3 lutego 2012

SILVA RERUM MEDICARUM VETERUM

excerpta selegit
Andrzej Kierzek

Pewien lekarz w Bordeaux poszukiwał sądownie 1500 fr. jako honorarium za wykonane sztuczne zapłodnienie. Pacyentka jego wprawdzie nie urodziła dziecka, lecz zaszła w ciążę, ale płód spędziła. Skarżący upominał się o umówione z mężem honorarium. Sąd oddalił skargę, ze względu na niemoralność samego faktu sztucznego zapłodnienia: w akcie bowiem zapłodnienia nikt trzeci pomiędzy mężem a żoną pośredniczyć nie powinien. Oprócz tego Sąd surowo zganił lekarza za niedyskretne wyjawienie powierzonej mu tajemnicy i orzekł, iż rozprzestrzenienie sztucznego zapłodnienia kobiety grozi prawdziwem niebezpieczeństwem społeczeństwu. Paryskie Towarzystwo medycyny sądowej w zupełności zrehabilitowało owego lekarza… Dowiadujemy się (Note sur la fecondation artificielle par le Dr. A. Leblond), iż zapłodnienie sztuczne w ten sposób się uskutecznia, iż w godzinę po odbytem spółkowaniu w sposób normalny zjawia się lekarz i ogrzaną strzykawką wciąga znajdujące się w pochwie nasienie, które przez otwór macicy do tegoż organu wstrzykuje. Sposób w rzeczy samej bardzo prosty. Autor broni również owego lekarza z Bordeaux i twierdzi, iż czynność tę można śmiało powierzyć uczciwemu lekarzowi i niepojmuje niebezpieczeństwa, jakiem postępowanie to ma społeczeństwu zagrażać.
„Medycyna” 1884, XII, 204

„Le Praticien” podaje opis dramatu, jaki miał miejsce w prowincji hiszpańskiej Walencyi, a dowodzącego niezwykłej w Europie ciemnoty i barbarzyństwa tamecznych mieszkańców. W Puebla-Larga zmarł w ostatnich dniach pewien człowiek z cholery. Rodzina oczekuje opiekującego się nim lekarza i, nic nie mówiąc mu o zejściu, wprowadza wgłąb mieszkania. Tutaj rzucają się na niepodejrzewającego nic lekarza i wśród najbrutalniejszych obelg i pastwienia się wlewają mu przemocą w gardło wszystkie lekarstwa, pozostałe po chorym, i co zresztą było pod ręką. W godzinę później nieszczęśliwa ofiara wyzionęła ducha. Wobec tego faktu i wogóle nader nieprzyjaznego względem lekarzy usposobienia zabonnej ludności, pobudzonej grożącem widmem cholery, towarzystwo lekarskie w Walencyi postanowiło obmyśleć środki zabezpieczenia lekarzy od możliwych nieprzyjemności przy niesieniu pomocy chorym.
„Kronika Lekarska” 1885, VI, 669-670

Archiwum