28 czerwca 2009

SMS z Krakowa – Na Wawel, na Wawel…

Nie bez niepokoju Kraków przygotowuje się do uroczystości mających odbyć się na Wawelu 4 czerwca. Oczywiście nie chodzi o przyjazd kilkunastu głów państwa, tego typu „najazdy” miały już miejsce wielokrotnie, lecz o zapowiedziane manifestacje kilku tysięcy związkowców.
W historii Wawelu epizodów przykrych było niemało. Już w 1291 roku Wawel wpadł na piętnaście lat w ręce czeskie podczas walk Konrada Mazowieckiego z Bolesławem Wstydliwym. W 1655 roku, mimo bohaterskiej obrony Stefana Czarnieckiego, sytuacja się powtórzyła pod naporem wojsk Karola Gustawa. Szwedzi zresztą dostali się tu po raz wtóry w 1702 roku, podczas wojny północnej, łupiąc zamek bezlitośnie. W 1796 zaczęła się trwająca ponad stulecie okupacja austriacka, a miary nieszczęść dopełniły lata rezydencji generalnego gubernatora Hansa Franka (1940-1945).
Nie przypominam tych dziejów z obawy o ich powtórzenie. Lękam się jedynie, by podczas zapowiedzianych uroczystości nie ucierpiał honor kraju upominającego się o należne mu miejsce w dziejach Europy ani honor związkowców walczących o swoje prawa. A zagrożenie jest spore.
W medycznym Krakowie zaś trudno mi nie odnotować krytycznego odbioru tzw. planu „B”, czyli rządowego programu przekształcenia publicznych szpitali w spółki kapitałowe na gruncie obowiązującego prawa, który jest legitymizowany Uchwałą Rady Ministrów z 17 lutego 2009 roku: „Wsparcie jednostek samorządu terytorialnego w działaniach stabilizujących system ochrony zdrowia”, natomiast na stronach internetowych nosi nieco pompatyczną nazwę: http//ratujemyszpitale.pl. I ten to właśnie plan „B” był głównym tematem VII Małopolskiego Forum Prawniczo-Medycznego, które obradowało 8 maja br. w Auli im. B. Nowodworskiego przy ul. św. Anny 12 w Krakowie, z udziałem wiceministra zdrowia, dr. Marka Habera, oraz kilkudziesięciu dyrektorów małopolskich szpitali.
„Powiedzcie mi, panowie, na co mi to?” – pytała pierwsza z dyskutantek. „Prowadzę Szpital Powiatowy od 15 lat. Długów nie mam. Zwolenników oddania Szpitala spółce wśród działaczy samorządu nie dostrzegam. W bieżącym roku inwestuję 13 mln. Więc pokażcie mi te korzyści!”. „A gdzie
w tym wszystkim jest pacjent?” – pytała kolejna mówczyni, dyrektor wielkiego miejskiego szpitala. „Gdzie on pójdzie? Bo przecież kierując spółką, przede wszystkim musiałabym zlikwidować SOR, który przynosi 2 mln deficytu rocznie”. Padło też brutalne pytanie o sposób wyliczenia zysków szpitali prywatnych (jakie oddziały i usługi zostały w nich zlikwidowane?). Tę kwestię zresztą wciąż podnosimy w krakowskiej Izbie, dostrzegając wyraźną współzależność popadania w długi szpitali publicznych, gdy w sąsiedztwie powstają prywatne. Cała zatem filozofia owej operacji resortu zdrowia jest ukierunkowana na zachęcenie do przekształceń placówek zadłużonych. Te, które długów nie mają, też są pono zachęcane, ale wielkość spodziewanego bonusu nie jest zdefiniowana. Jedno
z tego naprawdę wynika, że gospodarować należy jak najgorzej.
Zastrzeżeń była zresztą rozległa lista
i na nic się zdały wysiłki przekonania obecnych do rządowej koncepcji ze strony lubianego w Małopolsce podsekretarza stanu. Nikogo nie przekonał.
A w samej Izbie – w ślad za Kartą Praw Lekarza – święci sukces idea powołania urzędu Rzecznika Praw Lekarza. Rzecz ma już sankcję uchwały ORL, wcale przyzwoity budżet (ok. 150 tys. zł) zaakceptowany przez Okręgowy Zjazd, a do dr Katarzyny Turek-Fornelskiej (która tę funkcję sprawuje) napłynęły pierwsze sprawy.
Jak nikt ci nie chce pomóc, to pomóż sobie sam – mówi Izba – i wygląda na to, że ma rację.

Wasz Cyrulik z Rynku Głównego

Archiwum