28 maja 2003

Pejzaże ciszy

W pejzażach Włodzimierza Cerańskiego polski krajobraz nabiera wyrazistości. Nie czai się w nim nic groźnego ani złowrogiego. Jest znany, choć niezwyczajny. Śnieżne przestrzenie pól pod szarym zimowym niebem mogłyby ilustrować hasło: strefa ciszy, gdyby nie niepokojący koloryt i rysunek krzyżujących się dróg i miedz, które sygnalizują obecność człowieka.

Pejzaż jest ulubionym motywem malarskim W. Cerańskiego. Najchętniej maluje w plenerze, chociaż, bywało, malował obiekty prozaiczne, znajdujące się w zasięgu ręki. W ten sposób doskonalił swoją technikę rysunku. – Rysować lubiłem zawsze. Gazetki, akademie i uroczystości szkolne nie mogły się obyć bez mojego udziału.
Ale o malarstwie długo nie myślał poważnie, chciał zostać architektem. – Po egzaminie z rysunku powiedziano mi: dwa lata nauki rysunku – i może pan startować ponownie.
Poszedł więc na medycynę. Ten wybór wydawał się oczywisty dla kogoś wychowanego w warszawskiej rodzinie lekarskiej. To było jego naturalne środowisko. Otrząsnął się z mrzonek i wybrał to, co powinien był wybrać. Od razu wiedział, że będzie chirurgiem.
Dawna pasja wróciła niespodziewanie po latach. Pacjentem szpitala był malarz akwarelista. To pod jego wpływem torakochirurg zapragnął malować. Zaczął skromnie, od akwarelek będących pastiszami prac Wiktora Zina. Potem pojawił się człowiek, którego nazywa swoim pierwszym mistrzem – Sergiusz Grudkowski. Kolejny akwarelista i kolejny pacjent. Malowali razem całymi nocami, przeważnie w szpitalnej łazience, kiedy dr Cerański miał dyżury. Potem urządzili wspólną wystawę w Klubie Międzynarodowej Prasy i Książki – instytucji bardzo modnej w latach 70. Tej wystawie zawdzięcza drugiego mistrza – dr. Jacka Bukowskiego, malarza i wykładowcę dydaktyki plastycznej. Zaczął uprawiać malarstwo olejne.
Najwięcej malował w latach 80. i 90. – Miałem wtedy mnóstwo pracy zawodowej: przychodnia przyszpitalna, dyżury, ale jakoś znajdowałem czas na malowanie. Teraz pracuję tylko w Izbie i nie mam kiedy malować.
Pozostają weekendy na działce i plenery malarskie. Dwa lata temu NRL zorganizowała ogólnopolski plener lekarzy-malarzy w Ojrzanowie. Wzięło w nim udział 15 osób z 8 izb. W ubiegłym roku malowali przez tydzień w Bystrej Śląskiej, w tym roku pojadą do Jastarni.
Dr Cerański jest pod wrażeniem kapistów, równie wysoko ceni twórców okresu Młodej Polski. – Malowanie jest także relaksem i to powinno być widoczne na obrazie – uważa.
Wystawę prac dr. Włodzimierza Cerańskiego można było ostatnio oglądać podczas Okręgowego Zjazdu Lekarzy w Warszawie.


Dzbanki, 1999.


Śnieżna dal, 1996.



Bielsko-Biała, ul. Pankiewicza, 2002.

Archiwum