1 sierpnia 2011

Sport

Naukowo-sportowa integracja

18 czerwca br. w Soczewce koło Płocka, z inicjatywy OIL w Płocku, odbył się piknik naukowo-rodzinny.
Po części naukowej, poświęconej zaburzeniom zakrzepowo-zatorowym, przystąpiono do sportowej rywalizacji, do której zaprosił lekarzy siatkarzy z izb łódzkiej, warszawskiej i płockiej prezes Jarosław Wanecki. W miniturnieju piłki siatkowej, który odbywał się w sportowej, koleżeńskiej atmosferze, zwyciężyli i zdobyli okazały puchar łodzianie, którzy pokonali warszawską drużynę 2:1, a trzecie miejsce przypadło sympatycznym gospodarzom – lekarzom z Izby płockiej. W warszawskiej drużynie wystąpili: Tadeusz Pawlikowski, Marcin Trocki, Marcin Mickiewicz-Makuch i Krzysztof Makuch. Po potężnej porcji wiedzy medycznej i sportowych emocjach w rodzinnym pikniku był czas na smakołyki miejscowej kuchni, zabawy dla dzieci, muzykę i niekończące się rozmowy. Oby jak najwięcej takich inicjatyw na Mazowszu.

km

O dwóch takich w Las Palmas

Z trzech muszkieterów, reprezentujących naszą Izbę na Mistrzostwach Świata Medyków – World Medical and Health Games, w roku ubiegłym, w tegorocznej imprezie wystąpiło dwóch. Gospodarzem lipcowych zawodów była stolica Gran Canarii – Las Palmas. Wśród prawie 2 tys. uczestników z ok. 40 państw, rywalizujących w 23 dyscyplinach, dobry występ zanotowała licząca prawie 50 osób reprezentacja polskich medyków. Nasi lekarze zdobyli 61 medali, w tym cztery – zawodnicy z Warszawy.
Najwięcej medali wywalczyli na Wyspach Kanaryjskich polscy lekkoatleci. Był wśród nich od lat odnoszący sukcesy sportowe specjalista medycyny ratunkowej Konrad Bońda, pracujący w Lotniczym Pogotowiu Ratunkowym. I tym razem, mimo bardzo silnej konkurencji, Konrad sięgnął po srebrny medal w pchnięciu kulą oraz zajął wysokie 4. miejsce w rzucie oszczepem i 5. w rzucie dyskiem. Nasz siłacz dzielnie wspierał też polskich siatkarzy, zdobywając drugi srebrny medal. Drugi polski zawodnik – Krzysztof Makuch, ginekolog z warszawskiego Bemowa, wywalczył srebrny medal z drużyną siatkarzy z Polish Medical Chamber, w której pełnił funkcje kapitana i rozgrywającego. W squashu był czwarty, a w tenisie stołowym zajął miejsce 7.-8. W siatkówce plażowej, wraz z Januszem Korfelem i Adamem Jarzębowiczem z Białegostoku, zdobył medal brązowy. Szkoda, że reprezentacja naszej Izby, która jeszcze dwa lata temu przywiozła z WMHG w Alicante 30 medali, była w tym roku tak skromna. Za rok mistrzostwa odbędą się w Stambule i wierzę, że wrócimy z Turcji z workiem medali. Już we wrześniu kolejne igrzyska lekarskie w Zakopanem, to dobry czas do rywalizacji i planów na rok przyszły. Informacji na ten temat udziela w OIL Komisja Kultury i Sportu.

Krzysztof Makuch

Nasi lekarze mistrzami basketu

W czerwcu na warszawskim Ursynowie odbył się finał XXX zawodów UNBA (Ursynowsko-Natoliński Basket Amatorski), jednej z największych amatorskich lig koszykarskich w Polsce. Do ścisłego finału awansowały: drużyna lekarzy działająca przy Okręgowej Izbie Lekarskiej w Warszawie oraz drużyna Polibudy 2013. Po kilku latach gry w UNBA po raz pierwszy lekarze zaszli tak wysoko.
Drużyna Polibudy – mistrz poprzednich rozgrywek, była zdecydowanym faworytem finału. Mecz dużo lepiej rozpoczęli koszykarze z Polibudy, którzy od początku narzucili własny rytm gry i w pierwszej kwarcie uzyskali 11-punktowe prowadzenie. Lekarzom dopiero w drugiej kwarcie udało się otrząsnąć z letargu i powoli nawiązywać walkę z przeciwnikiem. Pod koniec trzeciej kwarty przegrywali zaledwie jednym punktem. Po dramatycznej końcówce lekarze zwyciężyli 56:53.
Na szczególne wyróżnienie zasłużył najlepszy zawodnik finału, zdobywca 24 punktów – Piotr Gietka. Pozostali zawodnicy zwycięskiej drużyny to: Tomasz Borkowski, Grzegorz Dmitruk, Jacob Ericsson, Gajusz Gontarczyk, Michał Klimkowski, Wojciech Król, Tomasz Rabiski, Walerian Smolana i Juliusz Sroczyński.

Grzegorz Dmitruk

Jedna trasa dla dwóch sekcji

Idea połączenia w jednym miejscu zainteresowań realizowanych w Sekcji Przygodowych Sportów Wytrzymałościowych i Klubu Motocyklowego DR wydawała się trudna do realizacji. Rozwiązanie nasunęło się jednak samo, kiedy wczesną wiosną, podczas pobytu w Szczyrbskim Plesie, postanowiłem przejechać rowerem szosowym rundę dookoła Tatr.
W kręgach kolarskich to znana trasa, na której odbywa się każdego roku Tatra Tour. Najkrótsza droga okrążająca całe Tatry tworzy pętlę o długości równo 200 km. Niewiarygodne, ale potwierdzone także moim własnym pomiarem. Start wyścigu odbywa się każdego roku w innej miejscowości leżącej na trasie. Wyruszenie na trasę jak na wycieczkę, a nie do wyścigu, pozwoliło na podziwianie otoczenia w spokojnej atmosferze. A trasa to zaskakująco urokliwa, przejazd przez polską część rundy, czyli w praktyce przez Zakopane i okolice, jest zdecydowanie najmniej atrakcyjnym fragmentem. Nowo wyremontowana droga poprawia trochę niezbyt ciekawe wrażenia, ale i tak główna przyjemność to przejazd w Słowacji, przez którą przebiega około trzech czwartych trasy. Znacznie mniejszy ruch samochodowy i wspaniałe widoki pozostawiają pozytywne wspomnienia, w kilku miejscach wrażenia są zdecydowanie „alpejskie”, wysiłek na podjazdach również.
Właśnie podczas mozolnej wspinaczki ostatecznie zapadło postanowienie o pokonaniu tej trasy również motocyklem. W pierwszy wolny weekend pojechałem do Zakopanego. Lejący deszcz postawił jednak realizację planów pod znakiem zapytania, to miała być przyjemność, a nie jazda na zaliczenie. Los był łaskawy, po południu przestało padać i można było wyruszyć w drogę po suchym asfalcie. Bliski koniec dnia i znane już widoki to idealne wytłumaczenie dla trochę szybszej jazdy. Podjazdy, okupione solidnym wysiłkiem na rowerze, to teraz kwestia lekkiego ruchu nadgarstka, krótki rzut oka w bok przywołuje z pamięci długo wcześniej kontemplowane widoki. Średnia z całego przejazdu zbliżona była do maksymalnej prędkości na rowerze, jednak zmęczenie też było znaczne, choć satysfakcjonujące. Wbrew pozorom prowadzenie motocykla na zakrętach wymaga wysiłku, pełne przenoszenie ciała na boki przypomina zrobienie przysiadu. A jeśli jest kilkaset zakrętów – nie ma mocnych, po godzinie pozostaje spokojniejsza jazda i statycznie siedzenie na kanapie. Byłem pozytywnie zaskoczony, że dwukrotne pokonanie tej samej trasy w odmienny sposób przyniosło tyle przyjemności. Pewne wrażenia się powtarzają, inne są nowe, jednak efekt jest zdecydowanie synergiczny. A trasa tak piękna, że zachęcam do poznania jej w dowolny sposób, również z samochodu. Oczywiście najlepiej i najzdrowiej na rowerze.

Tomasz Mikulski

Tenisiści na „Deskach”

Gospodarzem tegorocznych XXI Mistrzostw Polski Lekarzy w Tenisie – Lexus Cup była Warszawa, a miejscem rozgrywek – położony nad Wisłą klub tenisowy De Ski. Prawie 100 uczestników rywalizowało indywidualnie w kategoriach wiekowych, a także w grze podwójnej oraz mieszanej. Doszło również do pojedynku lekarzy z adwokatami, którzy równocześnie rozgrywali swoje mistrzostwa na kortach Warszawianki.
Tenisiści ziemni należą do najlepiej zorganizowanej grupy lekarzy sportowców, również dzięki swojemu stowarzyszeniu, które koordynuje i nadzoruje turnieje lekarskie w Polsce, nadaje rankingi. Jeśli dodać, iż na czele komitetu organizacyjnego mistrzostw stał prezes stowarzyszenia Marcin Wroński, Sportowiec Roku 2010 NIL, rodowity warszawiak, od lat ordynujący alergolog w Krakowie, a dyrektorem turnieju była utytułowana sportsmenka z Chełmna Joanna Szafranek, wiadomo, że impreza była skazana na sukces. Izby lekarskie – Naczelna, krakowska i warszawska – zapewniły finansowe wsparcie, a przygotowany z lekkim przymrużeniem oka program naukowy towarzyszący zawodom dopełnił dzieła. Walka na kortach była zacięta, dla naszej Izby medale wywalczyli: niezawodna Bożenna Kędzierska, stomatolog z Pułtuska – złoto w mikście i srebro w singlu oraz deblu, oraz urolog Marek Filipek – złoto w deblu. W zainaugurowanym pojedynku z adwokatami przegraliśmy wprawdzie 1:2, ale najważniejsze, że na „Deskach” obyło się bez kontuzji i wszyscy wrócili do domów z tarczą.

Krzysztof Makuch

Relacja z Czech

Pierwszym członkiem klubu motocyklowego DR OIL w Warszawie, który nadesłał relację z wakacyjnej podróży swoim BMW, jest Bartłomiej Kowalski, anestezjolog z Pruszkowa.
Bartek wybrał się na zaproszenie klubu Mc Phoenix ze Zlina do Czech. Klub powstał jeszcze w latach 70. XX w., a wśród jego założycieli byli Polacy – bracia Stankiewiczowie. Pierwotna nazwa klubu została zmieniona, ze względu na słowo „niezavisly”, które nie było przez ówczesne władze komunistyczne tolerowane. Na pewien okres działalność klubu została nawet zawieszona, aż wyłonił się jak Feniks z popiołów jako Mc Phoenix.
Zawsze działalność klubu opierała się na towarzyskich spotkaniach przy wspaniałym piwie, pieczonym prosiaku i w przyjaznej atmosferze, w malowniczym zakątku Czech – miejscowości Hovezi. Były to również okazje do pochwalenia się swoimi wspaniałymi maszynami. Dziewczyny i chłopaki przyjeżdżają w to miejsce z całej Europy już od 20 lat na motorach jedynej „słusznej” marki – BMW, ale pojawia się „japońszczyzna” i „włoszczyzna”, a nawet angielskie maszynki. O harleyach nie wspominam, bo to stały element takich spotkań. Impreza odbywa się na początku lipca, kiedy można odpocząć po trudach Światowego Zlotu Motocykli BMW w Niemczech. Bartek zaprasza wszystkich serdecznie do Hovezi w 2012 r.

Krzysztof Sankiewicz

Archiwum