2 marca 2020

Parytety? Tak, ale jakie?

 

Paweł Kowal

Parytety – przykład „dyskryminacji pozytywnej”. Stosuje się je przeciwko dyskryminacji ze względu na płeć, rasę, pochodzenie etniczne. Najczęściej stosuje się parytety udziału poszczególnych partii politycznych w ciałach parlamentarnych proporcjonalnie do liczby zdobytych przez nie miejsc w parlamencie.

Parytety są zatem szczególnym wyrazem sprawiedliwości: skład danego ciała, powiedzmy politycznego, ma odzwierciedlać sytuację „w naturze”. Parytety zastosowane przeciw dyskryminacji ze względu na płeć mają być sposobem dojścia do tego, żeby w rządzie czy Sejmie było więcej niż obecnie kobiet, najlepiej tak jak w całej populacji – pół na pół. Kobiety mają prawa wyborcze od 100 lat, ale stanowią mniejszość w Sejmie, zaledwie po kilka pań wchodzi do kolejnych rządów. Czy byłoby korzystne dla wszystkich, żeby te proporcje wyglądały inaczej? Każdy, kto prowadzi firmę lub jakikolwiek twórczy zespół, wie, że lepiej jeśli jest on zróżnicowany pod względem wieku, doświadczenia zawodowego, ale też (a może przede wszystkim) płci. Bardziej zdecydowane zwolenniczki parytetów idą dalej. Nie mówią o tym, że sprawiedliwiej byłoby, gdyby kobiet było odpowiednio dużo w poszczególnych politycznych gremiach. Twierdzą, że kobiety w zarządach firm, w radach nadzorczych są lepsze dla biznesu, dają więcej stabilności itd. Przywołują nawet dane z czasów ostatniego kryzysu, które mają potwierdzać tę prawidłowość.

Czy zatem wprowadzić parytety ze względu na przekonanie, że kobiety są lepsze, czy sprawiedliwość, która będzie formą rewanżu za wieki dominacji poglądu, że to mężczyźni nadają się w naturalny sposób do rządzenia? A co z zawodami, w których kobiety tradycyjnie dominują? Czy dla facetów w takich przypadkach też wprowadzić „pozytywną dyskryminację”? Skoro pluralizm sprzyja rozwojowi, to parytety są w interesie społecznym. I teraz stajemy przed pytaniem zasadniczym, jak doprowadzić do zmiany?

Jest na to prosty sposób: trzeba apelować do rozsądku. Trzeba zmieniać podejście ludzi. Trzeba, żeby kobiety w swoich wyborach, np. podczas głosowania na posłów, częściej wskazywały kobiety. W tym wariancie trzeba postawić na kulturę, doświadczenie i edukację, i być gotowym na długotrwałość procesu – na to, że zmiana przyjdzie dopiero za jakiś czas.

Rodzi się tedy pytanie: czy nie trzeba przyspieszyć? Czy parytet nie potrzebuje przypadkiem dopalacza, wsparcia ustawowego, tak jak się stało w przypadku prawa wyborczego? To nie jest jednak proste, bo zapisane w ustawie gwarancje dla kobiet na listach wyborczych nie zmieniły zasadniczo proporcji ani w Sejmie, ani w rządzie. 

Forum dyskusyjne - napisz komentarz

Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.

Archiwum