24 kwietnia 2007

Nasze szpitale: Solec

Załatać dziury w kadłubie

W latach 80. SPZ ZOZ SOLEC, zwany wtedy Szpitalem Śródmiejskim, był wielkim kombinatem. Poza lecznictwem zamkniętym obejmował podstawową opiekę zdrowotną, przychodnie specjalistyczne, liczne gabinety stomatologiczne oraz opiekę pielęgniarską w szkołach i domach dziecka. Jednostki te były zlokalizowane w kilkunastu budynkach w Śródmieściu.

Pozostałości tamtej, rozbudowanej struktury do dziś rzutują na sytuację placówki. Bo choć w 2000 r. zostały wydzielone i sprywatyzowane przychodnie POZ, a także większość stomatologii, to jeszcze w 2006 r. szpital dysponował 21 nieruchomościami – do władania nimi upoważniały go różne warunki prawne.
– Jednym z moich pierwszych zadań były negocjacje z najemcami. Wiele spraw udało się uporządkować – mówi Waldemar RYBAK, dyrektor szpitala od lipca 2005 r., wcześniej jego wicedyrektor ds. ekonomicznych. – Teraz w naszej gestii jest kilkanaście lokali. Trwają rozmowy w sprawie oddania miastu tych nieruchomości, które obecnie z działalnością naszego ZOZ-u nie mają nic wspólnego. Wynajmowanie powierzchni przynosi ok. 1 mln zł zysku rocznie, który jest niezbędny w bilansie placówki. Administrowanie rozproszonym majątkiem, pilnowanie umów najmu, niekiedy ściąganie zaległości, prowadzenie remontów nie tylko stanowi kłopot, podnosi także nasze koszty.
Ta skomplikowana sytuacja majątkowa miała wpływ na nie najlepszą sytuację finansową placówki w ostatnich latach.
Szpital ma 230 łóżek. Profil jego działalności jest adekwatny do potrzeb, nie musiał się zmieniać. Do jego flagowych – jak określa dyr. Rybak – oddziałów należą: ortopedia; chirurgia ze, znanym w całej Polsce, pododdziałem proktologii; klinika internistyczna z pododdziałem kardiologii, położnictwo z ginekologią i neonatologią, OIOM i SOR. Szpital jest usytuowany w Śródmieściu, w związku z tym SOR ma mnóstwo pacjentów.
Zdaniem dyr. Rybaka, posiadanie SOR-u ma dobre i złe strony. Dobre, bo daje bezpieczeństwo miastu; natomiast dla szpitala jest źródłem sporych kosztów. SOR ma zawsze ostry dyżur, a to wymaga zwiększenia liczby personelu dyżurującego na ortopedii, chirurgii. Jest dobrze finansowany, ale pacjenci wędrują potem na inne oddziały, mają urazy wielonarządowe, których leczenie jest kosztowne i długotrwałe. Ale w perspektywie rysujących się zmian może dać placówce szansę znalezienia się w sieci szpitali, a tym samym dalszego rozwoju.
Organem założycielskim placówki jest miasto st. Warszawa. Dzięki wsparciu Biura Polityki Zdrowotnej Urzędu Miasta w samym szpitalu i poradniach rozrzuconych w okolicy wiele zmienia się na korzyść. Jedną z najbliższych inwestycji jest remont lokalu przy ul. Dragonów, w którym znajdzie miejsce poradnia rehabilitacyjna, wspomagająca działalność oddziałów szpitalnych.
Dyrekcja stara się tak kształtować profil świadczeń, aby chory mógł korzystać z nich przez cały proces leczniczy. Współpracuje z POZ-ami, co daje możliwość świadczenia usług na ich rzecz, np. badań laboratoryjnych.
W 2006 r. wyremontowano część położniczą Oddziału Ginekologii, który zajmuje te same pomieszczenia od czasu otwarcia, tj. od lat 20. ubiegłego wieku. Cztery sale mają klimatyzację i łazienki. Mogą się tu odbywać porody w wannie. Porodówka cieszy się bardzo dobrą opinią – zajmuje trzecie miejsce wśród warszawskich szpitali. Dyrektor liczy na to, że w najbliższym czasie uda się dokupić nowoczesny sprzęt, m.in. USG, aparaty do znieczuleń, a także dokończyć remont części ginekologicznej, na który środki zostały już przyznane, oczekuje jeszcze na decyzję dotyczącą sprzętu.
Położenie szpitala w stosunkowo biednej części Śródmieścia (Powiśle, Solec), zamieszkałej przez ludzi starszych, a także bliskość Dworca Centralnego, gdzie koczują bezdomni, sprawia, że zgłasza się tutaj wielu pacjentów ze środowisk zaniedbanych, marginesowych, ludzi bezdomnych i nieubezpieczonych. Każdy otrzymuje pomoc, ale też często za udzielone świadczenia nie ma kto zapłacić. W szpitalu istnieje specjalna komórka zajmująca się ustalaniem prawa do świadczeń i poszukiwaniami płatników. Niektóre sprawy trafiają do sądu i komornika, czasami udaje się wyegzekwować należne opłaty w trakcie postępowania spadkowego. – Jesteśmy po to, żeby udzielać pomocy, a nie tylko myśleć o zysku. O naszych zadaniach decyduje organ założycielski i te zadania będziemy realizować. Najbiedniejsi i bezdomni też muszą mieć opiekę na właściwym poziomie – mówi dyr. Rybak. – Ale musimy mieć środki na naszą działalność.
Sytuacja finansowa szpitala jest trudna, placówka generuje straty, choć w ostatnim czasie nieco mniejsze. Dzięki usilnym staraniom dyr. Rybaka zmniejszyła koszty we wszystkich dziedzinach, wypracowuje też dodatkowe dochody.
W 2005 r. na mocy ustawy o pomocy publicznej szpital przygotował program restrukturyzacyjny, który został przyjęty. Zawarto ugody z 300 wierzycielami. W grudniu 2006 r. wojewoda wydał decyzję o zakończeniu postępowania restrukturyzacyjnego. Szpital dostał pożyczkę z BGK na spłatę zobowiązań z tytułu ustawy „203”. W wypełnianiu zawartych ugód pomogło miasto, poręczając kredyt. Szpital spłacił nim najpilniejsze zobowiązania, np. te, za które były już egzekucje komornicze. Krótkoterminowe długi zamienił na długoterminowe. Nie ma zobowiązań skierowanych do komornika.
– Teraz korzystamy z efektów zakończenia postępowania – mówi dyr. Rybak. – W styczniu br. ZUS umorzył nam 1,3 mln zł starych zobowiązań, a PFRON – 340 tys. zł długu. Dalsze spodziewane korzyści to umorzenie 70 proc. z ponad 5,5 mln zł pożyczki, którą ZOZ otrzymał w ramach ustawy restrukturyzacyjnej z BGK. Płacimy na bieżąco składki ZUS i zobowiązania publicznoprawne. Myślę, że wygraliśmy walkę o przetrwanie. Pracujemy nad zrównoważeniem przychodów z kosztami. Może pod koniec roku będzie to realne. Mówiąc obrazowo, sytuacja nasza wyglądała tak: płynęliśmy dziurawym okrętem, najpierw trzeba było załatać dziury w kadłubie; teraz możemy myśleć o poprawie jakości usług, np. rozpocząć starania o ISO, czy o rozbudowie placówki.
Plany inwestycyjne to przede wszystkim budowa nowego bloku operacyjnego, gdyż stary nie odpowiada obowiązującym normom. Wstępne kroki już poczyniono. W ub.r. dyrekcja otrzymała zgodę konserwatora zabytków (szpital jest obiektem zabytkowym) na rozbudowanie jednego skrzydła budynku, w którym powstanie nowy blok i część diagnostyczna. Przygotowując koncepcję, dyrektor myśli o wykorzystaniu środków unijnych, bo projekt wpisuje się w zintegrowany program rozwoju regionalnego i polepszy jakość udzielanych świadczeń.

Małgorzata SKARBEK

Szpital Solec istnieje od ponad 80 lat. Powstał w 1921 r. jako Szpital Kasy Chorych m. Warszawy, przeznaczony wówczas głównie do celów operacyjnych. Przez lata wielokrotnie zmieniał nazwę, był kolejno: Szpitalem Ubezpieczalni Społecznej, Szpitalem Miejskim nr 8, Szpitalem na Solcu, Szpitalem Śródmiejskim. Z wyjątkiem czasu okupacji, kiedy przeniesiono go do pomieszczeń ZUS przy ul. Czerniakowskiej, działał i działa w zabytkowych dziś budynkach przy ul. Solec 93.

W 2006 r. w 7 szpitalnych oddziałach hospitalizowano 11105 pacjentów, najwięcej w SOR-ze, na Oddziale Ginekologiczno-Położniczym i Chirurgii Ogólnej. W przyszpitalnej przychodni udzielono ok. 23 tys. porad. W 32 poradniach specjalistycznych, działających w SPZ ZOZ Solec, przyjęto ponad 64 tys. pacjentów. Najdłużej na wizytę pacjenci oczekiwali w poradniach: diabetologicznej, endokrynologicznej, kardiologicznej, okulistycznej i neurologicznej dla dzieci. Niektóre poradnie przyjmowały pacjentów bez zapisu.

Archiwum