25 kwietnia 2011

Seryjny morderca

O tym, że rak będzie głównym zabójcą XXI wieku, wiedziano od dawna. Jednak tak jak w przypadku notorycznego i seryjnego mordercy, nie do końca można było przewidzieć, w jakim kierunku będzie atakował. Na konferencji zorganizowanej przez Polskie Towarzystwo do Badań nad Rakiem Piersi zaprezentowano najnowsze dane Krajowego Rejestru Nowotworów.
Są to dane za rok 2008, tyle czasu zabiera ich zebranie i dokładne opracowanie. W Polsce dane na temat zachorowalności i zgonów na nowotwory są dostępne od połowy lat 60., w tej chwili uważa się, że niedorejestrowanie w skali całego kraju wynosi 15 proc., czyli dwa razy mniej niż w latach 80.

W 2008 r. zarejestrowano 65 477 zachorowań na nowotwory wśród mężczyzn i 65 586 zachorowań wśród kobiet. Jak jednak twierdzą autorzy raportu, Joanna Didkowska, Urszula Wojciechowska i Witold Zatoński, należy szacować, że te liczby są większe, i że zachorowało łącznie około 156 000 osób, w tym 78 300 mężczyzn i 77 600 kobiet. Po raz drugi liczba zgłoszonych zachorowań na raka jest większa u kobiet niż u mężczyzn. W statystyce zgonów na raka sytuacja jest odwrotna: w 2008 r. 92 936 Polaków zmarło na nowotwory złośliwe: 40 842 kobiet i 52 219 mężczyzn.
Struktura zachorowań u obu płci wygląda następująco: u mężczyzn na pierwszym miejscu znajduje się rak płuca – zbiera on również największe żniwo, plasując się na pierwszym miejscu w strukturze męskich zgonów na raka. Na drugim miejscu pod względem męskich zachorowań znajduje się rak prostaty, który jednocześnie zajął trzecie miejsce na niechlubnej liście rankingowej zgonów na nowotwory.
I wreszcie na trzecim miejscu rak jelita grubego (liczony łącznie: nowotwór okrężnicy, zgięcia esico-odbytniczego, odbytnicy oraz odbytu), który plasuje się na drugim miejscu pod względem odsetka zgonów na nowotwory u mężczyzn. U kobiet zdecydowanie „wygrywa” rak piersi: ta kolejność jeżeli chodzi o zachorowalność jest następująca: rak piersi, rak jelita grubego, rak płuca. Nieco inaczej wygląda statystyka zgonów kobiet. Już po raz drugi zaobserwowano, że w tej akurat statystyce u kobiet kolejność uległa zmianie: rak płuca „wyprzedził” raka piersi, na trzecim zaś miejscu znalazł się rak jelita grubego.
Co wynika z tych wszystkich liczb? To już nie choroby układu krążenia, ale rak jest zabójcą numer jeden mężczyzn w Europie. Co nas czeka? Jak dowiedzieliśmy się od autorów raportu, możemy się spodziewać, że w 2025 roku na nowotwory złośliwe na świecie zachoruje 27 milionów ludzi, w Polsce przewiduje się 176 tys. zachorowań.

Numer jeden u kobiet – rak piersi
Europa obserwuje stały i szybki wzrost zachorowań na raka piersi, a jednak mimo zarejestrowanych w 2008 r. 14 500 przypadków uważa się, że w Polsce nie jest tak źle w porównaniu z innymi krajami europejskimi. Jak powiedziała na konferencji dr Joanna Didkowska, obserwujemy wprawdzie wzrost zachorowalności, ale przede wszystkim związane jest to z większą wykrywalnością od czasu pojawienia się mammografii i, co się z tym wiąże, skriningu zorganizowanego.
Prawdopodobieństwo zachorowania na raka piersi wynosi:
♦ W wieku 20-49 lat – 1 proc.
♦ W wieku 50-69 lat – 3,5 proc.
♦ W wieku powyżej 70 lat – 2,2 proc.
♦ Życiowe – 7 proc.
To teoretycznie niedużo, o ile oczywiście, jak autorka tego tekstu, nie trafiło się w ten niewielki statystycznie 1 procent!
Szacuje się, że w 2025 roku na raka piersi zachoruje w Polsce 21 tysięcy kobiet, głównie – przy dotychczasowych trendach – będą to kobiety w wieku 50-69 lat. Przy dużym wzroście zachorowań na raka piersi w Polsce obserwuje się natomiast pewne „ustabilizowanie” zgonów na ten nowotwór (5362 w 2008 roku), co może nie jest tak rewelacyjnym wynikiem jak 30-procentowy spadek umieralności w Stanach Zjednoczonych, ale jest faktem pocieszającym i świadczącym o postępie medycyny w tym zakresie. Jest jeszcze druga, gorsza wiadomość: adres zamieszkania jest w Polsce czynnikiem prognostycznym. Są województwa, w których lepiej mieszkać i leczyć się, porównywalne z „przeżyciem europejskim” – np. mazowieckie, zachodniopomorskie czy wielkopolskie, a więc tam, gdzie funkcjonują duże ośrodki onkologiczne.

Specjalistyczne ośrodki diagnostyki i leczenia
Ogromny wpływ na wynik leczenia ma miejsce, gdzie jest ono prowadzone – powiedział na konferencji prof. Tadeusz Pieńkowski, kierownik Kliniki Nowotworów Piersi i Chirurgii Rekonstrukcyjnej Centrum Onkologii. Obfita literatura onkologiczna wskazuje na fakt, że istnieje ścisła zależność między liczbą wykonywanych operacji a wynikami leczenia. Im więcej, tym lepiej. I paradoksalnie – zbyt duża liczba ośrodków, w których takie operacje są dostępne, wcale nie wpływa na wyniki leczenia. Jeżeli chodzi o raka piersi, Rezolucja Parlamentu Europejskiego już w 2006 roku zaleciła do 2016 r. utworzenie specjalistycznych klinik, które mają na celu zapewnienie wszystkim europejskim kobietom dostęp do leczenia na jednakowym poziomie. Tego rodzaju ośrodki powinny podlegać szczegółowo opisanej akredytacji i występować w liczbie jeden na 500 tysięcy mieszkańców. Jak wynika z prostego wyliczenia, na samym Mazowszu trzeba byłoby zbudować ich dziesięć!
Nowotwory złośliwe, jak podkreślał prof. Witold Zatoński, to dzisiaj około 200 jednostek chorobowych, każdy jest inny, a ich identyczność mieści się zaledwie w niewielkim procencie. Cudownego środka na raka, o jakim od stuleci marzyła ludzkość, zatem nie będzie.

Anna Mazurkiewicz

Archiwum