8 listopada 2017

Wielka szansa

refleksje

Janina Jankowska

Gdyby przyszło mi decydować, czy powinniśmy mieć rząd bez gazet, czy gazety bez rządu, bez wahania wybrałbym to drugie” – pisał w 1787 r. Thomas Jefferson, trzeci prezydent USA, jeden z autorów Deklaracji Niepodległości Stanów Zjednoczonych. Przekonanie, że swoboda wzmacnia demokrację, było w owym czasie tak silne, że znalazło wyraz w Pierwszej poprawce do Konstytucji Stanów Zjednoczonych. Poprawka weszła w życie już w 1791 r. Warto może przypomnieć, że dotyczyła wolności wyznania, prasy, słowa, petycji i zgromadzeń.

Zadumawszy się nad słowami Jeffersona dziś, w 15. dniu głodówki rezydentów, pomyślałam, że gdybym miała decydować, czy powinniśmy mieć rząd bez lekarzy, czy lekarzy bez rządu, też wybrałabym to drugie. Wydarzenia pchają mnie znowu w tematy medyczne. Jako pacjentka mogę mieć wiele krytycznych uwag pod adresem służby zdrowia. Nie chodzi tylko o dalekie terminy wizyt u specjalistów, operacji, rehabilitacji itp., ale o stosunek do pacjenta, zwłaszcza przebywającego w szpitalu. Często czuje się on przedmiotem. Jednak dziś zadaję sobie pytanie, na ile oschłość, urzędnicze traktowanie, brak empatii są efektem przepracowania, zwykłego ludzkiego zmęczenia?

Niedawno oglądałam film „Z podniesionym czołem”, który pokazywał postępowanie instytucji francuskich w stosunku do nastolatka z patologicznej rodziny, który wkroczył już na drogę przestępczą. Nie umieszczono go automatycznie w poprawczaku. Właśnie państwo, za pośrednictwem swoich instytucji, otoczyło go staranną opieką. Widziałam niesłychaną cierpliwość kuratora, który poświęcał chłopcu wiele czasu, czującą problem sędzię, świetnie zorganizowane obozy resocjalizacyjne. Wszyscy pracujący w otoczeniu tego jednego zagubionego chłopca są dobrze wynagradzani. Ci ludzie nie pracują na kilku etatach. Nie spieszą się do następnej roboty.

A u nas? Ci, którzy dbają o zdrowie i wychowanie człowieka, zarabiają najmniej. Tak było zawsze, ale stało się szczególnie dotkliwe w czasach wolnorynkowych. Kolejne rządy pod wpływem protestów rzucały jakieś ochłapy, ale w planowaniu budżetu państwa służba zdrowia i edukacja były na ostatnim miejscu. Nauczyciele, lekarze i pielęgniarki nie palą opon. Białe miasteczka wytargowały kilkaset złotych. Podobnie bunt lekarzy zielonogórskich. Tu chodzi jednak o politykę państwa. Niezależnie od rządzącej opcji, decydenci od 1989 r. nie traktują zdrowia społeczeństwa priorytetowo. Mimo dosypywania przez kolejne rządy pieniędzy na służbę zdrowia, podział tortu, czyli budżetu państwa, jest ciągle tragicznie niesprawiedliwy. 4,4 proc. PKB przeznacza się na zdrowie.

I oto nadeszło nowe pokolenie medyków, ludzi urodzonych w wolnym kraju. Jaka jest ich przyszłość w Polsce? Wyniki ekonomiczne mamy doskonałe, a rezydenci muszą brać dwa etaty, żeby utrzymać rodzinę? UE otworzyła nam granice. Od tej pory absolwenci po stażach, a także doświadczeni lekarze, systematycznie z kraju wyjeżdżają. W efekcie mamy najmniej w UE lekarzy na 1000 mieszkańców – 2,2.

Rezydenci głodują 15. dzień, protest ogarnia całą Polskę i sprawa staje się poważna. To pierwszy protest reagujący nie na ruchy polityczne rządzących, ale na swoją sytuację.

Dziś jeszcze nie wiemy, jak zakończy się ten protest. Fiaskiem czy mądrą refleksją rządu. Ma on szansę dokonania prawdziwej zmiany, tej miary, co powstanie po 27 latach ustawy reprywatyzacyjnej. Rządzący daliby dowód, że liczą się z reakcją społeczeństwa, że mimo wielu błędów zaniechania w prowadzeniu konsultacji społecznych, chcą zmieniać Polskę na lepsze. Czy z tej szansy skorzystają? 

Forum dyskusyjne - napisz komentarz

Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.

Archiwum