29 marca 2022

Pod ostrzałem

Szpitale na Ukrainie w wyniku wojny znalazły się w centrum wydarzeń. Nie tylko dlatego, że przywozi się do nich wielu rannych, również dlatego, że placówki ochrony zdrowia stały się, wbrew wszelkim międzynarodowym konwencjom, celami ataków wroga.

Michał Niepytalski

Komunikat ukraińskiego Ministerstwa Zdrowia z 16 marca:

„21. dzień wojny. Okupanci zniszczyli lub uszkodzili 117 szpitali. Siedem jest zniszczonych w stopniu uniemożliwiającym dalsze działanie. Wróg oddał ogień do 43 ambulansów”.

Chirurg Oleg Godik – fot. szpitala dziecięcego w Kijowie Ohmatdyt

Ukraińskie szpitale i ukraińscy medycy pracują mimo tych zbrodniczych przeciwności na pełnych obrotach od wczesnego ranka 24 lutego. – Moja żona jest tu anestezjolożką, dlatego zdecydowaliśmy, że po prostu zamieszkamy w pracy. I tak już tu mieszkamy od początku wojny – wyjaśnia Oleg Godik, chirurg ze szpitala dziecięcego w Kijowie Ohmatdyt. Godik w czasie pokoju łączył pracę kliniczną z zainteresowaniami naukowymi, w szczególności zabiegami laparoskopowymi i torakoskopią. „Specjalizuję się w leczeniu nadciśnienia wrotnego u dzieci, co było też tematem mojego doktoratu” – pisał w biogramie na stronie kijowskiej placówki. Od kilku tygodni specjalizuje się w ranach postrzałowych, urazach od odłamków, złamaniach i zmiażdżeniach u osób wyciąganych ze zrujnowanych w wyniku bombardowania budynków.

Z początku nie wiedzieliśmy, w jakim kierunku pójdą sprawy, ale to okazało się bardzo szybko – wspomina. – W piątek, drugiego dnia wojny, przywieziono ranne dziecko, w bardzo ciężkim stanie. Operowałem je. Miało ranę szyi, uszkodzoną tętnicę. Okazało się, że rosyjscy żołnierze ostrzelali samochód z rodziną tego dziecka, ono jedyne przeżyło. Wtedy zrozumiałem, że to nawet nie jest wojna. To jest terroryzm, bo oni strzelają do cywilów. Dziecko przeżyło operację, ale – jak podaje „Kiev Independent” – zmarło niedługo potem.

Jeszcze tego samego dnia personel szpitala dziecięcego dotkliwie odczuł, że nadeszła wojna. – Niedaleko stąd nastąpił atak rosyjskich dywersantów. Dotarli prawie do samego szpitala. Widzieliśmy i słyszeliśmy, jak strzelają. Kule trafiły w nasze okna. Dlatego razem z dyrektor medyczną zorganizowaliśmy schron, w którym wszyscy siedzieliśmy aż do rana. Było nas około 800 osób – personel, nasi młodzi pacjenci, ich rodzice. Z tej grupy większość już została ewakuowana. Zostali tylko ci, których leczenia nie można kontynuować gdzie indziej. Część pacjentów trafiła na zachód Ukrainy, a niektórzy, przede wszystkim onkologiczni – zagranicę. Tu za to powstał szpital wojenny. Codziennie przyjmujemy nowych rannych przywożonych z różnych rejonów. Cywilów – dorosłych i dzieci.

Technika zastraszania

Kijowski Ohmatdyt ucierpiał stosunkowo niewiele. Stolica Ukrainy jest wprawdzie oblegana przez przeciwnika, ostrzeliwana przez artylerię i wojska rakietowe, ale też bardzo skutecznie broniona. Zupełnie inaczej jest w Mariupolu. To ponadczterystutysięczne miasto na południowym wschodzie Ukrainy ma kluczowe znaczenie dla rosyjskiej strategii. Położone jest na trasie lądowego połączenia między okupowanymi od 2014 r. przez Rosjan terenami (wcielonymi siłą do Federacji Rosyjskiej), m.in. Krymem, a separatystycznymi „republikami” – ługańską i doniecką z marionetkowymi, zależnymi od Rosji władzami. Obrońcy Mariupola bronią się dzielnie, dlatego wróg stosuje bezwzględną taktykę zmasowanego bombardowania obiektów cywilnych. Liczy na to, że terrorystycznymi działaniami skłoni Ukraińców do poddania miasta.

9 marca celem jednego z ataków był szpital położniczy. Dziś należy do tych siedmiu, które ukraińskie Ministerstwo Zdrowia uznało za niezdatne do użytku. Zostały z niego tylko ruiny. Świat obiegła fotografia rannej ciężarnej ewakuowanej z gruzowiska na noszach. To jeden z najtragiczniejszych i najsmutniejszych obrazów tej wojny. BBC informuje, że kobieta miała zmiażdżoną miednicę. Lekarze podjęli decyzję o natychmiastowym dokonaniu cesarskiego cięcia, ale dziecko było już martwe. Matka zmarła niewiele później. Rosyjska propaganda próbowała wmówić światu, że to była inscenizacja, w której wzięli udział aktorzy. Głos w tej sprawie zabrał nawet minister spraw zagranicznych Rosji Siergiej Ławrow. Podczas konferencji prasowej po rozmowach trójstronnych w Turcji po pytaniu dziennikarza przyznał, że rzeczywiście wojska rosyjskie zbombardowały szpital, ale dodał: – Ten szpital położniczy od dawna był okupowany przez batalion „Azow” i innych radykałów, którzy wyrzucili wszystkie matki, wszystkie pielęgniarki i cały personel. Była to ich baza. Mało kto uwierzył w te tłumaczenia.

W wyniku zbombardowania szpitala w Mariupolu oprócz pokazywanej w mediach kobiety i jej dziecka zginęły jeszcze trzy osoby. Do tego rannych zostało kilkunastu „aktorów”. Tylko do połowy marca zginęło przynajmniej 2,5 tys. mieszkańców miasta. Rosjanie ostrzeliwali także konwoje humanitarne złożone z osób ewakuowanych z otoczonego Mariupola.

11 marca Rosjanie ostrzelali szpital psychiatryczny w Charkowie. Półtoramilionowy Charków, który świetnie pamiętamy z Euro 2012, to kolejny newralgiczny punkt na mapie Ukrainy. Broni dostępu do północno-wschodniej części kraju. Jego zdobycie znacznie przybliżyłoby Rosjan do stworzenia tak zwanego kotła we wschodniej części kraju – otoczenia wszystkich znajdujących się tam ukraińskich wojsk, odcięcia ich od wsparcia i zaopatrzenia. Dlatego i w Charkowie uciekają się do terrorystycznych metod zastraszania obrońców przez ataki na obiekty cywilne. Na szczęście w momencie ostrzału wszyscy pacjenci i personel szpitala psychiatrycznego byli w schronie i nikt nie ucierpiał. W każdym razie fizycznie.

Obrońcy ojczyzny

Nasz szpital jest placówką wieloprofilową. Można powiedzieć, że stanowił dotąd ostatnią deskę ratunku dla chorych dzieci w naszym kraju. Zajmujemy się wszystkimi możliwymi chorobami. Dlatego mamy chirurgów różnych specjalizacji. Dzięki temu także teraz jesteśmy w stanie udzielać bardzo wszechstronnej pomocy rannym – wyjaśnia Oleg Godik i dodaje, że przewiduje przybycie jeszcze większej liczby rannych i poszkodowanych. – Spodziewamy się wielu osób ewakuowanych z oblężonych miast, które jeszcze chowają się w piwnicach. Ostatnio trafiła do nas matka z dzieckiem. Ono było ranne w brzuch, a kobieta w stanie zagrażającym życiu z powodu cukrzycy. Znalazła się na intensywnej terapii. Wcześniej oboje przez kilka dni kryli się pod ziemią – wspomina lekarz.

Medyków spotkać można oczywiście także na froncie. 16 marca ukraińskie media podały informację o śmierci czterdziestoośmioletniej Olgi Semidianowej. Osierociła 12 dzieci, z których sześcioro było adoptowanych. Zginęła od postrzału w brzuch. Jej ciało pozostało na placu boju. Ostrzał uniemożliwia transport zwłok, a rodzina chciałaby ją pochować. „Ratowała żołnierzy do końca” – mówiła cytowana w mediach córka lekarki Julia.

Przypomina mi się stary film pt. „Oficerowie”, nakręcony zresztą przez naszych dzisiejszych okupantów. Pada w nim sformułowanie: „jest taki zawód – obrońca ojczyzny”. My oczywiście też martwimy się losem Ukrainy. Kiedy wybuchła wojna, chodziło mi po głowie, by chwycić za karabin, ale kiedy zaczęto do szpitala zwozić rannych, zrozumiałem, że moje miejsce jest tu. Że muszę pracować, jak potrafię najlepiej, i w ten sposób bronić naszej Ukrainy – mówi Oleg Godik.

Forum dyskusyjne - napisz komentarz

Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.

Archiwum