6 listopada 2012

Reumatyzm – problem społeczny

Choroby reumatyczne to najbardziej powszechne choroby cywilizacyjne. W Unii Europejskiej cierpi na nie ponad 103 mln osób, w Polsce – co czwarty obywatel. Aż 61 proc. naszej populacji ma dolegliwości reumatoidalne. Reumatyzm to nie tylko plaga ludzi w podeszłym wieku. Dotyka także młodych, nawet małe dzieci. Pacjentów z młodzieńczym idiopatycznym zapaleniem stawów (MIZS) jest w Polsce blisko 10 tys.

Najbardziej narażone na choroby reumatyczne są osoby w wieku 30-50 lat, a więc w okresie pełnej aktywności zawodowej i rodzinnej. – Przeciętnie w 44. roku życia reumatyk przechodzi na rentę, a niesprawność każe mu często pożegnać się na zawsze z ukochanych zawodem – przekonuje prof. dr hab. med. Witold Tłustochowicz, konsultant krajowy w dziedzinie reumatologii.
Ból, destrukcja stawów, uszkodzenie narządów wewnętrznych, trwałe kalectwo, a nawet przedwczesna śmierć to skutki chorób reumatycznych. Chorzy na reumatyzm z trudem wykonują prozaiczne codzienne czynności, muszą się zmagać z zaburzeniami snu, samotnością, poczuciem lęku, a w konsekwencji z rezygnacją z życia zawodowego i wykluczeniem społecznym.
12 października br. Instytut Reumatologii im. prof. dr hab. med. Eleonory Reicher w Warszawie gościł pacjentów i ekspertów, którzy rozmawiali o różnych obliczach chorób reumatycznych. Inicjatywę wsparły: Warszawski Oddział Polskiego Towarzystwa Reumatologicznego, Ogólnopolska Federacja Stowarzyszeń Reumatyków „REF” oraz Polska Fundacja Reumatologii.
W przypadku schorzeń reumatycznych kluczową rolę odgrywa wczesna diagnoza. – Początkowy okres choroby (dwa – trzy miesiące) nazywa się „okienkiem szansy”. Dlatego chory z podejrzeniem reumatyzmu powinien błyskawicznie trafiać do specjalisty, a nie czekać w wielomiesięcznej kolejce – mówiła dr n. med. Ewa Stanisławska-Biernat, prezes Polskiej Fundacji Reumatologii.
– Chcemy zmieniać warunki i rozszerzać możliwości leczenia. Wiemy, jak to zrobić, mamy pomysły i doskonałą, doświadczoną kadrę: lekarzy, pielęgniarki i rehabilitantów. Może brakować nam funduszy, ale nigdy determinacji – zapewniał dr n. med. Andrzej Włodarczyk, dyrektor Instytutu Reumatologii od grudnia 2010 r.
Zwracając się do pacjentów, zaapelował też o wsparcie działań dyrekcji na rzecz pozyskania funduszy na remont instytutu. – Jeżeli najbliższych trzech lat nie wykorzystamy do przeprowadzenia niezbędnych inwestycji, instytutowi, tak jak wielu innym publicznym placówkom, grozi zamknięcie, bo nie będziemy spełniać norm technicznych, które od roku 2016 zaczną obowiązywać – dodał Andrzej Włodarczyk.
W grudniu 2010 r. zaczęto wprowadzać w instytucie przedstawiony przez niego i przyjęty przez ministra zdrowia program naprawczy, mający przede wszystkim zmniejszyć zadłużenie szpitala. Te działania przynoszą już wymierne efekty. W latach 2005-2010 zadłużenie wynosiło rocznie 5-10 mln zł. W 2011 r. – 4 mln zł (w tym koszty obsługi zadłużenia – ponad 3 mln zł). W bieżącym roku, po ośmiu miesiącach, strata sięgnęła 1,5 mln zł (NFZ nie zapłacił ponad 3 mln zł za nadwykonania). Jak widać, sytuacja zdecydowanie się poprawia, a pracownicy są zmotywowani do lepszej pracy.
W 2012 r. Instytut Reumatologii zajął pierwsze miejsce w swojej kategorii w rankingu placówek medycznych organizowanym przez „Medical Tribune”. Ranking opracowano na podstawie ocen lekarzy, które anonimowo wystawiali badanym szpitalom (nie mogli głosować na własną placówkę).
– Rehabilitacja, w tym rehabilitacja zawodowa, ma decydujące znaczenie dla jakości życia i perspektyw zawodowych pacjenta – powiedziała w czasie konferencji prof. dr hab. med. Krystyna Księżopolska-Orłowska, konsultant krajowy w dziedzinie rehabilitacji medycznej. – Choroby reumatyczne często ograniczają sprawność ruchową, mogą też powodować uszkodzenie i zaburzenia funkcji narządów wewnętrznych. Niestety, w większości przypadków pacjentowi późno zdiagnozowanemu, który nie rozpoczął w odpowiednim momencie terapii lekowej oraz rehabilitacji, nie uda się zachować sprawności, a co za tym idzie pracy. A to coraz częściej oznacza nie tylko ubóstwo, ale wręcz nędzę i wykluczenie społeczne. Im szybciej pacjent uświadomi sobie, że choruje na schorzenie, które da się jedynie zaleczyć, a stan zdrowia (sprawność i niezależność) w dużej mierze zależy od niego samego, tym szybciej można podjąć starania o utrzymanie jego sprawności psychofizycznej na optymalnym poziomie.

Marek Stankiewicz

Archiwum