4 kwietnia 2011

Porozmawiajmy o książkach

„I nigdy nie wiemy myśląc o miłości, czy pierwsza jest ostatnią, czy ostatnia pierwszą” – napisał poeta ks. Jan Twardowski. Piotr Gołębski znalazł i pierwszą, i ostatnią jednocześnie. Wielkie szczęście wyłania się z tej książki napisanej i poświęconej żonie, na pięćdziesięciolecie ich związku.

Autor jest warszawskim stomatologiem, człowiekiem aktywnym i wrażliwym, entuzjastą rodziny. Napisał wiele wierszy, jego różne publikacje ukazują się od lat w wielu periodykach. Tomik, który leży przede mną, zawiera utwory począwszy od tych, napisanych w późnych latach 50. do dziś. Łączy je temat rodzinnej miłości. Na czytelnika spada lawina metafor i ta materia wydaje się nieco za gęsta. Autor opowiada o wzniosłych momentach narodzin synów, powitaniach wnucząt, śmiało pisze o intymności dwojga ludzi, którym małżeństwo się nie dłuży, a nawet po półwieczu odkrywa przed nimi nowe wartości. To swoje niewątpliwe szczęście autor wbudowuje w fascynację sztuką, w ekstazę przy obrazach Moneta, Renoira, Chagalla, Utrillo, która przywodzi mu w pamięci zapach i radość narodzin wnuka. To prawda, że wielka miłość mieszka w wielkiej sztuce, czai się tam i czeka na taki moment, kiedy prawdy o uczuciach szukamy. Gołębski zastanawia się nad meandrami przebytej drogi, wspomina rok 1970, kiedy wyłamano pierwsze drzwi zapowiadające „Solidarność” 1980 roku. Jest też akcent męczeństwa z Oświęcimia-Brzezinki i charyzmy Stanisławy Leszczyńskiej „wśród cierpienia i płaczu”, kiedy „w dymie i płaczu ulatują Anioły Oświęcimskie”. Jest też „Stygmat Katynia”. W gęstwinie różnych tematów pojawia się Paryż – grzeszny, ale i niewinny, szalony, chopinowski, więc nawet jakby polski. Warto poznać utwory Piotra Gołębskiego, aby kolejny raz móc stwierdzić, jak dobrze jest sztuce z medycyną, kiedy szukamy drogi ku nadziei, kiedy chcemy zabezpieczyć nie tylko naszą nowo narodzoną latorośl, ale nasz cały człowieczy dom „ze wszystkich stron i na całe życie”.
Schowajmy się w strumieniu koloru i światła słów Piotra Edwarda Gołębskiego.

Jolanta Zaręba-Wronkowska

Archiwum