18 września 2003

Z Ziemi Świętej – pokolenie intifad

Część I

Ludzie wszędzie są tacy sami. Ale pokolenie intifad jest napiętnowane czasem, w którym przyszło mu żyć. W Jerozolimie widać to na każdym kroku. Młodzież żydowska obowiązkowo służy w wojsku, a młodzież arabska przeżywa rozmaite trudności w związku z obawą władz Izraela przed atakami bombowymi arabskich fanatyków islamskich.
Chętnie podkreśla się swoją tożsamość. Na przykład młodzi arabscy chrześcijanie z Jerozolimy noszą bardzo często krzyżyki na szyi, mimo że nie zawsze jest to manifestacją ich głębokiej wiary. Niekiedy wyraża potrzebę identyfikacji, bywa że przesądzają o tym względy praktyczne. Każda chrześcijańska dziewczyna chciałaby wyjść za chrześcijanina, stara się więc być łatwiej rozpoznawalna. Z kolei żaden chłopak nie znosi rewizji, a krzyżyk na szyi pozwala mu czasem unikać kontroli policyjnych, bo – o czym świetnie wie policja – chrześcijanie nie uczestniczą w intifadzie. Choć zamachowcy przebierali się już nawet za ortodoksyjnych Żydów, to żaden muzułmanin (szczególnie z fundamentalistycznych frakcji) za nic w świecie nie założyłby krzyża.
Chrześcijanie arabscy, stanowiący ponad dziewięćdziesiąt procent wszystkich chrześcijan Ziemi Świętej, nie identyfikują się też w pełni z kulturą arabską, w swej istocie islamską, restrykcyjną i zamkniętą. Dziewczyny chciałyby wychodzić za mąż za chłopaków, których kochają, a nie za tych, których wybierze rodzina i zaakceptuje najbliższe arabskie środowisko. Chciałyby się ubierać jak Europejki, a nie jak muzułmanki. Powoli im się to udaje. Młodzi palestyńscy chrześcijanie zdecydowanie częściej żyją w otoczeniu żydowskim niż ich muzułmańscy rówieśnicy i nie jest im z tym źle. Trudniej im żyć wśród muzułmanów i narażać się na zarzuty w kwestii domniemanego braku patriotyzmu, a nieraz nawet na prześladowania. Dlatego w Autonomii Palestyńskiej, zwłaszcza w Betlejem, coraz mniej jest chrześcijan. Wyjeżdżają do Europy lub jeśli mają obywatelstwo jordańskie – przeprowadzają się do Jordanii, gdzie łatwiej znaleźć środowisko chrześcijańskie, ponieważ żyje tam procentowo więcej chrześcijan niż w Ziemi Świętej. Szukając swojej tożsamości, arabscy chrześcijanie przeżywają wewnętrzne walki, często znajdując jej potwierdzenie raczej w swojej religii niż narodowości. Znamienna jest deklaracja: „jestem po pierwsze chrześcijaninem, a dopiero potem Arabem”.
Młodzi jerozolimczycy sporo się uczą. Studia wyższe dają możliwość łatwiejszego znalezienia pracy nie tylko w Izraelu. Tu Palestyńczycy są w gorszej sytuacji, bo żeby studiować, trzeba znać hebrajski (jedynie uniwersytet w Betlehem, założony przez wspólnotę chrześcijańską Ziemi Świętej, na którym studiują zarówno chrześcijanie, jak i muzułmanie, nie prowadzi wykładów w języku hebrajskim). Po maturze wielu Palestyńczyków uczy się więc przez rok hebrajskiego z myślą o swobodnym wyborze studiów.
Młodzi muzułmanie często kontestują rytualizm islamu i chyba nic w tym dziwnego, dążenie do autentyzmu zachowań to cecha młodości. Wielu młodych chrześcijan przeżywa to samo. O ile jednak chrześcijaństwo sięga do głębi człowieka, odnosząc naukę Jezusa do sumienia, wzywając do przebaczenia, pojednania, miłości i nadziei i łatwiej odnaleźć w nim te skarby, czasem również zagubione wśród rytuałów, o tyle w islamie nie jest to takie proste.
Wiara w Boga oznacza w islamie przede wszystkim praktyki religijne, traktowane bardzo serio. Wśród nich tak naprawdę liczą się codzienna modlitwa i Ramadan. Wprawdzie w Jerozolimie nie spotyka się ludzi modlących się na dywaniku pośrodku ulicy, jak to bywa w niektórych krajach arabskich, ale muezzini zawsze śpiewają sury Koranu (lub automatycznie odtwarza się nagranie z taśmy czy CD) w licznych w arabskiej dzielnicy minaretach. Śpiew ten, wzywający do modlitwy, słychać wszędzie. Piękny to obyczaj, choć miejscami krępujący (nikt mi dotąd nie odpowiedział na pytanie, co robi pobożny muzułmanin, kiedy śpiew z meczetu zaskoczy go, dajmy na to, w ubikacji). Z kolei Ramadan to już pełnia rytuałów. „To czas, kiedy Koran w postaci złotych sur zstąpił z nieba na Mahometa, więc trzeba pościć”, jak wyjaśnił mi całą kwestię, nie wdając się w zawiłe dywagacje, pewien inteligentny student. Od świtu, co wymaga wcześniejszego wstawania, żeby zjeść śniadanie, aż do wieczora. I faktycznie zdecydowana większość starszego pokolenia pości, pilnując, żeby inni, niepokorni, też pościli. Co powoduje, że ryzykowne jest, nawet dla przybysza, chociażby żucie gumy w arabskiej dzielnicy. Nie ma mowy! Wszystkie restauracje i knajpki są pozamykane, a gdyby się znalazł ktoś za bardzo nowoczesny, serwujący jakiś fast food, miałby dużo sprzątania po swoim rozbitym przedsiębiorstwie. Lekarze mają oczywiście więcej roboty z zaposzczonymi i odwodnionymi, ale to i tak pestka w porównaniu z tym, co muszą przeżywać co roku ich koledzy po fachu z Mekki w czasie rytualnej pielgrzymki, gdzie wiele osób umiera w tłumie. W Ramadan nie należy się też specjalnie niczemu dziwić i trzeba być szczególnie wyrozumiałym dla muzułmanów. Zdecydowanie wzrasta wówczas liczba trąbiących na drogach, wielu ludzi widzi się bynajmniej nie pełnych radości z przeżywanego święta, tylko nieustannie poirytowanych, no ale czego innego można się spodziewać po społeczności, w której każdego dnia kilkanaście tysięcy ludzi rzuca palenie aż do wieczora. Trzeba też uważać, żeby nie zostać oplutym na ulicy. Oczywiście niechcący, przez bardzo pobożnych muzułmanów, którzy nie przełykają nawet śliny, żeby nie naruszyć postu, więc spluwają co parę kroków gdzie popadnie. Na szczęście tacy trafiają się rzadko. I chociaż Ramadan dostarcza zapewne wielu głębokich religijnych przeżyć, zwłaszcza podczas wspólnych modłów w meczecie, radości ostatnich, najbardziej uroczystych dni świątecznych, to nie dziwota, że bardziej otwarta na świat młodzież palestyńska jest niechętna rytuałom islamu.
Różnice kulturowo-religijne czasem pomagają przeżywać bezboleśnie trudne momenty. Kiedy się pochodzi z rodziny islamskiej, a jest się mężczyzną, można na przykład w Ramadan cichcem wyskoczyć z kolegami do restauracji w żydowskiej dzielnicy. Trudniej jest zaś być młodą muzułmanką, która musi przestrzegać ustalonych obyczajów, choć niekoniecznie wynikających z głębokich przekonań. „Czekaj, ja ci wyjdę na ulicę bez chustki na głowie! Niech tylko ojciec wróci z pracy!”

Ks. Sławomir Abramowski

Archiwum