzą międzynarodowe instytucje – UE, OECD. A także Główny Urząd Statystyczny, prezentując Narodowy Rachunek Zdrowia.

W dyskusjach nad ABM pojawiał się też często argument o odłożonych korzyściach. Niekomercyjne badania kliniczne, dotyczące np. efektywności kosztowej nowoczesnych terapii, mogą zaowocować lepszym wydawaniem pieniędzy, ale też zwiększeniem dostępności innowacyjnych terapii (jeśli zostanie potwierdzona ich skuteczność i efektywność kosztowa, łatwiej będzie podejmować decyzje o ich finansowaniu z publicznych pieniędzy). Problem polega na tym, że na efekty działalności ABM trzeba będzie czekać kilka, może nawet więcej lat. Tymczasem problemy, związane z poziomem finansowania, są do rozwiązania „tu i teraz”. Dlatego i organizacje pracodawców, i związki oraz samorządy zawodowe, ale też organizacje pacjentów apelowały o niezabieranie funduszy z NFZ. Nawet, jeśli miałyby do nich wrócić w postaci niekomercyjnych badań. Podczas dyskusji w Sejmowej Komisji Zdrowia Wiktor Masłowski, ekspert BCC ds. usług zdrowotnych, mówił, że ogólne zadłużenie publicznych ZOZ sięga obecnie 12,7 mld zł. Ich zobowiązania dotyczącą głównie leków i materiałów medycznych, a to oznacza, że fundusz potrzebuje więcej pieniędzy na sfinansowanie bieżącej działalności szpitali.

Dlaczego, według ministerstwa, potrzebna jest nowa instytucja i prowadzenia badań medycznych nie można powierzyć już istniejącym? Dziś są dwa zasadnicze źródła finansowania badań medycznych w Polsce: Narodowe Centrum Nauki oraz Narodowe Centrum Badań i Rozwoju. Według Ministerstwa Zdrowia te dwie instytucje w ograniczonym zakresie zapewniają finansowanie medycznych badań podstawowych i aplikacyjnych, bo w obu brakuje ekspertów z zakresu nauk medycznych. Nieoficjalnie, w trakcie dyskusji, można było usłyszeć, że prościej zbudować nową instytucję, niż korygować działalność tych, co do których funkcjonowania od lat (przynajmniej w obszarze medycyny, ochrony zdrowia) zgłaszane są zastrzeżenia. W takim podejściu resort zdrowia ma wsparcie organizacji pacjenckich, których przedstawiciele podkreślali podczas konsultacji publicznych, że co prawda w Polsce istnieją instytucje wspierające innowacje i nowe technologie, ale brakowało ośrodka poświęconego medycynie, mającego potencjał do współpracy z instytucjami zagranicznymi.

Poważne zastrzeżenia dotyczące Agencji Badań Medycznych związane były i są z podejrzeniami „szycia” tej instytucji dla konkretnych osób. Najpierw wystąpiły kontrowersje wokół ogromnych, biorąc pod uwagę sektor publiczny, a zwłaszcza poziom wynagrodzeń w ochronie zdrowia, zarobków. Ministerstwo wycofało się z nich jeszcze na etapie konsultacji publicznych. Do ABM przylgnęła jednak opinia instytucji, w której najbardziej wpływowe w tej chwili osoby w systemie będą sobie szykować „miękkie lądowanie” po odejściu z pełnionych stanowisk.

Potem, na co zwracali uwagę m.in. sejmowi legislatorzy, pojawiły się problemy związane z mało precyzyjnymi, uznaniowymi wręcz, przepisami dotyczącymi powoływania i odwoływania władz ABM. W Sejmie udało się wprowadzić (można powiedzieć na ostatniej prostej) poprawkę, zgodnie z którą prezes ABM będzie wybierany w drodze konkursu. Prezes musi również mieć, na co naciskali m.in. rektorzy uczelni medycznych, co najmniej habilitację. Wymagania wobec jego zastępców nie są już tak wygórowane.

Jedno jest pewne. Na owoce pracy agencji, czyli wyniki badań, trzeba będzie poczekać, być może kilka lat. Znacznie wcześniej poznamy owoce ustawy, na podstawie której ma działać. Jeśli kontrowersji będzie przybywać, ABM może podzielić los tych instytucji, których nikt nie chciał poprawiać. W imię tego, że lepiej i łatwiej zbudować coś od podstaw. 

Forum dyskusyjne - napisz komentarz

Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.

Archiwum