8 kwietnia 2013

To tylko menopauza

Od rana w sobotę 48-letnia Gabriela B. z pomorskiego miasteczka K. nie mogła się uporać z migreną. Gdy w południe zaczęły ją męczyć torsje, podejrzewała zatrucie żołądkowe. Potem pojawił się silny ból kręgosłupa. W niedzielę dolegliwości się nasiliły i pani B. o godzinie 14 zgłosiła się z córką w dyżurnej przychodni.

Dr Karol S. po zmierzeniu ciśnienia (wynosiło 180/90) odesłał pacjentkę do domu, zalecając, aby następnego dnia zamówiła wizytę u swego lekarza rodzinnego.
Tymczasem ból narastał, Gabriela B. nie mogła już skręcić głową. O godzinie 19 rodzina zawiozła ją do prywatnego gabinetu kardiologa dr. Kazimierza O. Lekarz zmierzył ciśnienie (było bardzo wysokie), posłuchał serca i stwierdził, że pacjentka cierpi na typowe objawy początku menopauzy. Przepisał coś na obniżenie ciśnienia. Zapewnił Gabrielę B., że ból wkrótce ustąpi.
Leki nie pomogły, kobieta czuła się coraz gorzej. Tak w cierpieniu minęły jej cztery dni. Potem zgłosiła się rano do lekarza rodzinnego. Była już tak słaba, że córka musiała ją wprowadzić do gabinetu. W jednym oku pojawiło się mocne zaczerwienienie. Doktor Jolanta W. zmierzyła ciśnienie (157/74), zleciła podstawowe badania laboratoryjne i przepisała krople do oczu. Nie badała pacjentki, gdyż uznała, że ma do czynienia z objawami menopauzy.
Kilka godzin później Gabriela B. z silnym bólem głowy, problemami z mową i niedowładem lewej strony ciała została przewieziona do szpitala powiatowego, a stamtąd do kliniki AM w Gdańsku, gdzie rozpoznano wylew tętniaka do mózgu. Obrzęk mózgu uniemożliwił przeprowadzenie operacji. Pacjentka zmarła.

Jak kopnięcie w głowę?
Na skutek skargi męża zmarłej rzecznik okręgowy odpowiedzialności zawodowej w Gdańsku wszczął postępowanie wyjaśniające. Po uzyskaniu opinii biegłego z Uniwersytetu Medycznego w Katowicach wniósł o ukaranie lekarzy: doktor Jolanty W., bowiem nie badając pacjentki, orzekła o jej stanie zdrowia, doktora Karola S., który podczas wizyty pacjentki ograniczył się do pomiaru ciśnienia tętniczego, czym spowodował opóźnienie rozpoznania krwawienia podpajęczynówkowego, ponadto nie wpisał tego do dokumentacji medycznej, oraz dr. Kazimierza O., ponieważ zlekceważył u Gabrieli B. krwotok podpajęczynówkowy sugerujący uszkodzenie ośrodkowego układu nerwowego.
Przed Okręgowym Sądem Lekarskim stanął kolejny biegły, tym razem z Akademii Medycznej w Gdańsku.
– Trzeba zaznaczyć – zwrócił uwagę sędziów – że obecność tętniaka w obrębie układu nerwowego na początku zazwyczaj nie daje czytelnych objawów, lecz na przykład tylko symptomy migreny. Rozpoznanie krwotoku w gabinecie lekarza jest szczególnie trudne, gdy dochodzi do niego na dzień przed zgłoszeniem się chorego. A tak prawdopodobnie było w tym przypadku: brak widocznej krwi w badaniu TK (wykonanym później w szpitalu) sugerował, że do krwawienia doszło co najmniej tydzień przed badaniem w przychodni. Chora zdecydowała się pójść do lekarza dwa dni po wystąpieniu bólu. Wcześniej miała bóle kręgosłupa, co jest typowym podrażnieniem korzeni nerwowych w przypadku obecności krwi w przestrzeni podpajęczynówkowej.
Bardzo ważne, czy ten pierwszy ból był gwałtowny, od samego początku bardzo silny (pacjenci czasem mówią – jak kopnięcie w głowę). O tym w dokumentacji nie ma ani słowa.
Zdaniem biegłego lekarze pierwszego kontaktu powinni wykazać większą czujność, gdy okazało się, że objawy nie ustąpiły i chory zgłosił się ponownie. Pogłębiona diagnostyka (badanie neurologiczne z użyciem tomografii komputerowej i ewentualne punkcje lędźwiowe przy braku krwi w badaniu TK) pozwoliłaby na rozpoznanie krwotoku podpajęczynówkowego, co oznaczałoby natychmiastowe skierowanie pacjentki do kliniki neurochirurgii. Czy operacja gwarantowała przeżycie? Trudno jednoznacznie ocenić związek między śmiercią Gabrieli B. a niepodjęciem wcześniejszych właściwych działań diagnostycznych, zwłaszcza że w karcie pacjenta jest niewiele informacji.
OSL uznał, że dr Jolanta W. jest winna i ukarał ją upomnieniem. Sprawy pozostałych lekarzy zostały wyłączone do osobnego postępowania.

Przedawnienie
Rodzina zmarłej była niezadowolona z wyroku, oczekiwała bowiem surowszej kary. Natomiast Jolanta W. odwołała się od tego orzeczenia do Naczelnego Sądu Lekarskiego.
Podnosiła, że w przychodni rodzinnej nie było możliwości – ze względu na procedury NFZ – bezpośredniego wysłania pacjentki do szpitala na tomografię komputerową. Dlatego wypisała jej skierowanie do poradni neurologicznej.
„Nie zgadzam się z zarzutem opóźnienia diagnostyki – napisała w odwołaniu Jolanta W. – Już na pierwszej wizycie zaleciłam pacjentce kontrolne zgłoszenie się w przychodni po 24 godzinach, a w razie pogorszenia stanu zdrowia – na pogotowie. Tymczasem Gabriela B. przyszła po czterech dniach”.
Odwołanie nie zostało rozpatrzone merytorycznie, gdyż NSL umorzył postępowanie z powodu przedawnienia. Zgodnie z ustawą o izbach lekarskich karalność przewinienia ustaje, jeżeli od czasu jego popełnienia upłynęło pięć lat. A tak było w tym przypadku.
Dodatkowym argumentem za podjęciem takiej decyzji było umorzenie dochodzenia przeciwko dr Jolancie W. przez prokuraturę.

Helena Kowalik

Archiwum