14 marca 2005

O dopłatach w stomatologii

W artykułach: „Dentyści z Warszawy są winni, że nie będziemy mogli dopłacać sobie do leczenia zębów” („Gazeta Wyborcza”, Katowice, 22.01.2005 r.) oraz „Za darmo tylko gorsza plomba” („Gazeta Wyborcza”, 4.02.2005 r.) red. Judyta Watoła sugeruje,
że Stowarzyszenie Polskich Lekarzy Stomatologów spowodowało zniesienie dopłat do materiałów stomatologicznych. Jest to sugestia nieuprawniona.

W Polsce jest ok. 30000 dentystów, kontrakty z NFZ ma ok.1/3 z nich. Pozostali kontraktów nie mają, a więc rzecz nie dotyczy 120 lekarzy z Warszawy, z SPLS, ale kilkunastu tysięcy dentystów.
Ustawa o świadczeniach opieki zdrowotnej finansowanych ze środków publicznych nie przewiduje możliwości stosowania dopłat do procedur i materiałów medycznych stosowanych w stomatologii. Skoro Śląska Kasa Chorych wprowadziła dopłaty, to uczyniła to niezgodnie z obowiązującym prawem. Natomiast prawo w Polsce stanowi Sejm, Senat i prezydent, a nie SPLS.
Porozumienie Zielonogórskie uzyskało w 2004 r., wbrew ustawie, możliwość pobierania dopłat do materiałów jako aneks do umów z NFZ. Aneksy zostały dołączone do umów z tymi lekarzami, którzy zawarli kontrakty wcześniej. Była to zmiana warunków kontraktowania po rozstrzygnięciu konkursu ofert dyskryminująca lekarzy, którzy nie przystąpili do konkursu zgodnie z wcześniejszymi warunkami, a także tych, którzy kontraktów nie otrzymali.
W związku z tym, zgodnie z opinią prawną przygotowaną na zlecenie Okręgowej Rady Lekarskiej w Krakowie – a nie odwrotnie, jak podano w artykule – SPLS pismem z dn. 9.08.2004 r. wystąpiło do prezesa Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów z wnioskiem o wszczęcie postępowania antymonopolowego przeciwko NFZ. Rzecz dotyczyła roku 2004 (!) i było to jedyne wystąpienie SPLS w tej sprawie.
Stowarzyszenie nie brało udziału w uzgodnieniach dotyczących kontraktowania świadczeń na rok 2005, bo nikt nas do nich nie dopuścił. W odróżnieniu od Porozumienia Zielonogórskiego, które w tych uzgodnieniach uczestniczyło. Sugerowanie czytelnikom, że 120-osobowe Stowarzyszenie, z którym NFZ nie rozmawia, mogło cokolwiek „przeforsować”, jest oczywistym nieporozumieniem i wprowadza czytelników w błąd.
Budzi szczere zaniepokojenie, że tak poczytny dziennik, jak „Gazeta Wyborcza”, publikuje populistyczny tekst, szukając kozła ofiarnego w SPLS. Może należałoby poświęcić sprawie leczenia stomatologicznego w Polsce, finansowanego ze środków NFZ, nieco więcej miejsca i rzetelnie poinformować społeczeństwo o jego beznadziejnym stanie?
W cytowanych artykułach zamieszczono też wypowiedzi lekarzy.
Dr Artur Lech z Porozumienia Zielonogórskiego dziwi się: „pacjenci dopłacają do lepszych okularów i protez, to dlaczego nie mogą dopłacać do plomb?”. Nie mogą dopłacać do wypełnień, bowiem nie przewiduje tego ustawa o NFZ. Jeśli dr A. Lech tego nie rozumie, to nie powinien zabierać głosu w publicznej dyskusji. Natomiast jeśli tego faktu nie akceptuje, to jedynym miejscem, gdzie należy się zwrócić o zmianę istniejącego stanu rzeczy, jest Sejm RP, bowiem tam stanowi się prawo.
Wiceprezes NRL dr n. med. Zbigniew Żak stwierdza: „jestem za współpłaceniem pacjentów za leczenie”. Brzmi to bardzo dobrze i dla lekarzy, i dla czytelników (pacjentów), należałoby tylko zdefiniować, co rozumie się pod terminem „współpłacenie”. Dla niezorientowanego czytelnika „współpłacenie” i „dopłata” oznacza to samo (mam nadzieję, że prezes Z. Żak nie stawia znaku równości między tymi określeniami). Ja też jestem za współpłaceniem, które rozumiem tak:
za procedury z „koszyka” świadczeń płaci NFZ, za procedury poza „koszykiem” płaci pacjent. W innym miejscu dr Żak stwierdza: „na NRL wpłynęło Stowarzyszenie Polskich Lekarzy Stomatologów. Przedstawili opinię prawną, z którą musieliśmy się zgodzić”. Pochlebiam sobie i SPLS-owi, że mamy taki wielki wpływ na działania Naczelnej Rady Lekarskiej. Może w takim razie NRL „przeforsuje” również inne pomysły SPLS-u, np. taki, aby pieniądze z ubezpieczenia zdrowotnego były związane z pacjentem, a nie z lekarzem. Innymi słowy, aby pacjent leczył się, gdzie chce, a pieniądze „wędrowały” za nim. Nie będzie problemów z kontraktami, każdy lekarz dentysta będzie miał możliwość leczenia „kasowego” i prywatnego. Że nie ma na to pieniędzy w NFZ? Więc uświadamiajmy to społeczeństwu! Zbliżają się wybory parlamentarne. Może należy głosować na partie, które nam obiecają taką formę ubezpieczenia, w myśl zasady: „nikt wam tego nie da, co ja wam mogę obiecać”.
Co do opinii prawnej, którą rzekomo przedstawiliśmy, wyjaśniam, że było akurat odwrotnie. W związku z toczącą się sprawą przed sądem antymonopolowym przeciwko NFZ, wytoczoną przez OIL w Krakowie, otrzymaliśmy opinię prawną przygotowaną na zlecenie OIL w Krakowie. Na podstawie tej opinii wystąpiliśmy do Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów z wnioskiem o wszczęcie postępowania antymonopolowego przeciwko NFZ. Działanie nasze było uzgodnione z Komisją Stomatologiczną NRL, a zdecydowano o nim podczas posiedzenia Komisji w Białowieży.
Były dyrektor Śląskiej Kasy Chorych dr Andrzej Sośnierz mówi: „Zniesienie ich (dopłat) w imię etyki lekarskiej jest hipokryzją i nadużyciem. Dentystom, którzy są im przeciwni, chodzi tak naprawdę o pieniądze”.
Pamiętam, jak wiele lat temu pracowaliśmy wraz z dr. Sośnierzem w Komisji Praktyk Prywatnych i Prywatyzacji NRL. Mieliśmy dużo pomysłów, jak zreorganizować ochronę zdrowia, jak ją prywatyzować, jak stworzyć ubezpieczenia zdrowotne. Większość z nas do dzisiaj uważa, że tamte plany były dobre, ale okazało się, że politycznie nie do przyjęcia. Pozostaliśmy z naszymi ideami, a niektórzy zaadaptowali się w nowej rzeczywistości, z bardzo dobrym dla siebie skutkiem.
Nie będę przedstawiał dokładnych wyliczeń, bo mogą być szokujące dla niedentystów. Informuję jednak Pana Doktora, że dopłata do materiału, którą „wywalczyło” Porozumienie Zielonogórskie, nijak się ma do dopłaty pobieranej od pacjentów. W aneksach do umów stwierdza się, że wysokość dopłaty ustala lekarz. Według doniesień prasowych dopłaty te wynosiły od 20 do przeszło 100 złotych. Proszę mnie przekonać, że różnica w cenie materiału (!) między amalgamatem a kompozytem na jedno wypełnienie wynosi kilkadziesiąt złotych. To kto właściwie dokonuje nadużycia
i kto tu jest „hipokrytą”?
Nie mam wątpliwości, że w tym wszystkim chodzi o pieniądze. Tylko, że nie członków SPLS, bo my w większości kontraktów z NFZ nie mamy i nie przyciągniemy do swoich praktyk pacjentów (nie: klientów), którzy liczą na bezpłatne leczenie w ramach Funduszu. Aż dziwne, że nie rozumie tego tak wytrawny organizator ochrony zdrowia jak dr Andrzej Sośnierz. Ü

Zbigniew KLIMEK
Autor jest prezesem Zarządu SPLS

Archiwum